Ostatnie tygodnie mijały w poczuciu kontroli nad własnym życiem. Jakby wszystko szło powoli w odpowiednim tępie, a teraz było... Pusto. Jakby ktoś zabrał jeden z promyków słońca, ten który dotychczas świeciła najmocniej, ten, który padał na twarz, ale nie raził, przyjemnie nagrzewał. Jutro był dzień moich urodzin, a ja nie miałam chęci nawet o tym myśleć. Łudząca kontrola nad wydarzeniami zniknęła wraz z rozpoczęciem milczenia Harrego. Bezwiednie przeglądałam instagrama, kiedy zadzwonił domofon. Wygrzebałam się z łóżka i otworzyłam, jak się okazało, kurierowi.
-Pani Lisa Anderson?- Zapytał mężczyzna przyglądając się uważnie, skinęłam głową i odebrałam małą paczuszkę.
-Dziękuję bardzo - Wymusiłam uśmiech i zamknęłam drzwi.
Szybko rozszarpałam karton. Małe pudełeczko znajdujące się w środku było zapakowane w papier prezentowy. To nie było moje zamówienie, to był prezent. Pochwyciłam karteczkę przypiętą do kokardy.
„Otwórz wieczorem, bądź gotowa. H."
Z wrażenia wstrzymałam oddech. Musiała minąć chwila zanim do mojej głowy napłynęły jakiekolwiek myśli. Jednak jak tylko szlaban się otworzył potok myśli zalał moją głowę. Że co kurwa? Bądź gotowa? Na co niby. Co on sobie myślał, milczał ten cały czas i nagle wyskakuję z "bądź gotowa". Co z tym człowiekiem jest nie tak? Albo co nie tak jest ze mną, że najchętniej rozszarpałabym ten cholerny kartonik, aby zobaczyć co jest w środku. Łaknęłam czegokolwiek, co miało związek z Harrym. Jak niby mam wytrzymać do wieczora??? Miotałam się po pokoju z palącym pakunkiem. Wiedział, że nie otworzę. Byłam zbyt uparta i on miał tego świadomość. Z niedowierzaniem przyglądałam się swojemu uśmiechowi w lustrze. Nie mogłam go powstrzymać. Lisa debilu... Nic jednak nie poradzę, mój uśmiech kpił z moich postanowień. Dobra, miło z jego strony, przysłał mi prezent niespodziankę. Tylko dlaczego, do cholery jasnej, nadal nie dawał znaku życia. Chwyciłam telefon, ale od razu go odłożyłam, nie zadzwonię. Dobra, zadzwonię, przecież wysłał mi prezent, przynajmniej żeby podziękować. Palce niechlujnie przesuwały się po ekranie i kiedy już miały zatrzymać się na H. zablokowałam ekran. Nie zadzwonię, nie ma mowy. Usiadłam na łóżku targana wieloma emocjami. Naprawdę nie umiałam odgadnąć tego człowieka. Co niepokojące zaczyna mi się to podobać. Razem z tym rosła obawa, że nie będę umiała odejść. Do naszego spotkania twarzą w twarz jeszcze trochę zostało, nie minął bowiem miesiąc, dodatkowo nikt nie mówił, że spotkamy się od razu po jego powrocie. To nieco koiło to moje obawy, bo mam czas na przemyślenie, jak to rozegram. Małe pudełko od niego a ja dostaję pierdolca. Kiedy przyjdzie co do czego, mogę sobie nie poradzić. Jak zerwać kontakt z osobą która tak na nas działa? Co miał takiego w sobie, że całe moje ciało reagowało na każdy najmniejszy gest. Opadłam na łóżko cała w emocjach.
Przekładałam pudełeczko w palcach, zdawało się być puste w środku. Nie wydawało żadnego dźwięku po potrząśnięciu, a ważyło mniej niż piórko. Jak mam być gotowa, jeśli nie wiem na co. Jak mam być gotowa, jeśli w grę wchodzi Harry...
Dzień dłużył się niemiłosiernie, więc kiedy nastała 18 i weszłam do mieszkania, mój wzrok od razu odnalazł małe pudełeczko leżące na łóżku. Czekało na moje dłonie. Myśli krążyły wokoło tego przedmiotu cały dzień a ono tam czekało jak gdyby nigdy nic. Jakby nie sprawiało, że serce mocniej mi bije. Najmniejsze pudełko jakie widziałam, a dawało więcej emocji, niż niejeden prezent. Pochwyciłam je delikatnie, jakby była to najcenniejsza rzecz. Mieniło się odbijając światło. Rozłożyłam papier i wyciągnęłam tekturowe pudełeczko z wieczkiem. Wdech, wydech. Zaczęłam unosić wieczko, nagle podskoczyłam słysząc dzwonek telefonu. Szybko spojrzałam kto dzwoni.
-Hej, co tam? - Zapytałam od razu Mary, aby jak najszybciej zakończyć rozmowę. Wzrok wciąż spoczywał na wieczku.
-Cześć, nie odpisywałaś, a potrzebuję szybkiej odpowiedzi - Słyszałam rozmowy w tle.
-Cóż takiego?
-Czy nasza urodzinowa królewna da się zaprosić na wykwitnę śniadanko jutro? - oczami wyobraźni widziałam jak się uśmiecha mówiąc to.
-Ależ oczywiście moja droga - zaśmiałam się.
-Zajebiście, jutro 11 będę po ciebie. Umówione? - dopytała.
-Umówione - odpowiedziałam pewnie.
-Dobra to tyle, muszę już kończyć.
-Miłego wieczoru -Pożegnałam się i odłożyłam telefon, tym razem, już zachłannie chwytając pudełko.
Dłużej nie wytrzymam. Palce sprawinie poradziły sobie z wydostaniem zawartości ze środka. Czyli mówiąc wprost, wyciągnęły kartkę, która się tam skrywała. Kartkę. Tyle, nic więcej. W pudełku była tylko kartka. Zdezorientowana rozwinęłam papirus i ujrzałam odręczne pismo Harrego. Nie był to jednak list, a notka. Serce zabiło mi szybciej i od razu zaczęłam czytać.
„Mam nadzieję, że jesteś gotowa i SPAKOWANA. Jeśli nie, spokojnie, do rana się wyrobisz. Wtedy spełnię jedno z twoich pragnień. W ramach urodzinowego prezentu, w końcu nie codziennie ma się urodziny :)
PODPOWIEDŹ: Ubrania bardziej letnie...
H."
Chyba zanikała moja umiejętność czytania ze zrozumieniem, bo ostatnio stosunkowo często muszę czytać jedną rzecz kilka razy, aby ją jakkolwiek pojąć. Ta wiadomość trafiła do mojego umysłu dopiero po 6 razie. Zamurowana siedziałam na łóżku, a on oczekiwał, że wstane i zacznę się pakować. Pakować? Kurwa, co on wymyślił. Wyśle mnie gdzieś, to pewne, inaczej nie musiałabym się pakować. Albo to jakiś żart. Może to Mary chce sprawdzić, czy byłabym zdolna go posłuchać. Ta opcja jest naprawdę prawdopodobna...
Harry który chce spełnić jedno z moich pragnień. Jakich pragnień, to jest kolejne pytanie. Nie pamietam, żebym kiedykolwiek mówiła o czymś, co miałby związek z pakowaniem się. Po chwili moje zamurowanie zamieniło się na panikę, że nie zdążę wszystkiego zrobić. Nie mam pojęcia co spakować, ani ile. Kurwa co on wymyślił...
4 godzinna walka z ubraniami zakończyła się sukcesem. Moja najmniejsza walizka stała przy szafie gotowa, jakby lekko ze mnie kpiąc, że robie to, co robie. Prawda była taka, że nic do mnie nie docierało, działałam więc instynktownie. Ktoś kazał mi się spakować? Zrobiłam to.
Po długim prysznicu, zakopana w kołdrze myślałam, że szybko zasnę, bardzo się jednak myliłam. Dochodziła trzecia, a sen nie przychodził. Przewracałam się z boku na bok, a moje myśli wraz ze mną, przewracały się z dobrych i pozytywnych na złe. Raz nawet podniosłam się z łóżka, w celu opróżnienia walizki i postukania się w głowę, że w coś uwierzyłam. Najgorsze, że nawet nie wiem w co tak naprawdę pokładałam tę nadzieję. Harry zaskakiwał mnie z dnia na dzień, zazwyczaj pozytywnie (nie licząc milczenia przez ostatnie dni) więc nie pozostaje mi nić innego niż czekać na rozwój sytuacji i dać się jej pochłonąć. Spekulacje w mojej głowie narastają z każdą minutą, wpatrując się w ścianę myślę, czy rano obudzę się z instrukcją w sms co mam robić? Może kupił mi jakiś pakiet do spa, dlatego ma być ciepło? To wszystko tłoczyło się w głowie przeganiane myślami o moim planie. Ciężko było w tym momencie powiedzieć, czy powinnam zakończyć wszystko już teraz, nawet jeśli nie będzie to twarzą w twarz. Poczucie winy, że go wykorzystuję podstępnie mnie nawiedzało. Jutro jednak są moje urodziny i nie chce tego dnia psuć. Czy jest to egoistyczne? Może i tak, ale nie zamierzam niweczyć planu. Jedyne co mogę zrobić na ten moment to czekać.
CZYTASZ
One Night Chance // H.S.
FanfictionLisa nie spodziewała się, że skończy tę imprezę urwanym filmem. Filmem w którym główną role zagrał Harry Styles. Tym bardziej nie spodziewała się, że nie będzie to zwykłe one night stand. Ich losy od tej nocy nieustannie zaczną się plątać. Czy ta...