– Matko Boska, dziecko! – krzyknęła mama na mój widok.
– Co się stało?
– Jak ty wyglądasz?
– Chyba nie bardzo rozumiem...
– Niedziela jest, w kościele byliśmy, a ty jeździsz na rowerze w mokrych majtkach i koszulce, która zasłania niewiele więcej niż bielizna?! I jeszcze jesteś cała czerwona.
– Mamo, na plaży byłam – burknęłam, przypominając sobie, dlaczego tak rzadko przyjeżdżałam do tej oazy zaściankowości.
– Całe szczęście, że o tej porze wszyscy w domu siedzą. Narobiłabyś nam wstydu.
– Mamo, kocham was, ale przypominam, że mam trzydzieści dwa lata i przyjechałam na wakacje. Nie interesuje mnie, co sobie sąsiedzi o mnie pomyślą.
– No daj już jej spokój, Régine – wtrącił się tata. – Niech wypoczywa jak chce.
– Dzięki, tato. – Uśmiechnęłam się wdzięcznie.
– Skoro już jesteś, to chodź na obiad – zażądała mama.
– Jasne, zaraz przyjdę, tylko wezmę prysznic. Ale mamo – przypomniałam sobie – mamy w domu coś na oparzenia?
– Chyba nie. A oparzyłaś się?
– Za bardzo opaliłam plecy. Pieką.
– Posmaruję ci maślanką.
Boże, nie!
– A wiesz, jednak nie jest aż tak źle. Zaraz będę z powrotem! – krzyknęłam i popędziłam na gorę do łazienki.
Opłukałam się z piasku i rzecznej wody, a potem nasmarowałam całe ciało balsamem nawilżającym. Plecy też jako-tako ogarnęłam, choć wymagało to niezłych akrobacji. Nie jestem giętka – zauważyłam. Piekło, ale wolałam to niż domowe sposoby mamy. Niestety, wszystkie apteki w promieniu kilku kilometrów były zamknięte w niedzielę, a do większego miasta nie chciało mi się jechać. I nie było czym. Auto taty nadal nie odpalało, a widmo proszenia się sąsiadów o pomoc skutecznie mnie zniechęcało.
Włożyłam na siebie lekką zieloną sukienkę z mięciutkiej bawełny, żeby nie podrażniać skóry na plecach, i zeszłam do jadalni.
Mama chyba chciała mnie rozpuścić, bo zrobiła moją ulubioną tartę z brokułami i serem. Też ją czasem robiłam, ale nigdzie nie smakowała tak, jak w moim rodzinnym domu. Po wakacjach tutaj będę musiała przejść na dietę – pomyślałam, ale nadal mnie to nie przerażało. Ostatecznie moim celem było to, żeby Hughes zatrudnił mnie ze względu na kompetencje, a nie wygląd. Rude włosy i parę centymetrów za dużo w biodrach powinny skutecznie go zniechęcić do traktowania mnie w kategoriach przedmiotowych.
Po obiedzie poczułam się w obowiązku, żeby pomóc mamie i pozmywałam. Zawsze mnie to relaksowało. Nie zmywałam ręcznie od czasu studiów i to było zaskakujące. Wielu fajnych rzeczy nie robiłam, od kiedy wyjechałam z domu.
Potem rozłożyłam sobie koc na trawie obok domu i położyłam się na nim z książką. Na brzuchu, oczywiście, żeby nie drażnić pleców.
W końcu zasnęłam. Obudził mnie podniesiony głos taty:
– A pan do kogo?
I spokojny, rzeczowy ton Cédrika:
– Przyszedłem do Gaëlle, panie Morvan. To ja, Cédric Le Roy.
– Ach, nie poznałem cię, Le Roy. Czego chciałeś od mojej córki?
– Przyniosłem jej krem na oparzenia słoneczne, bo widziałem, że się za bardzo opaliła nad wodą.
CZYTASZ
PLAYBOY
Romance[NOWOŚĆ - ZAKOŃCZONA] Trzydziestodwuletnia Gaëlle Lamartine, francuska dziennikarka rubryki towarzyskiej staje przed wizją bezrobocia z powodu oskarżenia, które rzucił na nią jeden z podstarzałych francuskich gwiazdorów, bo za bardzo interesowała si...