IV.8.

393 56 18
                                    

Spędziłam cudowny weekend z Cédrikiem w Quemper-Guézennec. Odwiedziłam też rodziców, ale – o dziwo – nie gniewali się, że śpię z facetem u niego. Chyba go polubili.

Chodziliśmy nad rzekę, byliśmy nad morzem, jeździliśmy do restauracji albo jedliśmy w oberży. Patrick prychał za każdym razem, kiedy migdaliliśmy się przy barze na jego oczach. Byłam taka szczęśliwa!

Niestety, wszystko, co dobre, kiedyś się kończy, a weekend właśnie dobiegł końca.

W niedzielę rano, kiedy jedliśmy śniadanie w domu państwa Le Royów razem z nimi, Patrickiem i jego żoną, usłyszeliśmy straszne walenie do drzwi. Patrick poszedł otworzyć. Po chwili wrócił z nie najciekawszą miną.

– Bracie, to do ciebie – powiedział, odwracając wzrok.

– Kto? – zdziwił się Cédric.

Patrick nie musiał odpowiadać, bo po chwili do jadalni wpadła piękna i bardzo wściekła kobieta.

– Dzień dobry, Laylo. Dlaczego wtargnęłaś do naszego domu i zakłócasz nam śniadanie? – spytał spokojnie pan Le Roy. Pani le Roy z kolei miała zaciśnięte usta, jakby bała się cokolwiek powiedzieć.

– Dzień dobry, drodzy teściowie – sarknęła brunetka. – Widzę, że już macie nową synową. – Nie zaszczyciła mnie jednak spojrzeniem, piorunując wzrokiem Cédrica.

A więc to jest jego była żona. Prawie była – przypomniałam sobie, bo przecież byli w separacji i w trakcie rozwodu.

– Czego chcesz? Po co tu przyjechałaś? – syknął Cédric.

– Przyjechałam po swojego męża – odburknęła – ale widzę, że muszę się już nim dzielić.

– Nie masz męża, Laylo – odpowiedział spokojnie, choć widziałam, że był wściekły. – Jesteśmy od dwóch lat w separacji i w trakcie rozwodu.

– To ciekawe, że parę tygodni temu o tym zapomniałeś – prychnęła z wyższością.

– To był błąd – odpowiedział, unikając jednak mojego wzroku. – I już się nie powtórzy. Wracaj do siebie i spotkamy się na drugiej sprawie rozwodowej. Mam nadzieję, że ostatniej, bo nie chcę cię więcej widzieć. Zamieniłaś parę lat mojego życia w koszmar, a teraz jestem wolny i szczęśliwy.

– Wolne żarty! Nic z tego! Bez ciebie nie wrócę – powtórzyła jak zdarta płyta.

Cédric się roześmiał, zawtórował mu ostrożnie Patrick. Pozostali świadkowie tej wymiany zdań milczeli. Ja też, choć miałam ochotę stamtąd zniknąć.

– Nie wrócę z tobą nigdzie. Od dawna nie mieszkamy razem.

– Wrócisz! Dziecko musi mieć ojca – dodała triumfująco.

O nie! Nie znowu to! Błagam, nie... W tym momencie mój nowy świat, który próbowałam ostrożnie budować, runął jak domek z kart. Drugi raz w moim życiu facet, z którym wiązałam przyszłość, zrobił dziecko innej kobiecie. To się nie może powtórzyć...

Cédric zaniemówił. Pozostali przy stole spuścili wzrok. Tylko ja nagle poczułam, że muszę się stamtąd ewakuować jak najszybciej i jak najdalej.

– Twoja żona ma rację, dziecko musi mieć ojca – powiedziałam, wstając od stołu. –Przepraszam, muszę już iść – dodałam. – Dziękuję za śniadanie, było pyszne. – Wróciłam szybkim krokiem do pokoju. Zaczęłam chaotycznie wrzucać do walizki wszystkie moje rzeczy, ale po chwili już nic nie widziałam przez łzy. Otarłam oczy i próbowałam pakować dalej, ale słabo mi to szło. W końcu rzuciłam się na łóżko, żeby się wypłakać.

PLAYBOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz