II.3.

448 56 4
                                    

Sprzątanie zajęło mi cały dzień, ale byłam na takiej adrenalinie, że nawet nie poczułam zmęczenia. Pewnie poczuję jutro. Wieczorem zrobiłam sobie kolację i położyłam się spać, obmyślając plan na kolejny dzień.


25 czerwca 2021

W piątek rano wyrwał mnie ze snu budzik. Wstałam, choć byłam niewyspana i pełna najgorszych przeczuć. Nie tylko dlatego, że to był ostatni dzień na podjęcie i przekazanie mojej decyzji redaktorowi naczelnemu. Źle spałam w nocy, śniły mi się koszmary, budziłam się i nasłuchiwałam, czy ktoś nie włamuje mi się do mieszkania. Byłam kłębkiem nerwów.

Prysznic trochę mnie obudził, ale nie na tyle, żeby walczyć z wiatrakami. Kawa pomogła wskoczyć na właściwy tor, croissant z dżemem morelowym dodał energii, a sok pomarańczowy orzeźwił. Pozostało przygotować się na spotkanie z szefem tak, żeby startować z jak najwyższej pozycji negocjacyjnej. Zabrali mi wszystko. Jedyne, do czego nie mogli się dobrać, to ja – moja pamięć, moje tajemnice, moja godność osobista. Nie mogli ani kupić, ani zdobyć mojego słowa.

Charles już na mnie czekał. Nawet rozpromienił się na mój widok. No cóż, mimo niewyspania postarałam się, żeby wyglądać jak najlepiej. Postawiłam na profesjonalny look. I się nie przeliczyłam.

– Jaka jest twoja decyzja, Gaëlle? – spytał naczelny.

– Podtrzymuję dotychczasową decyzję, że nie przekażę ludziom Derennes'a nic, co zdobyłam w moim uczciwym i rzetelnym śledztwie – wyrecytowałam, zastanawiając się, czy Charlie nie nagrywał mnie czasem na potrzeby swojej późniejszej przeprawy z zarządem.

– To znaczy?

– Fakt, że ukradli mi komputer niczego nie zmienia. Niczego ode mnie nie dostaną. A na potrzeby oficjalnych oświadczeń możesz mówić, że na moich służbowych komputerach, które zostały udostępnione stronie przeciwnej w wyrazie dobrej woli, niczego nie znaleziono.

– A co mam powiedzieć zarządowi?

– Prawdę. Kradzież komputerów nic im nie dała. Oficjalnie podtrzymuję zdanie, że powinni się określić. Nieoficjalnie zaś ciągle jestem w posiadaniu materiałów obciążających Derennes'a i chuj może mi naskoczyć! – Ostatnie słowa wypowiedziałam nawet ostrzej i głośniej niż powinnam.

– Zrozumiałem, Gaëlle. Nie ugniesz się ani na centymetr.

– Właśnie!

– A co do drugiej sprawy?

– Chodzi ci o Hughesa? Czy o moje odejście z pracy?

– O oba. Muszę cię oficjalnie zwolnić, żeby zarząd nie miał wątpliwości, że wyciągnąłem konsekwencje wobec twojej niesubordynacji.

– Czasem lubisz jak jestem niesubordynowana. – Puściłam do niego oko.

– Tylko prywatnie, Gali. Zawodowo jesteś wrzodem na dupie, który nie dość, że boli, to jeszcze ciężko go dosięgnąć.

– Pięknie podsumowałeś naszą służbową relację.

– Nie chcę twojej krzywdy, wiesz o tym doskonale...

– Wierzę ci – przerwałam mu.

– Dlatego – ciągnął niewzruszony – rozwiążemy kontrakt z ostatnim dniem czerwca, ale zachowasz prawo do wynagrodzenia za następne pół roku, płatnego z góry.

– To taki rodzaj odprawy?

– Możesz to nazwać jak chcesz. Płacę ci do końca roku, żebyś nie zginęła z głodu, jeśli nie uda ci się zacząć zarabiać w ciągu najbliższych miesięcy. Wiem, że masz dług, kredyt...

PLAYBOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz