Szczelina

217 8 1
                                    

-Kochanie - szepnął -Przepraszam - odchrząknął szybko -Lisa, powiedz coś, proszę

Nie wytrzymałam dłużej i najprościej w świecie się rozpłakałam. Wszystkie emocje, jakie tłoczyły się we mnie w przeciągu tych kilkunastu tygodni uleciały w tym momencie wraz z moimi łzami. Pozwoliłam sobie na to bo byłam przy nim. Podświadomie czułam, że mogę wylać z siebie wszystko. Między szybkimi oddechami, łzami które lały się bez przerwy, poczułam jak jego silne ramiona otulają mnie szczelnie. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową chłonąc każdy detal jego ciała, oddechu, zapachu, nawet tekstury ubrań. Potrzebowałam tego wszystkiego, aby żyć, nie umiałam inaczej. To co czułam była nade mną Staliśmy tak bujając się lekko. Ja już znałam odpowiedź, która sprawiła, że wszystkie emocje opuściły moje ciało. Harry nadal jej nie znał, miałam wrażenie, że trzyma mnie w ramionach, jakby chcąc jednocześnie przekonać mnie, że jest dla mnie i pożegnać.

-Nie dam rady - westchnęłam, kiedy tylko złapałam oddech 

Czułam jak zastyga, jego ciało staje się sztywne. Był przerażony, moje słowa wbijały mu nóż prosto w serce. 

-Nie dam rady drugi raz przez to przechodzić

-Ja... - zaczął, ale nie dałam mu dokończyć, bo sama jeszcze nie skończyłam 

-Nie dam rady, więc albo uda nam się teraz albo umrę naprawdę

Słowa wisiały nad nami jak wyrocznia. Spełniały to, czego chciał Harry, a jednak jego oczy były pełne bólu. Wiedział jak bardzo mnie skrzywdził. Cierpieliśmy razem krzywdząc się wzajemnie. Nikt nie jest odpowiedzialny za nasze łzy, tylko my. Samo to powinno mnie przekonać, aby nie wracać na tą ścieżkę, ale nic nie poradzę, że moje nogi tylko po niej potrafią chodzić. Kalecze się, utykam, czasem biegnę, ale nadal poruszam się do przodu. Kiedy zbaczam z tej ścieżki spadam, bo poza nią są jedynie pustka, szczelina.

Wpadłam w jego sidła i teraz albo damy rade, albo to koniec. Koniec nas i mnie.

-Jesteś pewna? -zapytał ostrożnie 

-Czemu pytasz? 

-Nie zrozum mnie źle, tylko tego pragnę, ale chce również, abyś  postąpiła zgodnie ze sobą. Już podejmowałem za nas dezycję i był to błąd. Chce aby ta była twoja. 

-Nie sądzę, aby mogła to być w pełni moja decyzja, bo stałeś się częścią mnie. Gdyby tak nie było, w życiu bym się na to drugi raz nie pisała. Nie jestem ani trochę pewna, wciąż boli mnie to co zrobiłeś i nie wiem kiedy i czy w ogóle przestanie. Ale musze sprobować, potrzebuje cie do życia. Możliwe że się wykończymy naszą własną miłością, ale szczerze wole to zrobić trzymając cie za rękę, niż samej, jak do tej pory. 

Harry wyciągnął w moją stronę dłoń. Chwyciłam ją, zaplątałam palce w jego, czując jak idealnie do siebie pasują.

-Za nasz koniec -uniósł złączone dłonie I pocałowałeś wierzch mojej

Dalej powędrował pocałunkami w górę ręki, jego usta były delikatne, jakby wciąż nie był pewny że to się dzieje. Ja też nie byłam.

-Dziękuję - powtarzał raz za razem sunąc ustami w górę.

Zbliżyły się do mojej szyi ssąc lekko skórę. Pozostawiał po sobie mokry ślad jak również gęsią skórkę. Dotarł do policzka, ale nie spoczął na ustach. Odsunął się ode mnie nieco i znów lustrował całą moją twarz, tym razem jednak z tym lekkim uśmiechem. Błyszczące oczy od łez, dołeczki w policzkach, niesforne loki opadające na twarz, uniesione brwi. Kochałam ten widok, smakował wolnym sercem. Pokręcił lekko głową z zachwytem. Moje łzy też przestały płynąc, teraz w sercu zamiast rozpaczy zaczęła rozkwitać nadzieja. Był moim słońcem i mimo, że się sparzyłam, chciałam spróbować jeszcze raz.

One Night Chance // H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz