Znów to samo

206 7 0
                                    

-Słucham? - odchrząknęłam wpatrując się w pana Willona jak w ducha

-Wiem, wiem „wielka gwiazda" Harry Styles, cóż za odpowiedzialność! - ironizował wykonując dziwne gesty rękami -Już tam znowu bez przesady - usiadł raptownie za biurkiem i spod lady wyciągnął dwie teczki -Ta jest dla ciebie - wysunął jedną w moją stronę -Ta jest dla ciebie - kolejna teczka powędrowała w stronę mojego towarzysza

Żadne z nas jednak się nie ruszyło nawet o milimetr.

-Do cholery weźcie te dokumenty i do pracy, nie mam dla was całego dnia - wsadził fajkę do ust i uniósł brew 

-Musisz je dokładnie przeczytać, podpisać to co jest do podpisania i mi oddać. W tym klauzule poufności jaką życzy sobie pan Styles - spojrzał na niego znudzony, po czym powrócił wzrokiem do mnie -Zrozumiano?

Nigdy nie rozwijał wątków, stwierdzał fakty i wypraszał osobę z gabinetu. Za każdym razem tak to wyglądało, więc nie powinno mnie to dziwić. Jednak teraz sytuacja była inna. Nie mogłam pracować z Harrym po tym co zaszło, a tym bardziej po wydarzeniach sprzed sekundy.

-Przepraszam, ale nie mogę przyjąć tego zlecenia - głos mi drżał, widziałam kątem oka jak Harry odwraca głowie w moją stronę

-Lisa - twardo powiedział pan Willson -Nie masz wyjścia, chyba, że nie chcesz już wykonywać tego stażu. Nie chcesz? - głos miał szorstki

-Oczywiście że chce - nerwowo przestępowałam z nogi na nogę

-No to zabieraj te dokumenty i swój zgrabny tyłek z mojego gabinetu

Zmroziło mnie na te słowa. On miał 60 lat i mówił właśnie o moim zgrabnym tyłku? 

-Hej... nie zwracaj się tak do niej - Harry podjął się w mojej obronie

-Chłoptasiu - pan Willson wstał -Nie będziesz mi mówił co ma robić. Zabierajcie te dokumenty i idźcie już, cholera jasna! - odszedł od biurka a ja ruszyłam do wyjścia.

Chciałam znaleść się jak najdalej od tego oblecha. Do moich szybkich kroków dołączyły jeszcze inne, widziałam czyje.

-Zaczekaj! - jego głos był zupełnie inny niż ten który usłyszałam w gabinecie.

-Harry, posłuchaj - zaczerpnęłam powietrza -Nie powinnam była robić tego co zrobiłam, przepraszam - odparłam i szybko ruszyłam dalej

-Twoja teczka

Na te słowa ponownie się odwróciłam, na tyle gwałtownie, że na mnie wpadł. W sekundę powróciły motyle w brzuchu, kiedy przytrzymał mnie w tali, abym nie upadła.

-Dziękuję - nie potrafiłam spojrzeć na jego twarz, nieśmiało odebrałam teczkę -I jeszcze raz przepraszam. Nie wiem co się ze mną stało tam w gabinecie. To był błąd.

Naprawdę czułam się winna, najpierw go olewając a póżniej całując bez żadnego "ale".

-Nie miałem z tym nic wspólnego - przystąpił krok do tyłu

Zdumiona uniosłam głowę.Cała wina rozlała się po ciele nie zostawiając po sobie ani śladu. Teraz byłam niemiło zaskoczona. Chciał mi wciskać kit, że wcale nie pożądał mnie tak, jak ja jego? Przełknęłam gulę, która narastała w gardle. Nie dość, że zjawił się tak niespodziewanie, a ja uległam wszystkiemu co reprezentował, bo cholera, nadal go kochałam, to jeszcze teraz chce udawać, że to co tam zaszło to tylko moja wina?

-Nie o tym mówię - zauważył moją minę -Chodzi mi o pracę, nie miałem pojęcia, że mi ciebie przydzielą. Nie zmusiłbym cię do kontaktu ze mną takim sposobem - głos miał łagodny

One Night Chance // H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz