VIII.6.

387 60 10
                                    

Moi rodzice byli trochę zdziwieni, że przywiozłam im ze sobą Amerykanina, w dodatku mojego szefa, ale kiedy wyjaśniłam im, jak poświęcił się, żebym mogła ich odwiedzić, nie marudzili.

Moja mama pokochała Alexa od pierwszego posiłku. Chyba nigdy nie widziała, żeby ktoś wciskał w siebie takie ilości jedzenia i pochłaniał wszystko z apetytem. O dziwo, nasze bretońskie przysmaki bardzo podpasowały wielbicielowi białka.

– Wreszcie się najadłem, pani Morvan – westchnął, kładąc dłoń na idealnie wypracowanym brzuchu. – W Paryżu byłem ciągle głodny.

– A bo tam nie umieją dobrze karmić – podłapała moja mama. – Nie to co u nas na wsi.

No nie mogę. Podlizał się mamie! Ale z tatą nie pójdzie mu tak łatwo.

– We Francji jest tak bezpiecznie – zaczął mówić do mojego ojca. – U nas w Teksasie, mimo pełnego dostępu do broni, ciągle musimy oglądać się za siebie.

Mój tata urósł z dumy.

– Wiem o tym. W Bretanii mamy najniższy wskaźnik przestępstw w kraju. Sam kiedyś byłem policjantem – dodał mój staruszek.

– Nic dziwnego, że jest tu tak bezpiecznie, skoro tacy ludzie służą temu krajowi – kontynuował Hughes. – Teraz już wiem, kto tak dobrze wychował Gaëlle. To najuczciwsza osoba, jaka u mnie pracowała. Powierzam jej wszystkie sprawy bez wahania.

No i kupił tatę.

Strach było się odezwać. Jakoś nie miałam ochoty burzyć przy rodzicach tego idealnie sielankowego obrazu.

– Mam nadzieję, że mają państwo wolny pokój gościnny. Z chęcią zapłacę za nocleg. Nie chcę państwa narażać na koszty – zaproponował.

– Proszę zapomnieć o jakichkolwiek pieniądzach, panie Hughes – zaoponowała moja mama. – Gaëlle jest zadowolona z pracy u pana i to nam wystarczy. – Oczywiście, pokój gościnny jest do pańskiej dyspozycji.

– Bardzo państwu dziękuję. Już dawno nie czułem się nigdzie... jak w domu.

Dobra, kupił wszystkich. Alexandrze, to oficjalne, jesteś najlepszym aktorem, jakiego w życiu spotkałam.

Wytrzymałam z nim w Bretanii dwa dni. Kazał mi się oprowadzić po okolicy, opowiadać o moim dzieciństwie tutaj i ciągle narzekał na niepogodę. W końcu miałam tak dość, że zrobiłabym wszystko, żeby zakończyć tę wycieczkę krajoznawczą. Oznajmiłam rodzicom, że muszę wracać do Paryża, żeby załatwić coś pilnego przed ponownym wylotem do Stanów i zarezerwowałam nam pociąg powrotny na 29 grudnia przed południem.

Tata odwiózł nas do Pontrieux i wrócił do domu. Pech chciał, że kiedy czekaliśmy na peronie na pociąg do Guingamp, ze składu nadjeżdżającego z przeciwnej strony wysiadł Cédric Le Roy z żoną. Layla była w zaawansowanej ciąży. Trzymała męża pod ramię. Dyskretnie schowałam się za Alexandrem, który od razu wyczuł, że coś było nie tak.

– Co się dzieje, red head? – spytał z troską.

– Ukryj mnie przed tą parą – poprosiłam.

– A kto to?

– Moje złamane serce z zeszłego lata – szepnęłam zażenowana.

– Miałaś romans z żonatym facetem?

– Nie, był w separacji i rozwodził się.

– Rozumiem.

Alexander zrobił dokładnie odwrotną rzecz niż prosiłam. Obrócił się w moją stronę, wziął mnie w ramiona i pocałował tak, jakby to robił od zawsze. Kiedy oderwał się od moich ust, kątem oka zobaczyłam, jak Cédric zatrzymał się na peronie i patrzył na mnie. Żona ciągnęła go za rękę. Dopiero kiedy mu pomachałam, ocknął się i ruszył przed siebie. Tym razem to on ciągnął Laylę. Są siebie warci – pomyślałam bez żalu. Ale Alex. Co on zrobił?

PLAYBOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz