24.

203 25 4
                                    

Wieczorem przyjechali po moje rzeczy, gdzie zawieźli je do kwatery. Stwierdziłem, że pojadę swoim samochodem za nimi. Na szczęście się zgodzili.

ㅡ Wróć szybko.

ㅡ Nie ode mnie to zależy. Wyjaśnij wszystko dyrektorowi, ale nie mów za dużo. Po prostu musiałem wyjechać w pilnej sprawie. Coś czuję, że nie wrócę do końca roku szkolnego.

ㅡ Jungkookie... ㅡ Szepnął przytulając mnie jak najmocniej.

ㅡ Jiminnie wrócę, ale nie wiem kiedy. Do tego czasu.... Ty z kimś innym.... ㅡ Urwałem.

ㅡ Nie. Nie chce nikogo innego. Sam powiedziałeś, że nie zrywamy.

ㅡ Tak, ale nie wiadomo czy w ogóle wrócę. ㅡ Mruknąłem. ㅡ Jeśli będzie zbyt długo... Nie trać czasu na czekanie na mnie. Znajdź sobie kogoś innego, dobrze? Nie zaprzeczaj. Muszę już iść. ㅡ Oznajmiłem słysząc klakson wozu wojskowego.

ㅡ Kocham cię. Dbaj o siebie.

ㅡ Też cię kocham Jiminnie. Nie płacz zbyt długo i jedz dużo. Do zobaczenia. ㅡ Powiedziałem całując go w usta na dłuższy czas, a następnie się odsunąłem wsiadając do samochodu odjeżdżając. Z bolącym sercem patrzyłem w lusterko widząc jak młodszy oddalał się o kolejne kilka metrów. Będzie mi go brakowało. Nie sądziłem, że tak potoczą się sprawy. Choć ojciec przed nimi w liście mnie przestrzegał. Mam nadzieję, że szybko to się skończy.

Po kilkunastu minutach dotarliśmy na miejsce. Był to dom w głębi lasu, zakamuflowany ogromnymi krzakami i drzewami. Sam ledwo go zobaczyłem. Zaparkowałem wysiadając z samochodu.

ㅡ Pomożemy ci się rozpakować, a potem pojedziesz z nami do jednostki. ㅡ Rzekł jeden z żołnierzy.

ㅡ Jak bardzo mnie nie lubicie? ㅡ Spytałem obojętnie krzyżując ręce na piersi.

ㅡ Nie jesteś nawet żołnierzem, a stopień twojego ojca nikogo nie obchodzi. Czemu mamy cię chronić co? ㅡ Fuknął podchodząc do mnie bardzo blisko. Już odkąd przyjechali pod mój dom, widziałem ich niechętny wzrok. ㅡ Ryzykujemy życie dla takiego gówniarza jak ty.

ㅡ Dziękuję za szczerość. ㅡ Uśmiechnąłem się czym go zdezorientowałem. ㅡ Ale to nie moja wina. To rozkazy z góry, a nie wiedziałem, że mój ojciec miał wrogów. ㅡ Wzruszyłem ramionami podchodząc do samochodu i wyjmując karton dwóch rzeczy.

***

Pierwszy trening nie należał do najprzyjemniejszych, a zwłaszcza, że przydzielili mnie do jednostki specjalnej niż tej zwykłej. Tu trenowali dwa razy ostrzej i ciężej.

ㅡ Jeon rusz się! ㅡ Krzyknął kapitan kładąc nogę na mych plecach i mocno naciskając, gdy robiłem pompki. Syknąłem, lecz resztkami sił podniosłem się by znowu się nachylić. ㅡ Niżej. ㅡ Warknął przyciskając mnie do ziemi, której dotknąłem nosem. Ramiona zaczęły drżeć z wysiłku i wycieńczenia. Struszki potu spływały po całym moim ciele, a oddech był nie równomierny. ㅡ Musisz być najlepszy od nich wszystkich by przeżyć. Nie możesz sobie pozwolić na zmęczenie.

ㅡ Aish... ㅡ Krzyknąłem z bólu upadając na ziemię.

ㅡ Kazałem ci przestać?! ㅡ Krzyknął. ㅡ Wstawiaj! ㅡ Rozkazał. Posłusznie wykonałem polecenie. ㅡ Możesz nawet stracić przytomność, ale jesteś tu by stać się żołnierzem, a nie żółtodziobem. Dwadzieścia kółek bez zatrzymywania się. Wszyscy! ㅡ Krzyknął patrząc na resztę. Każdy zmierzył mnie wrogim wzrokiem wykonując rozkaz. Ruszyłem truchtem przed siebie.

Military love/ KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz