A nie mówiłam?

279 8 0
                                    

Rzeskie, zimne powietrze Londynu powinno otrzeźwić mój umysł, jednak ja nadal byłam otumaniona tym co się działo.
-Bede za tydzień
Słowa koiły i bolały jednoczensie. Tyle dni bez niego, kiedy chciałam  nacieszyć się każdą najmniejszą sekundą naszego nowego życia. Jednak serce tak pełne nadziei, nie pozwalało mi się smucić. W końcu omotane sytuacją jeszcze niedawno myślało, że pożegna go na zawszę. Perspektywa tygodnia bez Harrego obok nie była więc aż tak straszna. Wiedziałam, że się zobaczymy i to nie jako zwykli przyjaciele. Ta myśl unosiła do lotu motyle gnieżdżące się w  brzuchu. Uśmiechnęłam się ni to smutno mi to wesoło. Nic na to nie poradzimy. Tak po prostu  jest i bedzie, nie tylko dziś. Harry sytuuje w dwóch różnych miastach, jest rozdarty miedzy UK a USA. Moim zadaniem jest się z tym pogodzić.
Silne ramiona otuliły pocieszajaco. Do uszu dotarł ciepły  oddech niosący ze sobą szept.
-Bede tęsknić
Uniosłam twarz, chciałam potwierdzenia słów w jego oczach. Zrozumiał moje pytające spojrzenie.

-Tęskniłem od kiedy cię poznałem 

-Ja też
Iskry między spojrzeniami raziły. Poczułam jak  dłonią zakrada się na linię włosów, zwiastując najcudowniejszą rzecz na świecie. Pocałunek. Jednak za krótki, za szybki.  Mimo to musiał wystarczyć, na teraz. Całus w czoło I chłód w miejscu gdzie była jego dłoń. Tak wyglądało pożegnanie. Stałam jeszcze chwile osłupiała, wpatrując się w jego plecy, barki na których zawieszona była szara bluza, jego nogi ukryte pod czarnymi spodniami. W jego rozwiane włosy. Przed samymi drzwiami do hali odwrócił się, momentalnie odnajdując mój nieposkromiony, złakniony wzrok. Jego był taki sam. Półuśmiech, spojrzenie z podpowiek. Moje policzki zapłonęły, bynajmniej nie ze wstydu. Harry wyjął komórkę i szybko coś napisał na co mój telefon zawibrował. Ledwo dałam radę oderwać się od jego oczu, które po wysłaniu wiadomości od razu zawiesił na moich.
"Cholernie jesteś seksowna jak tak na mnie patrzysz"
Rozpalał mnie w najgorszym momencie, odpisałam więc:
"Do zobaczenia za tydzień;)" 

Uniosłam brew i z uśmiechem zwycięzcy odwróciłam się od niego i podążyłam przed siebie.
Czulam na plecach spojrzenie, więc  moje biodra odrobinie bardziej lataly na boki.
Telefon zawibrował dopiero po kilku chwilach.
"Już nie mogę się doczekać..."
Zablokowałam komórkę z uśmiechem na ustach. I paląca potrzebą dotyku.

Jeśli kiedyś dzieliłam swoje życie na "przed poznaniem Harrego" i "po jego poznaniu" teraz ten podział nie istniał. Jest tylko Harry. Nie umiem już wyobrazić sobie, jak to było ukrywać przed sobą i światem mojego zauroczenie. Co prawda mój „świat" który o nim wiedział  to on sam i Mary, ale fakt, że mogłam w końcu z ulgą powiedzieć, że próbujemy i że jest dobrze było bezcenne. Ten dwuosobowy świat, który o tym wiedział jak narazie mi wystarczał. Wolałam nie zastanawiać się co będzie kiedyś, jak zareagują rodzice, czy reszta znajomych. Na ten moment i tak byliśmy daleko od siebie.

Nigdy nie zgodziłam się ze stwierdzeniem, że miłość ogłupia i zaślepia, bo mój poprzedni związek był zachowawczy. Było ogrom uczuć, ale też sporo rozsądku. Tym razem jednak czuję, że najprościej mówiąc zgłupiałam, weszłam w relację, której narazie boimy się nazwać z chłopakiem, którego życie opiera się na zupełnie innych filarach niż moje. Karuzela wydarzeń kręcąca się tak krótko jak krótka jest nasza relacja miała już takich pasażerów, jak pożądanie, niepewność, smutek, ekscytacja, rezygnacja... Za grosz w tym rozsądku. Ale teraz mogę naprawdę stwierdzić, że oszalałam przez uczucie. I to właśnie to uczucie, rozchodzące się po całym ciele, motyle w brzuchu, rozlewające się ciepło w klatce piersiowej, podniecenie i zachwyt były jak narkotyk. Narkotyk którego dilerem stał się dla mnie Harry. Myśl, że on ma tak samo obezwładniała mnie do końca. Tym razem naprawdę powinnam się zastanowić, czy to nie sen, bo jak takie emocje można przeżywać w tym świecie? Słyszy się o nich z filmów i książek, ale zawsze w tamtych strefach pozostaję. Jak duże mam szczęście, że to moje życie właśnie poniekąd jest jak film. Może to melodramat, ale teraz nie bardzo mnie to obchodzi. Nie rozważam za i przeciw, bo zaplątałabym się we własnych myślach, jak wcześniej. Czas zdać się na los.

One Night Chance // H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz