Tylko nie to

468 14 0
                                    


 -Hej, co to za mina? - Mary usiadła obok mnie na sali wykładowej, stawiając kawę przed moim nosem. Woń świeżego americano sprawiła, że chwyciłam kubek i pozwoliłam gorzkiemu płynowi spłynąć po gardle.

-Dziękuje, pyszna - Uśmiechnęłam się do przyjaciółki, kiedy na sale wkroczył wykładowca.

Historia designu z zasady była ciekawa, aczkolwiek wykładający ją profesor nie umiał nas zainteresować.

-Chciałam też wziąć śniadanie, ale nie odbierałaś i nie wiedziałam czy już jadłaś. - Szepnęła

Kurwa. Nie, nie, nie, nie. Tylko nie to. Dotknęłam się po kieszeniach. Nie wiem w sumie po co przecież nawet nie dotarłam do odpowiedniego pokoju, żeby zabrać telefon. Spotkanie Harrego sprawiło iż zapomniałąm po co się tam właściwie znalazłam. Nawet nie pamiętam drogi na uczelnie, zrobiłam to wręcz machinalnie zatopiona w żalu.  Załamka. Co ze mną nie tak, że przez te zielone oczy zapominałam o bożym świecie?  

-Zapomniałam o telefonie- wyznałam zrezygnowana

-Mogę pójść z tobą po zajęciach, ponoć budynek jest ogromny.

-Nie!- Powiedziałam normalnym głosem, ale w cichej sali zabrzmiało to prawie jak krzyk. Ludzie zaczęli zwracać swoje głowy ku mnie.

-Coś nie tak, pani Anderson? - Zapytał pretensjonalnie profesor

-Przepraszam - Odpowiedziałam skruszona i odwróciłam się od Mary.

Dobrze, że byłyśmy na sali wykładowej ponieważ nie mogła mnie zasypać milionem pytań odnoszących się do mojej reakcji. Jak miałabym jej wyjaśnić sytuacje w której znalazłam się rano. Dodatkowo obiecałam Harremu, że zatrzymam wszystko dla siebie. Byłam osobą która waży słowa i jeśli się na to zgodziłam to zamierzałam tak postąpić. Tylko, że ona już wiedziała... W zasadzie nie złamię obietnicy. Wręcz przeciwnie, będzie wiedziała, że to co się wydarzyło musi zostać między nami. Ależ to wszystko było pozbawione sensu. Przecież nawet jeśli bym komukolwiek o tym powiedziała i tak by nie uwierzył. Co więc kierowało tym mężczyzną, że postanowił tak się zachować. Nigdy w życiu go już nie zobaczę (Moje serce wcale nie ścisnęło się z żalu) A on mnie (Na tą myśl zapewne jego serce skacze z radości...) Więc po co ta szopka? Żeby mi uświadomić jak bardzo tego żałuję? Ciekawe czy zanim mnie zobaczył w biurze rozmawiał o mojej osobie. „Mówiłem ci że jej nie znam" może chodziło właśnie o mnie? O Lise żałujeżeciędotknąłem Anderson. Jeśli tak, to czemu ktoś jeszcze o tym wiedział? Może ktoś nas nakrył... W końcu ja nic nie pamiętam z końca. Sama jednak nie wiem czy teraz chciałabym się dowiedzieć.

Przyjaciółka położyła kartkę na moim kolanie. Sięgnęłam po nią i z trudem odczytałam co jest na niej napisanie. Mary chyba pomyliła się z powołaniem i powinna z takim stylem pisma zostać lekarzem. ~Co to za pojebana historia z tym telefonem?~ Uśmiechnęłam się pod nosem. ~oj żebyś wiedziała, że pojebana. Powiem ci w przerwie~ przekazałam kartę na ręce jej właścicielki i już wiedziałam, że ostatnią godzinę wykładu będzie siedzieć jak kura znosząca jajko. Roznosiła ją ciekawość, a ja dołożyłam oliwy do ognia potwierdzając, że jest o czym opowiadać.

Zarazem chciałam, aby wykład się skończył bo im dłużej słuchałam profesora tym mocniej chciało mi się spać. Jego monotonny głos rozlewał się po sali z której dochodziły tylko szmery i rzadziej szepty. Istna tortura. Nawet kawa, którą już zdążyłam skończyć nie pomagała. Z drugiej zaś strony wiedziałam co mnie czeka od razu po zakończeniu zajęć, a chyba nikomu nie jest łatwo opowiadać o tym jak dostało się kosza. Tym bardziej jeśli tego kosza dał ci Harry Styles. Chłopak który działa na ciebie jak nikt inny. I wstyd się przyznać, że mimo słów które usłyszałam tego ranka nadal o nim myślę w pobłażliwy sposób. Właściwie, że w ogóle o nim myślę. Dlaczego to nie jest takie proste jak z... no właśnie, nawet nie pamietam jak miał na imię. Zabawiliśmy się i wróciliśmy do swoich żyć. Tym razem to nie działało. Mogłam sama sobie próbować tłumaczyć, ale na nic to się zdawało i wiedziałam, że nie będzie łatwo odpuścić. Jeśli do gry weszło moje serce. Jestem na straconej pozycji. Czy chociaż raz mogłabym mieć władze nad swoimi uczuciami? Nie łączy mnie z nim nic oprócz tej felernej nocy a ja myślę o nim jakbym straciła kogoś więcej. Straciła... no właśnie. Jak można stracić coś czego się nawet nie miało...

W drodze na lunch wytłumaczyłam pobieżnie Mary co się wydarzyło, nie miałam siły na szczegółowe zwierzenia bo moje głupie serce ściskało się na samą myśl o tych zielonych oczach które miałam wrażenie, że mnie pragnęły kiedy winda się zamykała. Złudzenie.

-Co za chuj - Odpowiedziała krótko

Chyba zauważyła jak posmutniałam mówiąc o tych wydarzeniach, bo nie posypały się pytania.

-Na twoim miejscu zrobiłabym na złość i ogłosiła szaloną nockę z Harrym w porannych wiadomościach- Dodała z dumą w głosie

-Wiem Mary, wiem. Ale ja tego nie zrobie, znasz mnie.

-Chyba aż za dobrze - Dała mi kuśtyka w bok - To jak zamierzasz odebrać ten telefon, bo myślę, że nie chcesz wrócić już do firmy bliźniaków, mam tam pójść za ciebie?

-Ciebie nie wpuszczą, Arnold stoi na straży.

-Arnold?

-Nieważne- machnęłam ręką -Jedyną opcją jest Sara ale głupio mi ją angażować, bo w tym tygodniu jest zawalona uczelnią i pracą.

-Szkoda, że nie poznałyśmy kogoś od nich, kto pracuje z bliźniakami

-Właściwie- Zatrzymałam się w pół kroku- Ash ich przecież zna, mógł bygo stamtąd zabrać i dać mi jak się spotkamy - Powiedziałam szybko olśniona swoim pomysłem

-Spotkacie? - Mary uniosła brew

Nagle dotarło do mnie znaczenie moich słów. No tak, przecież jestem z nim umówiona. Harry zdecydowanie zabiera mi za dużo myśli.

-Taak - Mruknęłam - Zapomniałam ci powiedzieć, ale sama też o tym nie pamiętałam, aż do teraz. Mamy pójść na kolację w piątek.

-Jezu dziewczyno, zniknęłaś na jedną noc i nagle ugania się za tobą stado facetów

-Jeden facet - Poprawiłam

-Co nie zmienia faktu że przelecia...

-Cicho!- przymknęłam jej usta dłonią, nagle odniosłam wrażenie, że wszyscy nas słuchają- Nie wiadomo czy do tego doszło.Nie możesz nikomu o tym mówić, a ja nie chce o tego wspominać.

-Boli?

-Hm?- Spojrzałam na przyjaciółkę gdy wznowiłyśmy naszą trasę na lunch.

-Nie bądź niemądra, przecież widzę, że ci zależy.

Uśmiechnęłam się z żalem, miała rację. Nie nie mogłam jednak na to poradzić. Z czasem mi minie, mam tylko nadzieje, że szybko.

One Night Chance // H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz