82.

140 24 4
                                    

ㅡ Jak się czujesz?

ㅡ W jakim sensie? ㅡ Spojrzałem na niego niezrozumiale. Akurat siedzieliśmy w kuchni jedząc kolację przygotowaną przez Chima, gdzie mu pomagałem oczywiście.

ㅡ Wróciłeś z misji, Guk. O to pytam. Co się działo?

ㅡ Jak ci opowiem to mnie już nie puścisz.

ㅡ Wiesz, że bym cię nie puścił nawet teraz. ㅡ Mruknął.

ㅡ Wiem. ㅡ Westchnąłem wstając i podwijając bluzkę. ㅡ I tak byś się dowiedział.

ㅡ Co ci się stało? ㅡ Spytał podnosząc się z miejsca i dotykając szwów.

ㅡ Nie wiem kiedy oberwałem. Nawet tego nie poczułem. ㅡ Wyznałem wzdychając.

ㅡ Co się tam stało?

ㅡ Jakbyś nigdy nie był na wojnie. ㅡ Wywróciłem oczyma za co dostałem w ramię. ㅡ No dobra, dobra. Nie wiem od czego zacząć...

ㅡ Od początku.

ㅡ Pojechaliśmy na misję... Gdy spaliśmy rzucili gaz usypiający, a potem obudziliśmy się związani, ale kiedy zdołaliśmy się uwolnić nikogo nie było. Nie wiemy kto nas uwięził i po co. ㅡ Wzruszyłem ramionami czując jak dłonie zaczynają mi drżeć. ㅡ Może dokończę później?

ㅡ Dlaczego?

ㅡ Po prostu. ㅡ Odparłem chowając dłonie do kieszeni.

ㅡ Guk...

ㅡ Z mojej winy straciłem żołnierza. Nie chcę ci tego opowiadać.

ㅡ Jak z twojej winy? ㅡ Zdziwił się. Pokręciłem przecząco głową idąc do salonu.

ㅡ Wpadliśmy w zasadzkę. ㅡ Zacząłem. ㅡ Zaczęli do nas strzelać. Gdybym posłuchał, żebyśmy wyszli tylnym wyjściem nie było by tego wszystkiego, a tak... odrzuciłem ten pomysł nie sprawdzając czy jest tam w ogóle bezpiecznie. ㅡ Powiedziałem cicho czując w oczach łzy. ㅡ Kim Dochang. Tak miał na imię ten chłopak, który przeze mnie stracił życie, za które byłem odpowiedzialny. Gdy byliśmy podparci do muru, bez drogi ucieczki Do kazał nam uciekać tylnym wyjściem mówiąc, że będzie nas osłaniał. Nie pozwoliłem mu na to, bo to ja musiałem chronić swoich ludzi, dlatego zacząłem ich osłaniać, a gdy wyszliśmy z daleka zauważyliśmy konwój. Myślałem, że to już koniec, że w końcu wrócimy do domu. Byłem głupi, że tak łatwo straciłem czujność na polu bitwy. To pewnie wtedy musiałem oberwać, ponieważ po tym Do zakrył mnie swoim ciałem obrywając kilka razy. Dlatego to moja wina. ㅡ Wyszlochałem chowając twarz w dłoniach. ㅡ Pozwoliłem mu umrzeć na swoich rękach.

ㅡ Jungkook to nie twoja wina. ㅡ Szepnął przytulając mnie.

ㅡ To ja straciłem czujność ciesząc się powrotem do bazy. ㅡ Wyłkałem.

ㅡ Ale nie kazałeś mu cię osłaniać. Zrobił to z własnej woli. Ważne, że byłeś w jego ostatnich chwilach życia.

ㅡ Obiecałem mu, że przekaże jego rodzinie, że ich kocha. Mam tam jechać jutro. Nie dam rady tego zrobić.

ㅡ Jungkookie dasz radę. Mogę jechać nawet z tobą.

ㅡ Nie. Zostań tutaj. ㅡ Pociągnąłem nosem bardziej go przytulając. ㅡ Tak będzie lepiej.

ㅡ Po tym wróć do mnie, dobrze?

ㅡ Jak długo zamierzasz tutaj być?

ㅡ Umowę mam do końca miesiąca.

ㅡ I po tym wrócisz do Seulu?

ㅡ Gdzie ciebie i tak nie będzie? Zaraz znowu wrócisz do jednostki na kilka miesięcy. Znowu będę się bił z własnymi myślami sam w czterech ścianach.

Military love/ KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz