II.5.

464 54 10
                                    

Poranek nie należał do najprzyjemniejszych, ale tak to bywa, kiedy poprzedniego wieczoru obali się butelkę wina, nie jedząc przy tym zbyt wiele. Nie śpieszyłam się więc ze wstawaniem. Pociąg TGV* Inoui z Gare Paris Montparnasse** do Guingamp wyjeżdżał po południu, miałam dwie opcje: wyjazd od 14:40 lub 16:50. Obie były znośne, bo podróż miała zająć nieco ponad trzy i pół godziny. Znacznie szybciej niż jakimkolwiek samochodem.

Kiedy w końcu zwlekłam się z łóżka, poczłapałam pod prysznic, żeby zmyć z siebie zapach porażki... oraz zakładu fryzjerskiego z moich włosów. Ciągle nie mogłam się przyzwyczaić do swojego widoku w lustrze. Miałam wrażenie, że patrzy na mnie młodsza o kilkanaście lat Gaëlle i kpi sobie ze mnie. Po prysznicu nie suszyłam włosów, pozostawiłam je do wyschnięcia. Fryzjerka miała rację. Zaczynały odzyskiwać swój naturalny skręt.

W ciszy piłam kawę i jadłam śniadanie, kiedy uświadomiłam sobie, że przecież mam w domu wieżę, z której długo nie będę korzystać. Walnęłam na pełen regulator musical „Notre Dame de Paris" i po chwili już śpiewałam razem z Garou, Danielem Lavoie, Hélène Ségarą i innymi. Muzyka pozwoliła mi odzyskać spokój ducha i dodała sił.

Koło południa zadzwoniła Olga.

– Mam twój sprzęt, laska. Jesteś w domu? – Nigdy nie bawiła się w konwenanse. Ja już bardziej.

– Cześć. Jestem. – Może to wychowanie, a może po prostu nie potrafiłam się nie przywitać, nawet przez telefon.

– Zaraz przyjadę, zainstaluję i skonfiguruję.

– Jasne, czekam na ciebie. Zapraszam.

Olga się rozłączyła, a ja odłożyłam telefon na stolik i rozejrzałam się po mieszkaniu, za którym już zaczynałam tęsknić. Na razie tylko na dwa-trzy tygodnie, ale za jakiś czas musiałam sobie przypomnieć, że nie było moje. Jeszcze przez parę lat mogłam go używać, ale prędzej czy później Olivier zdecyduje się wrócić do Francji i zamieszkać w Paryżu. Przecież każdy na stare lata pragnąłby podziwiać błękit nieba i panoramę Paryża z dwudziestego piętra, a jednocześnie mieszkać w samym centrum, mieć wszędzie blisko, wszystko pod ręką. Wystarczy zjechać windą.

Rozmyślania przerwało mi pukanie do drzwi. To była Olga.

– Wyglądasz okropnie – zażartowała sobie, rozkładając sprzęt na stoliku w przedpokoju.

– Zbytek łaski – odparłam i wystawiłam do niej język. – Kobieta i wino to dobre połączenie tylko dla facetów.

– Ja mówię o twojej fryzurze – zachichotała Olga, ciągle pracując. – Mokra kura to adekwatne określenie.

– Czekam, aż całkiem wyschną – oznajmiłam, kręcąc głową.

– Życzę powodzenia przy tej wilgotności powietrza – stwierdziła. Fakt. Zanosiło się na burzę.

– Najwyżej poprawię suszarką. Co z tą kamerą? – Zmieniłam temat.

– Zaraz będzie działała. – Olga klikała coś na małym laptopie, a po chwili dostałam powiadomienie na telefon. –– Zaakceptuj zaproszenie i zainstaluj sobie tę aplikację. Będziesz miała podgląd online na mieszkanie, gdziekolwiek się znajdziesz. Oczywiście w zasięgu Internetu.

– Okej. – Zrobiłam, jak kazała. Po chwili w okienku aplikacji zobaczyłam siebie i Olgę w moim przedpokoju. – Działa.

– Wiadomo. – Olga najwyraźniej nie miała problemów z samooceną przy pracy.

– I co teraz?

– Teraz sprzęt. – Wyjęła z torby laptopa i położyła go na stoliku w salonie. – Otwórz.

PLAYBOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz