V.6.

364 55 11
                                    

Kiedy wyszłam z hotelu przebrana odpowiednio do wieczornej pory i wilgotności powietrza, na ulicy stała... limuzyna.

– Co to ma znaczyć? – spytałam oburzona, kiedy obok mnie stanął Max z szerokim uśmiechem.

– Zapraszam na zwiedzanie Cannes z tylnego siedzenia.

– Pogięło cię?

– Nie mnie – zaśmiał się, drapiąc się po głowie. – Wybacz, nie miałem wyboru – dodał, otwierając przede mną tylne drzwi. W środku było... bajecznie. W życiu nie byłam w takim pojeździe. Prawie mnie przekonał.

– Ale ja naprawdę... – zawahałam się, żeby to nie zabrzmiało dziwnie. – Ja chciałam tylko obejrzeć miasto nocą.

– Wsiadaj, Gaëlle. Będziesz zwiedzała z auta – oznajmił Max. Kiedy posłuchałam i ostrożnie weszłam do środka, chciał zamknąć za mną drzwi.

– Zaczekaj! A ty?

– To nie moja wycieczka, laska. – Mrugnął, po czym zamknął za mną drzwi.

Zostałam sama. Miałam do dyspozycji wygodną kanapę, barek, panoramiczny dach i odtwarzacz muzyki z dużym zapasem płyt. Nie chciałam jeść, pić ani słuchać muzyki. Może to było głupie, ale chciałam tylko zobaczyć to miasto nocą. Tak po prostu.

Limuzyna ruszyła, a ja usiadłam wygodnie i spojrzałam w niebo przez panoramiczny dach. To się nie może dziać naprawdę!

Przymknęłam na chwilę oczy i otworzyłam je ponownie, żeby upewnić się, że nie śnię. Nie. Nadal byłam w limuzynie, ale... Aż podskoczyłam, kiedy okazało się, że naprzeciw mnie siedział Alexander Hughes.

– Co tu robisz? – pisnęłam.

– Za bardzo wierzysz w to, co widzisz, Gaëlle – oznajmił zakładając nogę na nogę.

– A mam uwierzyć, że cię tu nie ma? – syknęłam.

– Raczej szybko uwierzyłaś, że mnie nie było – odparł nonszalancko.

– Rozumiem, Alexandrze. Świetnie się bawisz moim kosztem. Wolałabym jednak, żebyś kazał kierowcy się zatrzymać. Wtedy wysiądę i nie będziesz musiał dłużej mnie zabawiać. Możesz być pewien, nie pójdę z tobą do łóżka, niezależnie od tego, czy mnie zatrudnisz, czy nie! – warknęłam na końcu.

– A kto mówił o łóżku? – zakpił, wlepiając we mnie karmelowe ślepia, które wokół źrenic miały ciemniejsze gwiazdy. – Kanapa w limuzynie jest bardzo wygodna.

– Kretyn!

– Czy ja cię obrażam? – oburzył się.

– Swoich zachowaniem tak! – syknęłam. – Wyobraź sobie, że nie każdy marzy o tym, żeby Alexander Hughes go przeleciał w swoim gabinecie, limuzynie czy gdziekolwiek indziej!

– Uważasz, że nie jestem atrakcyjny?

– To nie ma nic do rzeczy.

– Nie lubisz facetów? – spytał zaskoczony.

– Kiedyś lubiłam – burknęłam. – Jednak wydarzenia ostatnich lat pokazały, że to był błąd. Szukam pracy, a nie mężczyzny, nawet do zabawy. A teraz już tym bardziej zastanawiam się, czy na pewno chciałabym u ciebie pracować. Jesteś kwintesencją tego, co mnie wkurza w ludziach – oznajmiłam mu, krzyżując ręce na piersi.

– Dziękuję za piękne podsumowanie naszej raczkującej znajomości – zaśmiał się.

To niebywałe. Robię wszystko, żeby mu pokazać, że go nie lubię, a on nic. Jeszcze zęby szczerzy.

PLAYBOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz