V.3.

353 52 8
                                    

Nie miałam jednak już czasu do zastanowienia, bo w drzwiach stanął... Alexander Hughes we własnej osobie. Miliarder miał na sobie kremowe spodnie i białą koszulę, rozpiętą pod szyją. Rękawy były podwinięte, odsłaniając umięśnione przedramiona. Jasne ubrania pięknie kontrastowały z jego opalenizną. A jak się uśmiechnął... Boże w niebiesiech, jak mawiał kot ze Shreka. Nie będę przecież płakać.

Rozumiałam już te wszystkie napalone na niego laski. Nie musiało im nawet chodzić o jego kasę. Hughes był tak gorący, że w jego obecności majtki same się topiły lub spadały, zależy która miała je z jakiego materiału. To był pierdolony chodzący ideał. Siłą woli powstrzymałam się, żeby nie rozchylić ust i nie klęknąć przed nim, pozwalając mu zrobić ze mną, co mu się zamarzy. Widziałam po minach pozostałych kobiet, że tak by właśnie zareagowały, więc przywołałam cały mój profesjonalizm. Ostatecznie chciałam pracy, pieniędzy i odkrycia jego tajemnicy. A potem dziennikarskiej sławy, pracy i z powrotem mojego życia. A ten facet zwiastował same kłopoty. Jednocześnie był największym wyzwaniem w moim zawodowym życiu. Tylko dlaczego był tak cholernie atrakcyjnym wyzwaniem?

– Drogie panie, zostałyście starannie wyselekcjonowane – odezwał się w końcu... po francusku, bardzo poprawnie, ale z nieznanym mi akcentem. – Stanowicie dwanaście procent pierwotnej grupy. Do ostatniego etapu przejdzie maksymalnie dwa procent, czyli sama elita.

– Chce nam pan zrobić testy IQ? – spytała jedna z uczestniczek.

– Oczywiście. Proszę – odpowiedział, po czym ochroniarze podali nam tablety z otwartą aplikacją. Rzeczywiście, był tam otwarty test IQ Lewisa Termana dla dorosłych.

– Trzydzieści minut, szanowne panie. Czas start – oznajmił jeden z ochroniarzy i włączył stoper na swoim drogim zegarku.

Hughes podszedł do jednego z ochroniarzy i coś do niego szepnął. Potem już nie patrzyłam na niego, bo zajęłam się zadaniem.

Robiłam już kiedyś test IQ, na studiach. Dla zabawy na zajęciach z psychologii. Wyszedł mi wtedy wynik sto czterdzieści dwa. Teraz też nie poszło mi gorzej. No, jeśli pan Hughes chce mieć pewność, że asystentka się będzie „nadawała" do czegoś innego niż dymanie, to dobrze do tego podszedł.

Oddałam swój test przed czasem. Ochroniarz rzucił tylko okiem na wynik i podał mój tablet Hughesowi. Udałam, że nic mnie to nie obeszło, choć serce mi trochę przyśpieszyło. Nigdy nie byłam dotąd na takiej rekrutacji. Nigdy nawet o takiej nie słyszałam.

Kiedy pozostałe uczestniczki oddały swoje tablety, Hughes wyszedł na chwilę, a ochroniarze, którzy zbierali tablety, zaczęli podchodzić do poszczególnych osób i je wyprowadzać z sali. Widziałam zawód na twarzach tych kobiet i potrafiłam je zrozumieć. Pewnie czułabym się tak samo w ich sytuacji.

W sali konferencyjnej, już prawie pustej, zostałam ja i dwie inne uczestniczki. Obie były ode mnie młodsze i ładniejsze. Wtedy wrócił Hughes.

– Chciałbym porozmawiać z każdą z pań na osobności – oznajmił. – Moi ludzie będą panie prowadzić po kolei do mojego gabinetu na piętrze. Proszę tu czekać na wezwanie, dobrze?

Nikt nie zgłosił sprzeciwu, więc miliarder wyszedł, a ochroniarz poprosił pierwszą z nas:

– Pani Ghislain.

Wstała blondynka, która siedziała przede mną. Ochroniarz wyprowadził ją z sali.

Kobieta już nie wróciła, ale po dwudziestu minutach kolejny ochroniarz podszedł do brunetki, która aż poderwała się z miejsca.

– Panna Girardeau, poproszę.

Sytuacja się powtórzyła. Po podobnym czasie podszedł do mnie ochroniarz, którego poznałam na spacerze.

PLAYBOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz