Połowiczne kłamstwo

325 11 0
                                    

Sen nie przychodził, przewracałam się z boku na bok w głowie wciąż słysząc zaspany głos perłowej kobiety. Kim była? Czy spała u Harrego? Gdzie się wspólnie wybierali? Nigdy nie będę miała szansy, aby poznać odpowiedz na te irytujące pytania. Byłam na siebie jeszcze bardziej zła bo zupełnie nie powinno mnie to obchodzić. Nie było moją sprawą czy się z kimś spotyka, kto śpi w jego łóżku, kto wdycha jego zapach i grzeje się ciepłem jego ciała. Zerknęłam na telefon, była 4:20. Opadłam bez sił na poduszkę, za niedługo musze wstawać a czuję, że jeszcze długo nie zasnę. Mimo to leżałam uparcie jakby te wcześniejsze kilka godzin prób miały w końcu się powieść. Podświadomie obliczyłam, że w Nowym Jorku było koło północy. Kusiło mnie aby zadzwonić, albo przynajmniej napisać, jednak tego nie robiłam. Byłoby to zbyt nachalne. Wpatrywałam się tępo w sufit aż stał się czarną plamą.

Obudziły mnie promienie słońca, co wzbudziło moje podejrzenia. Była jesień, słońce wstawało dopiero po 7, a to ewidentnie było w połowie drogi na sam szczyt nieba. Szybko otworzyłam oczy,  sięgnęłam po telefon i spanikowałam. Była 10:30, co oznaczało że na oddanie projektu zostało mi niecałe 20 minut. Nie wspominając już o tym, że ominjałam właśnie drugie zajęcia. Zerwałam się, odpuściłam zmianę dresów w których zasnęłam, narzuciłam tylko bluzę, umyłam zęby, zgarnęłam materiały i wybiegłam z kamienicy. Całe szczęście taryfa już na mnie czekała. Wskazałam adres z prośbą o jak najszybszy przejazd.

Czas kurczył się niemiłosiernie, zostało 5 minut kiedy wyskoczyłam z samochodu i puściłam się biegiem. Mimo słońca pogoda nie była moim sprzymierzeńcem, wiatr utrudniał szybki bieg. Pani profesor wytrzeszczyła swoje i tak już duże, jasne oczy, kiedy bezpardonowo wbiegłam na sale, bez zbędnych słów zjawiłam się przy jej mównicy, kładąc cały koncept na blat.

-Prze..- Nie mogłam złapać tchu, oparłam ręce o uda -Przepraszam za spóźnienie -Dokończyłam głośno dysząc.

-Spóźnienie? - Profesor spojrzała wymownie na zegarek, było to pytanie retoryczne. -No cóż, mam nadzieję, że twoja praca wynagrodzi to w jaki sposób ją dostarczyłaś - Rzekła już spokojniej.

-Też mam taką nadzieje i jeszcze raz przepraszam- Udało mi się zebrać na tyle dużo powietrza w płucach, żeby odpowiedzieć pełnym zdaniem.

Odwróciłam się i już byłam przy drzwiach kiedy Profesor zatrzymała mnie na chwilę

-Liso.

-Tak? - odwróciłam się zestresowana.

-Pamiętaj o uzupełnieniu dzisiejszego wykładu, był niezwykle istotny - Dodała i nie czekając na odpowiedź spuściła wzrok na porozrzucane po całej mównicy kartki.

-Oczywiście, do widzenia.

Kobieta prowadząca te zajęcia jest przyjazna studentom, co nie zmienia faktu iż jest wymagająca. Mówiąc, że wykład był ważny, zapewne chciała zakomunikować, że pojawi się  na egzaminie. Nie mam pojęcia co się na nim działo,  a moje jedyne wybawienie stało właśnie przy drzwiach z nietęgą miną, lustrując mnie od góry do dołu. Jakbym sama nie wiedziała, że zawaliłam.

-Co to było do cholery, Lisa?- Zapytała tonem nieznoszącym sprzeciwu.

-Zaspałam -Na te słowa Mary przymknęła oczy a jej mina jeszcze bardziej stężała.

-No co? - zapytałam

-Dziewczyno, znam cię nie od dziś. Korki? Okej rozumiem. Impreza? Mogłabyś zaspać. Ale w zwykły dzień? I to jeszcze w termin zaliczenia - Wskazała dłonią na drzwi za którymi zostawiłam swoją prace - Coś się dzieje? - Jej ton stał się troskliwy.

-Nie róbmy z tego dramatu, każdemu się może zdarzyć - wzruszyłam ramionami siadając na murku.

-Mi owszem, ale to ty zawsze nastawiasz milion budzików. To do ciebie niepodobne. Ostatni raz jak spóźniłaś się z oddaniem pracy to było...- Zaczęła wyliczać demonstracyjnie na palcach -A no tak, nigdy. - Wbiła we mnie wzrok.

-Masz rację, ale nie spałam prawie całą noc, to dlatego.

Mary złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę patio. Nie miałam nawet siły protestować więc próbowałam nadążyć za jej dużymi krokami. Wprowadziła nas do kawiarni, jednej z lepszych na kampusie i od razu podeszła do lady

-Dzień dobry - Podarowała kelnerce promienny uśmiech -Będzie latte i karmelowe cappuccino z mlekiem migdałowym - Spojrzała na mnie przez ramie -Na podwójnym espresso.

-Pewnie -Dziewczyna wstukała zamówienie na komputerze -Coś do jedzenia może?

-Tosty francuskie i wytrawne - Mary nawet nie musiała spoglądać na ogromne manu znajdujące się za dziewczyną, znała je na pamięć.

Usiadłyśmy przy stoliku, który był chroniony, przed nachalnymi promieniami słońca, przez ogromną palmę. O tej porze roku taka ich ilość  była rzadko spotykana

-Dziękuję, jesteś najlepsza - Wyznałam kiedy nasze zamówienia były gotowe.

Czasem miałam wrażenie, że lepiej wie czego mi potrzeba, niż ja sama.

-To nie jest za darmo - uniosła dłoń nad zamówieniem -W zamian chce wiedzieć, co nie dało ci spać - Powiedziała i wgryzła się w chrupiącą bułkę -Albo - przełknęła  i uśmiechnęła się zawadiacko -Kto?

Cholerna Mary już coś podejrzewała. Ja jednak zamiast odpowiedzieć zabrałam się za mój posiłek, bo nic jeszcze nie jadłam i miałam od razu pochłonąć całość, tym bardziej, że zszedł stres związany ze spóźnieniem. Mary cierpliwie czekała aż zaspokoję pierwszy głód. Wiedziała, że otrzyma zapłatę. Była tego pewna.

Głośno przełknęłam kęs i popiłam kawą. Gorycz momentalnie zstąpił ciepły karmel, jego słodycz rozlała mi się po języku, mruknęłam cicho. Na codzień piłam czarną, ale w wyjątkowych sytuacjach to właśnie karmelowa wchodziła w grę, a w tej kawiarni serwowali jedną z najlepszych jakie w życiu próbowałam.

-Harry?

Uniosłam zaskoczona wzrok. Dźwięk jego imienia w ustach innej osoby zdawał się go urealnić. Jego i tę relację. Nasze spotkania, rozmowy, były się dla mnie jak sen, inny odległy świat do którego mam wstęp tylko ja i on. Drugie życie oderwane tak bardzo od mojego prawdziwego. 

-Czyli tak - sama sobie odpowiedziała

-Nie do końca - Próbowałam zebrać myśli -Ale trochę tak - Wbiłam wzrok w talerz, już pusty.

-Dowiem się? -Zapytała łagodnie i złapała mnie za dłoń, która spoczywała na stoliku.

-Nic z tych rzeczy - Zapewniłam, wiedziałam bowiem, że Mary w głowie już układa czarne scenariusze, co też chłopak mógł mi zrobić - Po prostu.. po prostu długo wczoraj rozwialiśmy. Do późna. Pomagał mi z projektem -Uśmiechnęłam się na wspomnienie jego zaangażowania w moje zadanie.

-To on w końcu nie wyjechał? - Zdezorientowała się.

-Ah tak, przez telefon gadaliśmy.

-Mhm - mruknęła coś analizując -Skoro tak mówisz - Wzruszyła ramionami i oparła się o krzesło.

-To wszystko ?- zdziwiłam się -Żadnej reprymendy? Gadanki?

Mary pokręciła głową.

-Nawet wypytywania? - Dopytywałam próbując dostrzec podstęp w jej oczach.

-Nie - złożyła ręce na piersiach.

-Ale pamiętasz, że spóźniłam się na oddanie projektu? -Nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo odpuściła.

-Myślałam, że coś ważnego się stało.

Ta rozmowa była ważna pomyślałam od razu.

-Ale jeśli jest tak jak mówisz. - jeszcze raz chwyciła mnie za dłoń -Tylko Lisa, jeśli coś się będzie działo zawsze możesz mi powiedzieć, wiesz o tym, prawda?

-Oczywiście, że tak. Co to w ogóle za pytanie. - Udałam oburzenie.

Była to tylko połowiczne kłamstwo, nie przyznałam się przez nią, że ciągnie mnie do Harrego. Musiałam oswoić tę myśl sama przed sobą i wyplewić. Wiem, że nie będzie to łatwe, ale walka z uczuciami nigdy taka nie jest. 

One Night Chance // H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz