Sam na sam

281 11 1
                                    

Siedziałam w aucie i czułam dłoń Harrego na swojej. Zerkał na mnie z ukosa z nieodgadnionym uśmiechem na twarzy. Czułam się atrakcyjna i piękna, ale nie przez makijaż, czy cudowną czarną sukienkę. To jego wzrok sprawiał, że byłam piękna. W jego oczach odbijał się mój blask, który mi przekazywał. Nie potrzebowałam potwierdzenia w niczyich słowach. Chwycił mnie za rękę od razu, jak tylko opuściliśmy auto i pokierował w stronę ogromnego pensjonatu. Dokoła krążyły auta droższe niż cały mój dobytek, a osoby które dało się zauważyć przed wejściem wyglądały jak z okładek magazynów. Na szczęście nie były to same osobistości, ponieważ peszyłaby mnie sama wizja przebywania wśród nich. Na to nie byłam jeszcze gotowa. Nie wiem, czy wybrałabym się na tą imprezę, gdyby zestaw gości był inny. Jednak urodziny osoby z ekipy nie brzmiały tak źle.

-Nie musisz się stresować słońce, jestem obok - szepnął i pogładził mnie po ramieniu

Z jego słowami w głowie ruszyłam do wejścia. Kolejny raz tego dnia moja szyja musiała znosić nadmierne obroty głowy spowodowane niesamowitym wnętrzem. Mieniło się od kryształowych żyrandoli i srebrnych stołów. Czarne marmury, francuskie okna, ogromny parkiet, niesamowity bar. Mimo iż nie nigdy nie byłam w tak luksusowym miejscu, musiałam przyznać sama przed sobą, że nie czuje się tu dziwnie. W mojej czarnej, obcisłej kreacji, srebrnych butach na obcasie i ciemnym smokey eyes wyglądałam jak element wystroju. Idealnie się wpasowałam. Harry wyglądał równie obłędnie. Czarne spodnie, czarna koszula, czarna luźna marynarka. Monochromatycznie, a tak zajebiście. Nie żebym mówiła tak tylko dlatego, że to mój Harry. On naprawdę wyglądał zjawiskowo. Jeszcze te  cudowne loki, wyglądały, jakby spędził z lokówką pół dnia. Nie dziwiło mnie więc, że wiele osób się za nim oglądało, gdy ich mijaliśmy. A mijaliśmy większość osób. Witaliśmy się z tylko niektórymi. Mike, Amber, Stan, Tatiana... Imiona krążyły po mojej głowie, ale już nie wiedziałam do kogo należały. Wszyscy okazywali lekkie zdziwienie widząc mnie z Harrym , niektórzy uśmiechali się pt:"W końcu jest szczęśliwy" inni zaś spojrzeniem się dziwili. Jednak nie bardzo mnie to obchodziło. Nie kiedy czułam jego dłoń na mojej taili.

Pół wieczoru przegadaliśmy z Georgem i Evą jego dziewczyną. Dla Harrego były to najbliższe osoby na tej imprezie. Nie znał tu wszystkich, a solenizant był tylko dobrym znajomym. Między zażyłymi dyskusjami, wlewaliśmy w siebie przepyszne drinki.

Za oknami zrobiło się ciemno, ludzie tłoczyli się na parkiecie. Poczułam ciepłą dłoń na udzie, tuż przy skrawku sukienki. Momentalnie wywołało to u mnie podniecenie. Kiedy do uszu dotarła  piosenka „The Hills" The Weekend a alkohol coraz śmielej przepływał przez moje żyły podniosłam się z krzesła i zanim wykonałam mój plan, zbliżyłam usta jak najbliżej jego ucha i szepnęłam.

-Idę na parkiet - moja dłoń przepłynęła przez jego klatkę piersiową

Nie czekając na odpowiedz ruszyłam. Szłam środkiem czując, że wzrok Harrego wcale nie skupia się już na rozmówcach. Wystarczyło kilka kroków i moje biodra już pływały do dźwięków piosenki. Zamknęłam oczy i zaczęłam tańczyć. Wiedziałam, że na mnie patrzy, co niezmiernie mnie jarało. Czułam się w tym momencie taka wolna, taka szczęsliwa. Z półprzymkniętych powiek ujżałam jego wygłodniałe spojrzenie. Kręcił nieco głową w półuśmiechu. Poklepał miejsce które dopiero co opuściłam, chcąc mnie przywołać. Mimo że moje ciało również tego chciało, uśmiechnęłam się jedynie i sama przywołałam go dyskretnie dłonią. Po czym ruszyłam wgłąb parkietu ponownie zatapiając się w tańcu i muzyce. Przypomniała mi się impreza na której się poznaliśmy, wtedy nie wiedziałam, że to on zaczął ze mną tańczyć, póki go nie zobaczyłam. Moje ciało go wyczuło, ale umysł nie miał pojęcia. Teraz i czułam i wiedziałam że przyjdzie. Potwierdziło się to jak tylko poczułam silne dłonie na biodrach, zaciskały się mocniej przy każdym ruchu. Tylko jego palce potrafiły zostawiać palący ślad na ciele. Cofnęłam się, aby poczuć jego ciało przy swoim, plecami przyległam do klatki piersiowej i jeszcze śmielej wywijałam biodrami. Ocierałam się o niego niepoprawinie, ale lubił to, nie przerywał tej zabwy. Zaczynało rosnąć we mnie pożadanie. Dłońmi podjechał nieco wyżej, tuż pod piersi zatrzymując się zapewnie przez miejsce w którym byliśmy. A ja w myślach błagałam aby wszyscy zniknęli. Żebym była jedynie ja i on, tak jak to właśnie było w mojej głowie. Mrowienie w podbrzuszu było coraz silniejsze.

-Lisa - chrypnął

Nie przerywałam tańca, chciałam jeszcze chwilę pomęczyć jego i siebie. Kiedy palce zaciskały się coraz mocniej czułam, że ledwo wytrzymuję, aby nie zrobić z nich lepszego użytku.

Odwróciłam się i nie zwarzając na nic wpiłam się w jego usta. Przez sekundę okazał zdumienie, ale po tym od razu odwzajemnił pocałunek. Dłońmi błądziłam po jego torsie. Narastające pragnienie wypełniało mnie całą, skrawek po skrawku.

-Chodźmy stąd - ciepły podmuch otulił moje ucho, przynosząć tym samym zachrypnięty głos

Złapałam go za rękę, zdając się na jego wole. Tam gdzie pójdzie, tam pójdę i ja.

Oczy wbite miałam w jego plecy. Po marynarce nie było śladu, więc nagie ramiona chronił jedynie cienki materiał koszuli To jak poruszały się podczas tego marszu... Chryste, on mnie tym hipnotyzował. Jego zapachach maskował wszystkie inne. Tło wokoło było tylko rozmazaną plamą. Nie miało dla mnie znaczenia. Chciałam tylko jednego. Poczuć go.

Opuściliśmy budynek, ale nie poczułam zimna które nas przywitało. Nie tylko znów oblał mnie benzyną, on już żucił zapałkę. Prawie na niego wpadłam kiedy zatrzymał się i odwrócił. Puścił dłoń i patrząc mi prosto w oczy wyszedł poza zadaszenie i dopeiro wtedy ujrzałam deszcz, a do uszu dotarł jego łomot. Zasadniczo nie deszcz, a ulewa Stał mokry, czekając aż dołączę. Nogi nawet nie próbowały protestować. Zbliżyłam się do mojego mężczyzny.

-Zechciałaby pani ze mną zatańczyć - wyciągnął szarmancko dłoń, świdrując mnie ciemnym spojrzeniem

Pochwyciłam ją bez zastanowienia. Ciężkie krople zimnego deszczu, parowały na mojej skórze. Tego ognia nic nie zgasi. Wokoło nie było dla mnie nic, wszechświatem był on. Dłoń w dłoń, prowadził mnie w powolnym tańcu. Woda obmywała nas ze zmartwień, myśli, obaw. Zostało czyste pożądanie. Jego włosy przyległy do twarzy, moje zrobiły to samo. Tors odznaczał się pod ciemną koszulą przyczepioną do każdego milimetra skóry. Zagryzłam wargę nie mogąc zapanować nad szybszym oddechem. Wizja, którą kiedyś roztaczałam w głowie była niczym w porównaniu do rzeczywistości. Ale w jednej kwestii miałam rację, nie tylko deszcz sprawiał, że byłam mokra.

-Taki deszcz lubisz? - chrypnął

Nie umiałam odpowiedzieć. Nie miałam słów. Czułam się tak cholernie zakochana. Wzięłam głębki wdech zanim spojrzałam w górę. W jego oczy. Spodziewałam się szmaragdowych gromów. Spadających na mnie. Musiałam się przygotować. Jeden ruch głową, uniesienie powiek. Zatopiłam się w jego spojrzeniu. Był tak blisko, miałam jego usta przy swoich. Na rzęsach zatrzymały mu się krople, skóra świeciła odbijając lampy. Był dla mnie. Tylko mój. Wymienialiśmy się oddechami, nie mogąc się zdecydować czy chcemy dalej się w siebie wpatrywać. Bałam się, że nie dam rady kiedy tylko posmakuję tych warg. Krążyłam pomiędzy zielenią a czerwienią. Obydwa światła pozwolały mi na kontynuacje podróży. Zakradłam się dłonią na klatkę piersiową i złapałam za koszulę. Przygryzł wargę wywołując tym samym moje zduszone jęknięcie. Wzmocnił uścisk na tyle mojej szyi, iskry wypalały ślad w skórze. Stałam się jedną z tych kropel przylegając całą sobą do jego ciała. Byliśmy na naszej osobnej planecie. Ucisk w talii powoli staczał się w dół. Musnęłam ustami jego.

-Pocałuj mnie

Moja prośba rozpłynęła się pod naciskiem jego ust. Czułam krople wody kłócące się o miejsce na naszych ustach. W klatce piersiowej szalał ogień. Bitwa żywiołów rozgrywała się na moim ciele. My jednak nie walczyliśmy. My tańczyliśmy. Jego wargi łaskawe dla moich, jego dłonie silne dla mojego ciała. Chłonęłam jego smak, zapach, dotyk. Ogłuszał mnie. Kiedy lekko ugryzł mnie w wargę jęknęłam uginając się pod nim. Powoli się odsunął, w oczach ujrzałam własne uczucia. Pragnienie, pożądanie. Seksowny uśmiech spłynął na jego twarz, odchylił głowę do tyłu i szepnął do nieba

-Ja pierdolę - zwrócił wzrok na mnie -Jesteś niesamowita Lisa

-Chodźmy gdzieś - mój głos był ciężki, dźwigał tony pożądania.

Chciałam go. Chciałam naszego spełnienia. Chciałam go czuć, smakować, dotykać. Sam na sam. Nie musiałam tego mówić, bo rozszyfrował moje pragnienia z oczu. Chwycił moją dłoń i pociągnął za sobą.

One Night Chance // H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz