VIII.2.

384 53 9
                                    

9 grudnia 2021

Montreal przywitał nas śnieżną pierzynką. Nawet na północy Francji to była rzadkość. No, może w okolicach Lille śnieg się trafiał, ale ani w Paryżu, ani w Bretanii to nie było częste zjawisko. Pomyślałam sobie, że chciałabym zaprosić kiedyś rodziców na takie białe święta. Gdziekolwiek.

Alex i Max wyglądali na zamyślonych. Byłam ciekawa, co się dzieje w ich głowach, ale żaden z nich nie był skory do rozmowy. Za to Cindy i Minnie klepały bez opamiętania, jakby dla równowagi. Zastanawiałam się, jak to pogodzić, bo to było naprawdę dziwne.

Kiedy rozłożyliśmy się z hotelu, Alex i Max oznajmili, że wychodzą na miasto i nie będzie ich do późna, a najpewniej wrócą jutro rano. Jasne – pomyślałam sfrustrowana. Wy się możecie bawić, gdziekolwiek jesteście. Rozrywkowi chłopcy.

– A co my mamy robić w tym czasie? – spytałam.

– Co tylko chcecie – oznajmił szef. – Ale jutro macie być gotowe na spotkanie z zarządem Lagrange SARL*.

– A możemy dziś iść na zakupy? – zaszczebiotała Minnie.

Cindy jej ostrożnie przyklasnęła, kiedy Alex się zgodził.

– Tylko pamiętajcie, że dolar kanadyjski ma inny kurs niż amerykański – zażartował. No fakt, mogły tego nie wiedzieć, w końcu to typowe Amerykanki. – I zabierzcie ochroniarza.

– A ja co mam robić? – spytałam zdegustowana. No bo zakupy?

– A nie chcesz iść na zakupy z dziewczynami? – zakpił.

– Nie! – Spiorunowałam go wzrokiem. – Chcę coś interesującego, czego nie ma nigdzie indziej. Nie będę szlajać się po dyskotekach czy klubach, jak wy, ani po sklepach, jak one. Co tutaj można robić?

– Mam coś dla ciebie, ale to dopiero na wieczór – oznajmił.

– Co?

– Bilet na przedstawienie. – Podał mi kawałek zadrukowanego papieru.

– Cirque du soleil? Ty wiesz, jak ciężko jest dostać te bilety??? – Byłam w szoku, bo sama kiedyś próbowałam dostać się na ich występ w Paryżu, ale za późno się zreflektowałam, a ceny u koników biły na głowę zdrowy rozsądek.

– A co to? – zainteresowały się dziewczyny.

– Kanadyjski cyrk, w którym występują tylko ludzie – odpowiedziałam pobieżnie.

– Eee, nudy. Pokazaliby chociaż tygrysa – jęknęła Minnie, a Cindy zgromiła ją wzrokiem.

– Wykorzystywanie dzikich zwierząt jest nieetyczne – pouczyła koleżankę.

– A oswojonych małp, jak ty? – odgryzła się Minnie.

Oboje z Alexem parsknęliśmy śmiechem.

– Ja chociaż skończyłam studia, idiotko – burknęła Cindy.

– Ja też.

– Ale tylko bachelor's degree**! I to z biznesu. A ja jestem lekarzem.

– Rezydentką, a nie prawdziwym lekarzem – odgryzła się znowu Minnie, na co Cindy strzeliła focha.

Nie chciałam im mówić, że Hughes nie zatrudnił ich raczej dla dyplomów, ale potem pomyślałam, że przecież tak właśnie było. On wybierał na asystentki tylko wystarczająco inteligentne kobiety. I do tego bardzo piękne. Wyjątek zrobił dla mnie.

– Koniec dyskusji. Mam tylko jeden bilet i na przedstawienie idzie Gaëlle – zarządził Alexander. – Wy macie tysiaka na zakupy – dodał pojednawczo. – Niech będzie, że to wasza premia za ten wyjazd.

PLAYBOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz