Straceni

196 9 1
                                    

-Szukał ciebie i nie dał się spławić - mama głośno przełknęła ślinę wpatrując się w chłopaka.

Uroczy obrazek, jak to mama z córką patrzą na jej wybranka. Szkoda tylko, że obydwoje ostatnio, jakby, wbili mi szpilki w serce. Szpilki które teraz zaciskały się mocniej i mocniej.

Chociaż wyglądało to również, jakbyśmy właśnie były w zoo i przyglądały się stworzeniu, którego nie wiadomo, czy mamy się bać.

Wyglądał tak... niewinnie. Przez moment pomyślałam "czy to możliwe, że wczorajszy dzień mi się śnił?" Jak człowiek, który wygląda tak, mógł mi coś takiego zrobić. Nie potrafiłam zrozumieć, że to wszystko to była moją rzeczywistością. Dopiero po chwili wyrzuty sumienia wypłynęły na jego twarz, a oczy się zaszkliły, czuł się winny, więc to wcale nie był sen. Doskonale wiedział co zrobił.

-Lisa...

-Przesiań - nie pozwoliłam mu nawet zacząć, nie miałam pewności, czy potrawie go wysłuchać

-Mam go wygonić? Może zawołam ojca? - zapytała cicho, wciąż wpatrując się w chłopaka

Zwróciłam się do niej szybko. Zdenerwowało mnie to, że nie znała sytuacji, a już obstawiała, że Harry to ten zły. Kiedy to ona była tą złą. On też, ale ona o tym jeszcze nie wiedziała, więc nie miała prawa od razu go tak oceniać. Za to sama siebie wkurwiłam tym, że mimo tego, co się stało, nadal, nawet w tak niewinny sposób, próbowałam go bronić. Ja pierdole...

-Ojca? - nigdy tak na niego nie mówiła, co również zadziałało mi na nerwy

-Wołaliście mnie? - tato wkroczył pewnie do przedsionka i również zdziwił się, kiedy ujrzał u progu swojego domu bruneta z twarzą zalaną rozpaczą.

-Kto to? - wyprostował się

Harry na jego widok zrobił dokładnie to samo i skinął nieśmiało głową. Prężyli się do siebie, jakby mieli się bić o ten dom, jednocześnie bojąc się podjąć walkę. Widziałam, że tak naprawdę obydwoje są skonfundowani.

Wyglądało to jak naprawdę marna komedia, w której przebiegł nikt by nie uwierzył. Niespodzianka, to wszystko dzieje się na prawdę, w moim cholernym życiu.

-To Harry, mój... po prostu Harry - odparłam powoli

Jego imię w moich ustach raniło mi podniebienie i on również musiał do dostrzec,  zadrżał, kiedy usłyszał gorycz z jaką je wypowiadam.

-Mam go wyprosić? 

-Możecie mówić po angielsku, proszę? - zwróciłam się ostro do rodziców

Ponownie, jakby na przekór sobie, chciałam, aby Harry czuł się bardziej komfortowo. Nie rozumiał ani jednego słowa po polsku, więc chciałam przeprowadzić tą rozmowę po angielsku, to znaczy "rozmowę", cokolwiek to by teraz nie oznaczało.

-Ale...

Dźwięk podjeżdżającego samochodu zwrócił nasza uwagę.  Na podjazd tuż za nieznanym mi mercedesem zatrzymał się kolejny samochód. Nie, jeszcze tego brakuję... Ktoś musi mieć naprawdę mocną polewkę z tego, jak zamierza urozmaicić mój dzisiejszy dzień. Samochód zgasł a ze środka wyłonił się uśmiechnięty chłopak. Wszystkie oczy były skierowane w jego stronę. Kolejny aktor w tym marnym teatrzyku.

-Lisa! Słuchaj, zostawiłaś u mnie - Kuba biegł z moją kosmetyczką entuzjastycznie i dopiero na schodach zauważył, że coś jest nie tak, a chłopak w progu nie jest anonimową osobą -Swoją kosmetyczkę - dodał już mniej pewnie, szybko zwalniając.

Harry zmierzył go wzrokiem i mimo, iż nie rozumiał tego co powiedział chłopak, moja kosmetyczka w jego dłoniach zdawała się krzyczeć, gdzie spędziłam ostatnią noc.

One Night Chance // H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz