Przy stoliku czekał na mnie Ash z pytającą miną
-I jak, zamknął lokal?
-Słucham?- przez chwile zapomniałam, że chłopak nie widział o prawdziwej przyczynie mojej wizyty w pokoju szefa kuchni. -Aaa, tak zamkną, skrytykowałam wszystko, od tego ohydnego dania po okropny wystrój- machnęłam dłonią pokazując na wnętrze restauracji- Kto to widział, żeby takie dostojne miejsce jeszcze się trzymało... - poruszyłam głową z odrazą.
-Tak też myślałem, w zasadzie po to cie tu zabrałem. Wiesz sam bałem się to powiedzieć - schylił się do mnie konspiracyjnie i szepną -Dziękuje - posłał mi oczko.
-Drobiazg, gdybyś miał jeszcze jakąś restaurację do skasowania, jestem do dyspozycji.
Dopiero kiedy zauważyłam iskierki w jego oczach pojęłam, jak to zabrzmiało. Jakbym chciała się znów z nim umówić. W zasadzie, czemu miałabym nie chcieć? Dobrze się nam rozmawia, jest przystojny i inteligentny. Mogę to puścić w obieg, niech się toczy swoim tępem w wyznaczonym przez siebie kierunku. Może to dzięki rozmowie z Harrym z mojego serca spadł ciężar, którego nawet nie zauważałam. Sytuacja była jasna i mogłam znów zacząć żyć, bez zbędnego rozmyślania. "Styles jako kumpel" Ciepło spłynęło z mojego serca na resztę ciała i mogłabym przysiąc, że i na duszę. Zwaliłam to na świadomość, że nasza sytuacja stała się klarowna i wcale nie żałował, że mnie poznał. Może tego, że w taki, a nie inny sposób, w końcu nie musiałam mu się podobać fizycznie, wtedy po prostu był pijany. Czemu aż tak łechtało moje ego to, że chciał mnie poznać? Bo to Harry pomyślałam i niekontrolowanie się uśmiechnęłam.
-Widzę że ci się podobało.
Spojrzałam na chłopaka, który odpowiadał na mój uśmiech uśmiechem. Pokiwałam głową i obydwoje zaczęliśmy się podnosić z krzeseł.
-Chcesz wracać już do domu, czy masz ochotę na coś innego? - Spacerem zbliżaliśmy się do jego auta.
Noc była dosyć ciepła, chociaż mżyło. Założyłam szalik na głowę, bo wiedziałam, że taka wilgoć źle wpłynie na moje fale. Zaczną się puszyć i każdy powędruję w inną stronę. Mimo, że na codzień nie potrzebowały układania, w taką pogodę, albo musiałam je chronić, albo godzinami doprowadzać do ładu.
-W zasadzie, to rozpiera mnie energia i nie chce iść do domu -Nie dodałam jednak z jakiego powodu ta energia wkradła się w moje ciało. Nawet sama broniłam się przed stwierdzeniem, że to te zielone oczy przesłały mi entuzjazm.
-To co ty na to, pojedziemy do mnie, odstawimy samochód i pójdziemy do Sary? Robi dziś imprezę, nie ma za dużo osób, ale jest alkohol i muzyka. -Zaproponował
-Brzmi jak plan idealny! -Klasnęłam w dłonie
Znów dałam się nabrać. W tej dzielnicy chyba ludzie nie wiedzieli co to znaczy mało osób na imprezie. Tu było nie mniej niż 50 na pierwszy rzut oka. Jako że godzina była niedaleka północy większość z nich była podpita. W salonie tańczyli ludzie, w kuchni grali w bear-ponga . Na schodach tłoczyły się grupki grające w karty. Muzyka rozpierała każdy kąt w domu.
-Tego mi trzeba- ściągnęłam kurtkę, zostawiłam jednak buty jak większość osób.
-Szybkie strzały? - Ash uniusł brew
-Zdecydowanie
Ruszyliśmy do kuchni, chłopak otworzył jedną z szafek i kazał wybrać napój na dziś.
-Imponująca kolekcja, ale chyba nie wypada tak bez pytania.
-Ta szafka jest moja- Wskazał półkę na której stały wina, jedno whisky i dwie smakowe wódki -Mamy w swoich domach swoje alkohole, żeby właśnie w takich przypadkach nie musieć szukać kierowcy do sklepu - wzruszyła ramionami i czekał na moją decyzję wędrując oczami między mną a alkoholem.
Nie potrzebowałam więcej wyjaśnień i śmiało sięgnęłam po malinówkę. Ash sięgnął po kieliszki, których wyczyszczenie do dna zajęło nam 5 minut. 4 razy. Po kolejnych pięciu minutach już czułam jak przychodzi rozluźnienie. Picie kiedy ma się dobry humor jest najlepsze, podbija to wtedy twoje emocje i czujesz się... Czujesz się tak jak ja w tym momencie. Zajebiście. Kiedy z głośników usłyszałam „Smack That" chwyciłam chłopaka za rękę i pewnie skierowałam nas do salonu, aby znaleść miejsce do tańca.
-Uwielbiam ten kawałek- przekrzyknął muzykę, kiedy już zaczęliśmy wdrażać się w rytm.
Na parkiecie spędziliśmy dobrych kilka utworów, dając z siebie wszystko. Nie wiem kto tworzył playlistę, ale zdaje się, że pomyślał o wszystkich. Rap, rock, pop, stare hity, po prostu wszystko. Miałam to szczęście, że potrafiłam bawić się przy każdej muzyce, jak zauważyłam mój partner również. Kiedy utwory się zmieniały ludzie migrowali z kanap na parkiet i tak na odwrót. My wytrwale towarzyszyliśmy przy każdej nucie.
Kolejna zaleta Asha? Dobrze się z nim bawiłam, jakbyśmy robili to od lat i znali swoje nawyki imprezowe. Kiedy właśnie zdzieraliśmy gardła do "Toxic" Britney Spears ktoś przytulił mnie od tyłu.
-LISAA! PRZYSZŁAŚ?? -Sara odsunęła mnie na odległość ramienia -I to z jaką klasą!- Dodała
-I z wzajemnością- Zlustrowałam ją, wyglądała nieziemsko.
Zasadniczo było bardzo ładna, brązowe duże oczy kontrastowały z blond grzywką. Miała wysokie obcasy a mimo to była niższa ode mnie, kobiece kształty idealnie podkreślała jej czerwona sukienka.
-Chodźcie się napić - Zachęciła nas a my jak te owieczki podążyliśmy za blondynką. Nie żebym miała coś przeciwko, dziś imprezowałam, dziś byłam wolna.
-Co tu robicie? W sensie myślałam, że nie przyjdziesz - siadłyśmy przy olbrzymiej wyspie kuchennej, gdzie po grze w bear-ponga zostało tylko wspomnienie w postaci kubeczków
-Ash mnie tu zabrał - skinęłam głową na niego, nalewał właśnie alkohol rozmawiając w tym samym czasie z jakimiś chłopakami -Przepraszam, myślałam, że ma zaproszenie.
-Oczywiście, że ma. Ty również, tylko mi nie odpisałaś, więc myślałam, że się nie pojawisz.
-Aaa, jeszcze nie zdążyłam przejrzeć tego nieszczęsnego telefonu, dopiero dzisiaj go odzyskałam
-Moje panie - Przerwał nam chłopak stawiając przed nami tackę z shotami
-Pijemy nie próżnujemy -powiedziała jakaś dziewczyna która przysiadła się z kilkoma innymi ludźmi, każdy trzymał w ręku kubeczek z alkoholem. Niektórych kojarzyłam z imprezy Jaca i Jo, ale nie miałam pojęcia jak się mogą nazywać. Uniosłam więc kieliszek wraz z towarzyszami i poczułam rozgrzewający strumień spływający po gardle.
Nadal nie znałam ich imion, ale to wcale nie przeszkodziło, żebyśmy się razem zajebiście bawili. Całą noc, na zmianę tańcząc i pijąc. Uwielbiałam mój dzisiejszy vibe, czułam się taka lekka, moja dusza wręcz fruwała nad ziemią. Kiedy z głośników zaczęła lecieć kolejna piosenka, przystanęłam na chwilę, kiedy rozpoznałam w niej głos Harrego. Nie przyszło mi do głowy wcześniej, aby posłuchać jakiegoś jego utworu. Popatrzyłam na ludzi wokoło, tańczyli, śpiewali. Śpiewali utwór chłopaka którego widziałam zaledwie kilka godzin temu. Tego samego chłopaka z którym rozmawiałam, a który ten utwór zakomponował i nagrał. Który zapewne robi furorę na koncertach. Ciężko mi było sobie uświadomić, że to przecież sławny na cały świat Styles. Z którym (możliwe) widziałam (że) się (się) kilka (przespałam) razy. Jego głos sprawił, że miałam ciarki na całym ciele. Głęboki baryton wpasowujący się idealnie do melodii. Zamknęłam oczy i dałam się porwać tej cudownej barwie głosu.
CZYTASZ
One Night Chance // H.S.
FanfictionLisa nie spodziewała się, że skończy tę imprezę urwanym filmem. Filmem w którym główną role zagrał Harry Styles. Tym bardziej nie spodziewała się, że nie będzie to zwykłe one night stand. Ich losy od tej nocy nieustannie zaczną się plątać. Czy ta...