Dziś będę w to wierzyć

217 9 0
                                    

Nie pamiętam jak udało mi się przebukować bilet, nie pamiętam jak dotarłam na lotnisko, nie wiem jak znalazłam się w samolocie i nie wiem jak to się stało, że siedziałam w taksówce, w Polsce, w drodze do domu. Działałam podświadomie, myślami będąc nadal w moim mieszkaniu w Londynie. Katowałam siebie odtwarzając bez przerwy wydarzenia jakie miały miejsce jeszcze chwilę temu. Czułam, jakby nie należały do mnie, do mojego życia. Jakbym oglądała serial. Możliwe, że moje ciało i dusza nie były gotowe tego zrozumieć, bo wtedy zupełnie rozpadły by się na kawałki. Tak jak mój związek... Teraz już nie istniał. A skoro nie istniał on, nie istniałam i ja. Chociaż, czy to był związek? Jak mogłabym teraz przyznać, że byłam z kimś, kto okłamał mnie zanim w ogóle coś powiedział. Zbudowany na czym? Co było jego podstawą, gruntem? Kłamstwo, zdrada, cierpienie innej osoby. Za to moje cierpienie teraz jest plonem tego ziarna. Ziarna które zasiał Harry, patrząc mi prosto w oczy. 

Miałam być tu jutro, a jestem tu dziś. Całe szczęście, bo nie wiem, czy dałabym rade zostać w mieszkaniu chodź chwilę dłużej. Wiedziałam, że czeka mnie oskarżycielski wzrok mamy, ale nie obchodziło mnie to. Chciałam znaleść się w jej ramionach i przyznać, że miała rację. Chociaż wydaję mi się, że nie musiałabym nic mówić, aby zrozumiała. Zawsze, wracając do domu na święta byłam szczęśliwa, cieszyłam się widokiem znajomych okolic, dziś nie miały dla mnie znaczenia. Pokryte białym puchem domy, światełka rozwieszone między latarniami, sypiący z nieba śnieg, to wszystko dziś było niczym. Niczym i wszystkim, czego widzieć nie chciałam. Każdy jeden płatek wolno opadając na ziemie pokazywał, że nie daje mi już szczęścia. Czułam się wypruta z emocji, nie sądziłam, że po takich słowach będę odczuwać taką pustkę. Narazie nie czułam smutku, żalu, wściekłości, czułam się pusta. Nie docierało  do mnie, co tak naprawdę się wydarzyło i że właśnie straciłam moją miłość, nie dając jej nawet wydźwięku. Ona chciała latać, a ja ponownie będę musiała nauczyć się chodzić.

Kiedy wjechaliśmy do mojej rodzinnej miejscowości, od razu poczułam się bardziej jak w domu. Mijane ulice były mi dobrze znane i przynajmniej to poczucie dawało mi jakąś ostoję. Pan taksówkarz zatrzymał się przed domem. Było już ciemno, więc spodziewałam się, że dom oświetlać będą światełka, które co roku dumnie na nim wiszą, ale nic takiego nie zastałam. Jedynie włączone światło w salonie. Przynajmniej byli w domu, bo nawet przez chwilę nie przeszło mi przez myśl, że nie zastanę ich w domu. Nie wiem nawet, czy wzięłam kluczę. Nie spodziewali się mnie dzisiaj, ale jeśli światło oznacza, że są w domu - moje szczęście. Zaśmiałam się chwytając walizkę. Szczęście? A co to takiego?

Drzwi zaskrzypiały znajomo nie stawiając oporu, z głębi domu słychać było lekki śmiech mamy. Łzy momentalnie napłynęły mi do oczu. Potrzebowałam go usłyszeć, potrzebowałam jej znajomego tonu i jej słów. Odstawiłam walizkę, migiem zdjęłam  buty i pobiegłam do salonu,już nie zważając na krople łez pozostawianych za sobą.

Pierwsze co ujrzałam to moją mamę, która rzeczywiście uśmiechała się, cała w skowronkach, z lampką wina w dłoni. Zaś jej druga dłoń spoczywała na ramieniu mężczyzny. Potrzebowałam chwili, aby zrozumieć. To nie był mój tato, a ten gest nie był przyjacielski. Mogłabym przysiąc, że byłam świadkiem intymnej chwili. Potwierdzając moje myśli mężczyzna objął mamę w talii i szepnął coś na ucho, nie oddalając się od jej twarzy nawet o milimetr, na co ona ponownie odpowiedziała śmiechem. Jednak tym razem nie odezwała się we mnie tęsknota za tym odgłosem, za to ponownie, po raz nie wiem już który w ostatnim czasie, zrobiło mi się niedobrze. Jej wzrok trafił na mnie, a cholerne rumieńce, spowodowane dotykiem tego człowieka, teraz przeobraziły się w rumieńce strachu.

-Lisa? - jej zaskoczony głos docierał do mnie jakby z zaświatów -Co ty tu robisz? - zapytała odsuwając się od mężczyzny i odchrząknęła -Dzisiaj

One Night Chance // H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz