Wszystkiego najlepszego

279 10 3
                                    


Końcowy odcinek trasy zajął nam jakąś godzinę z hakiem. Nie był to ani trochę zmarnowany czas. Raczyliśmy się kawą, która była przepyszna. Opuściliśmy dach w cabrio i rozmawialiśmy, jak zwykle, o wszystkim i o niczym. Śmiechy porywane przez wiatr, plączące się włosy i słońce, które było już w połowie drogi do zachodu. Temat przeniósł się na niesamowitą zabudowę miasteczek, które mijaliśmy raz za razem.

-Dużo wiesz na ten temat - powiedział z lekkim zdziwieniem.

-To taka moja - zastanowiłam się -Pasja? Chyba tak to mogę nazwać. Interesuje się tym.

Zwrócił twarz w moją stronę na której malował się podziw.

-Architekturą?

Pokiwałam na potwierdzenie.

-Zawsze lubiłam się w to zagłębiać, jest tyle niesamowitych architektów, których podziwiam. Stworzyli nie tylko przestrzenie do życia, ale dzieła sztuki. Nie podważam innych artystów, którzy tworzą, ale architekt to osoba, nie, przepraszam - poprawiłam się od razu -Dobry architekt to osoba, która umie zadbać o piękno i funkcjonalność. Połączyć to tak, aby jedno do drugiego pasowało i było zależne. Dla mnie jest to niesamowite. Gdybym miała chodź lekkie zapędy matematyczno-fizyczne przemyślałabym studiowanie tego kierunku, ale niestety - uśmiechnęłam się blado -Bo wiesz, zaprojektować piękny budynek, to nie jest jeszcze aż tak trudne, ale żeby ona stał. Matko to jest dopiero wyczyn - kończąc mój monolog spostrzegłam, że chłopak nadal na mnie spogląda z półuśmiechem.

-Tam jest jezdnia - wskazałam ręką przed siebie, ale nie śmiałam oderwać oczu od zielonych zwierciadeł.

-Napewno? - nieznacznie przybliżył twarz do mojej, ale ja odczułam to tak, jakby zmniejszył odległość do minimum.

 Zaaferowana tematem, a teraz jego oczyma nie zarejestrowałam, że jednostajny szum ustał i stoimy w miejscu. Mylił mnie wiatr, który nadal rozwiewał włosy i zapach Harrego, który otumaniał.

-Chyba jednak kawa nie zadziałała - odparłam na usprawiedliwienie próbując powstrzymać uśmiech i przy okazji oddychać. Tak, oddychanie to dobry pomysł, jednak bliskość Harrego nieco to utrudniała.

-Lubie jak tak opowiadasz - zmienił temat.

-Jak? - zapytałam skonsternowana.

-Z pasją, wtedy świecą ci się oczy - przekręcił głowę, na co niezwłocznie zareagowało moje serce. Jedyne czego teraz pragnęłam to  pozbycie się tych irytujących centymetrów między nami. Wbrew sobie odwróciłam wzrok, nie wiem ile jeszcze sekund bym wytrzymała. Nie mogłam przecież tego zrobić. Kiedy wzrok natrafił na budowlę wyrastającą przed naszym autem na sekundę zapomniałam o bałaganie w sercu.

-No nie... - bąknęłam widząc piękny biały, typowo grecki budynek z niebieskim dachem. Chociaż wyglądało to bardziej jak willa niż dom. Zaparło mi dech w piersiach. Otoczenie budynku również było niesamowite. Zieleń poplamiona żółcią i różem przez kwiaty i drzewa. Myślałam, że po przejechaniu tylu kilometrów, już żaden budynek nie zrobi na mnie takiego wrażenia, ale ten był inny. 

-To miejsce jest przepiękne - odwróciłam się i trafiłam na twarz Harrego wpatrującego się, nie w  to cudowne miejsce, ale we mnie. Zmartwienie na jego twarzy trwało krócej, niż moje mrugnięcie.

-Czyli jednak się spisałem? - zapytał, zmazując wszystko z twarzy tym swoim uroczym półuśmiechem. Nie musiałam odpowiadać.

Zwinnym ruchem opuścił auto i przeszedł pod moje drzwi, aby je otworzyć. Zawsze sprawiało mi to niesamowitą radość, mimo iż była to tak prosta rzecz. Ale on specjalizował się w takich zwykłych gestach, przez co stawały się cudowne same w sobie. No dobra, te nieco większe, jak na przykład wyjazd do Grecji też były niczego sobie. 

One Night Chance // H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz