Trzęsącą się ręką nacisnęłam przycisk dzwonienia i niespokojnie krążąc po kuchni przyłożyłam słuchawkę do ucha
-Przepraszamy, wybrany numer jest obecnie niedostępny
-Szlag by to!
Rozłączyłam się i sekundę później wybierałam numer Sary.
-Lisa, hej! - jej radosny głos nieco mnie ukoił -Co tam?
-Ash dzwonił do mnie wczoraj...
-Boże jak dobrze, tak się martwiłam, gdzie jest? - wypuściła powietrze tak głośno, jakby przez cały czas braku kontaktu z chłopakiem trzymała je w płucach -Całe szczęście, nie wiem czy nie wzywałabym już policji, bo to przesada - spoważniała
-Sara - przerwałam jej, głos miałam napięty -Nie odebrałam
-Co?
-Nie było mnie przy telefonie, potem padł i zobaczyłam dopiero przed chwilą, a gdy oddzoniłam - westchnęłam -Chyba wyłączył telefon - odparłam
Jej milczenie było niesamowicie wymowne, aż kuło mnie w uszy.
-Sara? - przestałam mieć pewność czy jeszcze jesteśmy na lini
-Miałaś jedno cholerne zadanie, odebrać ten telefon - odparła poważnie -Nie zadzwonił do mnie, tylko do ciebie, a ty nie odebrałaś... - ostatnie zdanie brzmiało, jakby wcale nie było skierowane do mnie, niejako próbowała zrozumieć co właściwie się stało.
Tym razem to ja zamilkłam. Jej ton sprowadził mnie na ziemie, poczułam się jak na dywaniku u dyrektorki za złe zachowanie. Pomijając fakt, że zadzwonił do mnie, a nie do niej... Cholera, chyba przestaję mieć wątpliwości, że rzeczywiście coś do mnie czuję. Z Sarą był umówiony kilka dni temu, a po całym milczeniu to do mnie zadzwonił.
-Przepraszam, po prostu mnie to przerasta - przerwała milczenie, ale nadal miała twardy ton, który mógłby rozbijać mury -Dzwonił, przynajmniej tyle...
-To ja przepr...
-Musze lecieć Lisa
Rozłączyła się bez pożegnania, mi również nie pozwalając dokończyć zdania. Policzki piekły mnie z poczucia winy, a udawany spokój w głosie Sary wcale mi nie pomógł. Może nawet nie powinnam jej była mówić, jak zawaliłam sprawę. Naprawdę, akurat wtedy przypomniało mu się, że nie jest sam na świecie... Złość na siebie przelała się teraz w złość na niego. Nie zachowywał się racjonalnie, więc czemu mam mu pobłażać? Przynajmniej w myślach. Zniknął i zamilkł na kilka dobrych dni, a gdy ja raz nie odbieram to wyłącza telefon. Czemu, Ash do cholery, czemu?
"Może wcale nie wyłączył telefonu?" Ta myśl pojawiła się nagle, zupełnie zmieniając moją perspektywę. Co jeśli to nie on wyłączył telefon... A jeśli coś mu się stało? Tylko jeden telefon, zdążył wykonać tylko jeden telefon... Panika zalała ciało, ale próbowałam uspokoić szalejące myśli. Nic złego nie mogło mu się stać. Po prostu nie mogło. Nie i tyle!
Rytmiczne udeżanie paznokciami o blat dobiegło do moich uszu i dopeiro wtedy zoriętowałam się, że to ja. Woda na herbatę zdążyła wystygnąć więc nastawiłam ją ponownie. Coś czuję, że moja mantra brzmiąca "Harry ogarnij się" właśnie przeobraża się w "Ash oby ci nic nie było" Między młotem a kowadłem...
Telefon rozświetlił się od nowej wiadomości tekstowej zwracając tym moją uwagę. Nie zwlekałam z odczytaniem
„Kochanie, razem z tatą będziemy czekać na lotnisku. Kochamy Cię"
Widzę, że broń na święta została zawieszona. Czyli jednak jakaś dobra wiadomość dziś do mnie dotarła. Trochę się wszystko wali, ale dam radę. Nie mogę pozwolić na zmarnowanie świąt, nawet jeśli oznacza to chwilowe odcięcie się od codzienności... Chociaż, czy nie na tym polegają święta? Na odrzuceniu zmartwień i trosk. Są magiczne, nie dlatego, że klei się miliony pierogów i sprząta cały dom, ale dzięki kilku pięknym godzinom, kiedy jedyne co się liczy to bliscy i ten brak zmartwień.
CZYTASZ
One Night Chance // H.S.
FanfictionLisa nie spodziewała się, że skończy tę imprezę urwanym filmem. Filmem w którym główną role zagrał Harry Styles. Tym bardziej nie spodziewała się, że nie będzie to zwykłe one night stand. Ich losy od tej nocy nieustannie zaczną się plątać. Czy ta...