Droga na plażę nad rzeką, z której korzystałam w dzieciństwie, zajęła dosłownie chwilę, bo to było tylko dwa i pół kilometra od domu. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że niewiele się zmieniło. Kerlevé wyglądał tak samo jak kilkanaście lat temu. Las też. Podobnie rzeka i plaża. Znowu poczułam to irracjonalne uczucie, że jestem w domu.
Położyłam rower na piasku, wyjęłam z plecaka plażowy ręcznik i krem z filtrem. Potem zdjęłam szorty i top i wysmarowałam się dokładnie kremem ochronnym. Może i Côtes-d'Armor* nie było Côte d'Azur**, ale moja jasna skóra źle znosiła zbyt intensywne promienie słoneczne. Z tego też powodu zrezygnowałam z bikini i miałam na sobie strój jednoczęściowy.
Woda była zimna, tak jak ją zapamiętałam, ale rzeka nie była głęboka o tej porze roku. Weszłam po kostki do wody i wystawiłam się w stronę słońca. Odetchnęłam pełną piersią. To było to, czego mi brakowało, a o czym nie miałam pojęcia przez ostatnie lata.
Powoli weszłam do wody cała, choć szok temperaturowy był znaczny. Przepłynęłam się na drugą stronę rzeki i z powrotem. Kiedy wyszłam z rzeki, miałam gęsią skórkę na całym ciele, ale tak dobrze nie czułam się już od dawna. Wyłożyłam się na ręczniku, włożyłam okulary słoneczne i zamknęłam oczy. Boski relaks.
Leżenie szybko mi się znudziło, więc przekręciłam się na brzuch i wyjęłam z plecaka telefon, na którym miałam niedokończoną książkę. Szybko poszło.
Najbardziej niesamowite w Kerlevé były cisza i brak żywej duszy w promieniu kilometra. Na plaży nad Sekwaną to by było nie do pomyślenia. W końcu mogłam zastanowić się nad planem na najbliższe tygodnie. Zaczęłam myśleć nad tym, jak zwrócić na siebie uwagę Hughesa na kastingu, kiedy usłyszałam ten irytujący głos.
– Posmarować ci plecy? Chyba trochę ci się spiekły.
Odłożyłam telefon i spojrzałam z dołu na osobnika, który zakłócał mi spokojne rozważania.
– Z moimi plecami jest wszystko w porządku.
– Nie powiedziałbym – upierał się Cédric Le Roy, bo o nim mowa.
– Skąd się tu wziąłeś?
Zanim Cédric odpowiedział, zrozumiałam, że przecież sama powiedziałam jego bratu o swoich planach. I mam za swoje.
– No dobra, wiesz od Patricka.
– A jednak jesteś bystra – zakpił.
– A ty niczym nie różnisz się od młodszego braciszka. Czego chcesz, Le Roy?
– Pomyślałem sobie, że źle zaczęliśmy – odpowiedział.
Co??? Zaskoczył mnie.
– Słucham? A w ogóle coś zaczynaliśmy?
– No tak. Naszą... znajomość?
– To czysty przypadek, że znaleźliśmy się w tym samym pociągu. Nie dorabiałabym do tego historii.
– Gaëlle...
O, teraz mówi mi po imieniu?
– Źle zaczęliśmy. Przepraszam.
No to teraz mnie zaskoczył. Aż podniosłam się i usiadłam na ręczniku.
– Za co mnie przepraszasz?
– Nie byłem zbyt miły w pociągu – westchnął. – A to dlatego, że byłem zdenerwowany. Tuż przed wyjazdem do rodziców pokłóciłem się z byłą żoną w sprawie warunków rozwodu. Jesteśmy w separacji, wiesz?
– Coś słyszałam – musiałam przyznać.
– Ty też jesteś rozwiedziona?
– Tak jak słyszałeś przed kościołem – zachichotałam. – Ale już ponad dwa lata minęły. – Pominęłam fakt, że orzeczenie rozwodu było dopiero w marcu tego roku. Rozstałam się z Fredem dużo wcześniej.
CZYTASZ
PLAYBOY
Romance[NOWOŚĆ - ZAKOŃCZONA] Trzydziestodwuletnia Gaëlle Lamartine, francuska dziennikarka rubryki towarzyskiej staje przed wizją bezrobocia z powodu oskarżenia, które rzucił na nią jeden z podstarzałych francuskich gwiazdorów, bo za bardzo interesowała si...