IV.3.

401 54 16
                                    

Sushi nie było takie straszne jak się obawiałam. W zasadzie, to całkiem niezłe, ale miałam wpojony od dziecka zakaz jedzenia surowej ryby i mocno mnie to trzymało. Przy kolacji rozmawiałyśmy już tylko o pierdołach, więc opowiedziałam jej o wakacjach u rodziców i Cédriku. Olga śmiała się ze mnie, twierdząc, że przy tym poziomie kochliwości, trudno mi będzie znaleźć porządnego faceta.

– Dlaczego tak sądzisz?

– Nie możesz się od razu zakochiwać – tłumaczyła mi. – Faceta trzeba najpierw sprawdzić.

– Niby jak? Mam go prześwietlić w necie?

– Od czegoś trzeba by zacząć – zaśmiała się znowu Olga. – Jak szukasz materiałów do artykułu, to sięgasz po każde metody, nawet nie do końca legalne. Czemu nie zrobić tego z kimś, komu chcesz de facto powierzyć swoje serce?

– Bo ja wiem...

– Widzisz, G... kochana – poprawiła się Olga szybko. – Umiejętności researchu pomagają nie tylko w pracy.

– To dlatego jesteś sama? – zachichotałam. – Sprawdziłaś wszystkich i nikt nie okazał się ciebie godny?

– Coś w tym stylu.

– Przykro mi.

– Czemu?

– Bo nawet nie dajesz sobie szansy, żeby popełnić jakiś błąd. Może i czasem kosztują one złamane serce, ale to, co przeżyjesz, jest twoje na zawsze.

– Mówisz, że warto będzie naciąć się kolejny raz? – roześmiała się serdecznie.

– Nie zakładam, że będzie źle.

– I to jest twój błąd, dziewczyno. Nadzieja matką głupich, tak mówi się w moich stronach.

– A u nas, że nadzieja umiera ostatnia.

– I tym się różni wschód od zachodu – skonkludowała. – Dobra, skoro zjadłyśmy, odwiozę cię do domu, Maëlys. – Tym razem Olga pamiętała o moim drugim imieniu. – Pogadamy po drodze.

Moja towarzyszka zapłaciła za kolację, nie chcąc nawet słyszeć o dzieleniu się rachunkiem, przez co zaczęłam podejrzewać, że ona naprawdę nie ma co robić z pieniędzmi. Niestety, o sobie nie mogłam tego powiedzieć.

Olga rzeczywiście odwiozła mnie okrężną drogą, przez co miałyśmy sporo czasu na rozmowę. Zadziwiała mnie podzielność jej uwagi, ale skupiłam się na tym, żeby jak najlepiej wyjaśnić, czego potrzebuję.

– A ty wiesz, że ten facet zatrudnia dwóch najlepszych hakerów w Stanach? – spytała Olga, kiedy wyjawiłam, o kogo chodzi. – Filtrują dla niego sieć i usuwają wszystkie niewygodne informacje. A jeśli trzeba, robią dywersję na stronach podmiotów, które ośmielą się mu podskoczyć.

– W Stanach może i tak, ale w Europie to ty jesteś najlepsza.

– Marna z ciebie pochlebczyni, Gala – zaśmiała się.

– Ale to prawda – zarzekałam się – nie znam nikogo lepszego od ciebie.

– Bo w ogóle nie znasz nikogo z branży. Taki Cerber na przykład. Albo White Rabbit* – wymieniła nic nie znaczące dla mnie pseudonimy. – To jest ekipa. Ja działam solo, a przez to mam trochę trudniej. Z drugiej strony nikt się mną nie interesuje, dopóki nie nadepnę na odcisk jakiejś większej organizacji. Jeśli zaś chodzi o Hughesa...

– Nie chcę, żebyś go atakowała – wyjaśniłam szybko. – Chciałabym tylko, żebyś zrobiła dla mnie nową tożsamość w Internecie. Ze dwa miejsca zatrudnienia, jeden wywiad, informacja o zatrudnieniu na jakiejś stronie. Zapłacę. – Spojrzałam na nią błagalnie, a ona wybuchnęła śmiechem.

– Nie wzięłabym grosza od kobiety w potrzebie, Gaëlle. Wiem, ile masz długu po tym chuju, twoim byłym mężu. I wiem, że to dlatego potrzebujesz kasy.

– Ale da się to zrobić? – Spojrzałam na nią błagalnie. – Chcę mieć chociaż jakieś szanse w tym kastingu.

– Przejrzę zasoby i dam ci znać – odparła Olga metodycznie. – Potrzebuję ze dwóch twoich zdjęć, najlepiej starszych, sprzed paru lat i zmiany fryzury, i twoich dyplomów. Będziesz musiała też napisać jakiś artykuł z zakresu branżowego public relations, który wrzucę na stronę firmy. To się musi zgadzać, bo ludzie lubią rozmawiać o czyichś artykułach, które czytali.

– Nie ma sprawy. Napiszę, tylko powiedz mi w jakiej branży.

– Muszę to najpierw sprawdzić. Napiszę ci jutro rano. Przydałby się też jakiś kompromitujący artykuł ze szkolnego kółka dziennikarskiego z liceum i zdjęcie z tamtego okresu.

– To też się da załatwić.

– A jakiś spreparowany stary wywiad do lokalnego dziennika? Może być nawet sprzed kilku lat, im starszy tym lepszy. Umieszczę go tak głęboko, że nawet administrator się nie połapie – zachichotała Olga.

– Jesteś najlepsza!

– Miejmy nadzieję, że poszukiwacze Hughesa nie będą grzebać zbyt głęboko.

– Ja też.

– A powiedz mi, Gaëlle, co będzie z twoim nowy facetem, skoro planujesz wyjazd za granicę na rok?

– Powiedział, że zaczeka, jeśli to dla mnie takie ważne.

– No-no.

– No co?

– Brzmi dobrze – odpowiedziała po prostu.

Olga odwiozła mnie pod dom i odjechała. Wjechałam windą do góry, a potem otworzyłam drzwi kluczem. Przypomniałam sobie, że nie kupiłam sobie dziś lipcowego numeru CONTEMPORAIN, ale było już za późno. Zrobię to jutro. Mogłam co prawda przeczytać go w Internecie, ale nie zamierzałam wykupować abonamentu i ładować im kasy do kieszeni. Zamknęłam więc drzwi za zamek, a potem poszłam pod prysznic. Osłoniłam tylko świeżo farbowane włosy i puściłam ciepłą wodę, z przyjemnością ustawiając się pod deszczownicą.

Kilkanaście minut później, leżąc w satynowej koszulce na ramiączkach na swoim łóżku, znowu pomyślałam o Cédriku. I jakby telepatia zadziałała, bo zaraz dostałam od niego wiadomość: „Dobry wieczór, moja piękna. Ja jeszcze w pracy przy barze, a ty?" Uśmiechnęłam się do tego ewidentnego dowodu porozumienia między nami. „A ja byłam na kolacji ze znajomą, ale już jestem w łóżku", odpisałam. „Udowodnij", napisał zaraz, dodając ikonkę uśmiechniętego diabełka. Roześmiałam się na cały głos. „Proszę bardzo, oto dowód, panie Le Roy", odpowiedziałam, dołączając selfie w mojej piżamce. „Chcesz, żebym o północy wsiadł w samochód i pędził do Paryża na łeb na szyję? To niewybaczalne, że jesteś tak cholernie seksowna, a mnie tam nie ma". Od uśmiechu bolały mnie już policzki. „A w barze masz rwanie?", zapytałam, choć wiedziałam jak zareaguje. „Jedyne rwanie, jakie mnie interesuje, to zerwanie z ciebie majtek", odpisał już ewidentnie jednoznacznie. Te słowa spowodowały, że poczułam mrowienie najwrażliwszego kobiecego miejsca. Co ja się zrobiłam taka niewyżyta? „Ty mnie nie prowokuj, bo spać nie będę mogła. Obawiam się, że przyjadę w piątek choćby po to, żebyś mógł spełnić swoje groźby". Wysłałam. Czy się przestraszył? Wręcz przeciwnie. „Śpij, słoneczko, i śnij o tym, co ci zrobię, jak cię dostanę w swoje ręce. Dobranoc". Dodał na końcu ikonkę buziaka, a ja zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie spełnianie tych gróźb w jego wydaniu. Tak.



----

* Bohaterowie powieści Grety Eden „An honest lie". https://www.wattpad.com/story/334996791-an-honest-lie-baleary-tom-6

I co Wy na tę niespodziankę? Dzisiejszy bonus dla marysziaa :-) Jak się postaracie, to nie będzie ostatni w tym tygodniu ;-)

PLAYBOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz