#53

104 8 9
                                    

Pov: Kinny Zimmer

Obudził mnie dzwoniący telefon, którego nie odebrałem. Była dziewiąta rano, co za kretyn dzwonił do mnie o tej godzinie. Odłożyłem telefon nie patrząc nawet kto się do mnie dobijał. Popatrzyłem na Kaptura, Kuba dalej spał przytulony do mnie.
Przez całą noc nie ruszył się ani centymetr ode mnie, więc nawet nie zamierzałem tego psuć. Słyszałem parę razy jak płacze, ale za każdym razem gdy tylko się budziłem chłopak spał. Znowu zacząłem bawić się jego włosami na co chłopak lekko się ruszył.
Nie chciałem go obudzić, ale jakoś tak wyszło, że akurat lekko rozbudziłem Kubę. Popatrzył na mnie i chyba nie za bardzo miał świadomość jak znalazł się w moim domu.

-Jesteś u mnie spokojnie. - Od razu go uspokoiłem, bo już widziałem w jego oczach, że nie wie co tu robi.

-Zemdlałeś, więc przyjechaliśmy tutaj. Nie chciałem zostawiać cię samego po tym. - Przerwałem, bo Kuba znowu przytulił się do mnie.

Wiedziałem, że tym razem nie popełnię tego błędu i poczekam aż serio chłopak będzie chciał ze mną porozmawiać.

-Przepraszam.. - Usłyszałem szept już po chwili..

Poczułem jak ramiona Kuby zaczynają się trząść i objąłem chłopaka.

-Kuba nie musimy o tym teraz rozmawiać, daj sobie czas.

-Musimy. - Chłopak momentalnie usiadł na łóżku i lekko zanosił się płaczem. - Ja.. ja..

-Kuba proszę cię dopiero co wstałeś nie powinieneś teraz do tego wracać. - Nie wiedziałem czy mogę go przytulić, czy lepiej nie ruszać więc zdecydowałem się usiąść obok niego. - Później serio.

-Miałeś rację, jestem bachorem, który cały czas użala się nad sobą, bo miał chujowe dzieciństwo. - Zaczął swój monolog.

Postanowiłem nie przerywać mu, tym razem nie chciałem doprowadzić do następnej kłótni.

-Tak może i czasami przesadzam, ale ja nad tym nie panuje. - Łzy momentalnie pociekły mu znowu po twarzy.. - Mam dość, jestem dzieciakiem i robię różne rzeczy nawet nie myśląc i, i..

-Zamknij się już. - Przytuliłem go.

Nie mogłem patrzeć jak cały czas płacze. Chłopak od razu się we mnie wtulił. Siedzieliśmy tak dobre dwadzieścia minut. Kaptur lekko przysypiał, więc uznałem, że nie będę kontynuować tej rozmowy akurat teraz.

-Zabiłem go.. - Usłyszałem po czasie.

Przytuliłem chłopaka mocniej, żeby wiedział, że tym razem może na mnie liczyć. Poczułem jak Kuba co raz bardziej się trzęsie i wiedziałem, że bez leków na uspokojenie tu sam nie dam rady. Akurat miałem opakowanie po ostatnich wydarzeniach z Kubą, więc sięgnąłem do szafki nocnej i wyciągnąłem listek z tabletkami. Wyjąłem z niego jedną i trzymałem w dłoni.
Kuba widząc to od razu się ode mnie odsunął. Widziałem jak bardzo się trzęsie, kurwa nie mógł złapać normalnie oddechu.

-Kuba proszę cię weź to. - Podałem mu butelkę wody i wystawiłem dłoń z tabletką.
-Proszę. - Popatrzyłem na niego błagalnie.

Wiedziałem, że Kuba nie potrafi odmawiać, więc to był mój as w rękawie, bo chłopak od razu trzęsącą się dłonią wziął lek ode mnie i zjadł go.

-Zabiłem go..? - Zapytał.

Kurwa to było akurat dobre pytanie, ale patrząc na to, że nikt nie pisał do mnie w tej sprawie to raczej Kamil żył i miał się dobrze. Znaczy oprócz jego nogi. Przysunąłem się lekko do Kuby nie chcąc jakkolwiek bardziej go wystraszyć i usiadłem obok.

-Nikogo nie zabiłeś. - Próbowałem mu uświadomić jednak Kaptur już mnie nie słuchał.

Założył kaptur bluzy, skulił się w kulkę, a twarz schował w rękach i cały czas się trząsł.

-Kuba proszę cię.. - Złapałem chłopaka za rękę.

Nie sądziłem, że jego reakcja będzie aż tak mocna. Kuba wstał i zaczął drzeć się żebym go zostawił.

-Kubuś.. jesteś tu bezpieczny serio, nic ci nie zrobię. - Zacząłem powoli podchodzić do chłopaka nie chcąc żeby zrobił coś głupiego.

Widziałem, że leki zaczynały na niego działać, bo ledwo co stał na nogach, ale dalej trząsł się i nie wiedział co ze sobą zrobić.

-Chodź do mnie. - Złapałem go, gdy lekko osunął się na ziemię.

Jak dzień wcześniej położyłem go do łóżka. Kuba nie zasnął, ale wyglądał na totalnie odciętego od rzeczywistości. Chciałem to wykorzystać i może przynieść coś do jedzenia, jednak gdy tylko odwróciłem się i miałem wstać chłopak złapał mnie za dłoń.

-Nie zostawiaj mnie, ja nie chciałem ukraść tego samochodu. Znaczy chciałem, bo wiem, że dużo dla ciebie znaczył i, i on, ten pistolet i.. - Zaczął się jąkać.

-Hej, nie tłumacz mi tego teraz. - Usiadłem z powrotem.

Chłopak cały czas trzymał mnie za dłoń.

-Muszę. Chciałem pokazać ci jak bardzo mnie to boli.. bolało. Aktualnie nie czuję nawet siebie. Jak tylko tu przyjechaliśmy coś mi podpowiadało żeby tego nie robić jednak on miał broń i no. - Zaciął się.

Patrzył cały czas w podłogę przed sobą, nie płakał, znowu był osobą bez uczuć.

-Kuba połóż się..

-Nie wiedziałem, że będzie chciał cię.. - Łzy znowu poleciały mu po policzkach.

Przytuliłem Kubę i zacząłem lekko nami kołysać żeby go uspokoić.

-Co jakby mu się udało? Co gdyby ciebie tu nie było? - Zadawał pytania, na które nie umiałem mu odpowiedzieć.

Po prostu milczałem czekając aż się uspokoi.

-Nie dałbym rady z niczym. Jestem dzieciakiem, którego trzeba po prostu pilnować, ja nie jestem odpowiedzialny za nawet siebie i jestem totalnym zerem. - Chłopak odsunął się ode mnie. - Ja, ja..

-Hej spokojnie Kubuś.. - Lekko złapałem go za ramię. - Za nic cię nie winie młody. Ja też nie jestem święty i tamtego dnia przegiąłem. - Widziałem, że chłopak od razu przypomniał sobie tamtą sytuację, bo zaczął na mnie dziwnie patrzeć.

Od razu zasłonił się ręką jakbym miał go uderzyć.

-Nic ci nie zrobię obiecuję, jedyne co mogę powiedzieć to przepraszam. Powinienem być z tobą w tym wszystkim, a zjebałem. - Wzruszyłem ramionami.

Czułem, że łzy napływają mi do oczu, kurwa miałem przy nim nie płakać.

-Wybaczysz mi?

-Powinieneś ułożyć sobie życie z kimś kto na to zasługuje, ja nie jestem tą osobą. - Powiedział na jednym wdechu, a potem już totalnie się rozsypał.

Miałem jednak szczęście, że leki zaczęły jakoś na niego działać, bo byłaby tu niezła jazda.
Przytuliłem Kubę ignorując to co przed chwilą mi powiedział.

-Ty jesteś tą osobą Kuba, przy nikim innym nie czułem się aż tak szczęśliwy jak przy tobie. - Chłopak nic mi na to nie odpowiedział.

Czułem, że zasypia dlatego położyłem go na poduszce obok. Chłopak spał, lekko trząsł się przez sen co nie należało do normalnych.
Dzisiejszego dnia czekała go jeszcze rozmowa o jednej sprawie, którą mieliśmy ogarnąć po przylocie, terapia Kuby. Położyłem się obok przykrywając Kaptura kocem. Chłopak przysunął się bliżej mnie i złapał mnie za rękę.
Nie zamierzałem nawet jej zabierać, jeśli tak czuł się dobrze to miało tak pozostać.
Jeszcze nie był niestety świadomy tego, że czeka go przesłuchanie na policji, które wyciągnie z niego wszystkie możliwe emocje.
Na razie cieszyłem się, że śpi, a nasza rozmowa nie została skończona. Cały czas miałem jakąś szansę.
Gdy tylko Kuba zgodzi się ze mną znowu spróbować uchylę mu nieba żeby czuł się w tej relacji dobrze.

Moje szczęście mało mnie tu obchodziło, najważniejszy był Kaptur.

//
WhiteCloud042

Rozmazana kreska ~ Kinny Zimmer x KapturOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz