#43

98 7 5
                                    

Pov: Kinny Zimmer

Zrobiło się dosyć późno, dwudziesta trzecia wybiła na zegarze, gdy Kaptur w końcu postanowił wstać. Chłopak usiadł na łóżku i uśmiechnął się do mnie. Serio ten człowiek umiał tyle spać, że było to dla mnie niesamowite.

-No witam. - Zaśmiałem się.

Kuba walnął mnie lekko w ramię i już widziałem w jego oczach, że wpadł na zapewne genialny pomysł.

-Co wymyśliłeś w swojej małej główce?

-Idźmy na miasto. - Po powiedzeniu tego chłopak od razu wstał i błagalnie na mnie spojrzał.

Nie umiałem mu odmawiać, więc logiczne było to, że również wstałem i chwilę później byliśmy gotowi do wyjścia. Szedłem już do garażu, gdy Kuba stanął i na coś się zapatrzył, więc również się zatrzymałem.

Pov: Kaptur

Zamarłem, gdy wyszliśmy przed drzwi. Mogłem przysiąc, że za bramą widziałem swojego ojca.

-Co jest? - Wiktor zatrzymał się kawałek za mną.

Mężczyzna za płotem zauważył, że został zauważony i szybko odszedł.
Było to co najmniej dziwne, ale najgorsze było to, że wiedział gdzie przebywam gdy nie ma mnie w mieszkaniu.
Uderzenie w ramię wyrwało mnie z zamyślenia. Popatrzyłem na Wiktora, który cały czas mi się przyglądał.

-Nie nic, chodźmy. - Nie czekając na ani jedno jego słowo skierowałem się w stronę garażu.

Wsiedliśmy do samochodu, Wiktor ruszył. Będąc przy bramie jeszcze raz rozejrzałem się, nigdzie nie było już nieproszonego gościa.
Dobre pół godziny później byliśmy już na słynnych schodkach w Warszawie. Patrząc na to, że było już po północy i był środek tygodnia to było tu pełno ludzi.

-Na chuj ich tu tyle. - Skomentował Wiktor, gdy szliśmy sobie prostą drogą.

-Ja już wiem czemu. - Wskazałem palcem na większy tłum przy rzece.

-Gombaooo gombao gomaboooo. - Usłyszeliśmy z daleka.

Już wszystko było wiadome, statkiem płynął nie kto inny, a Michał Matczak razem z chłopakami z Gombao.

Pov: Kinny Zimmer

Kurwa nie mogliśmy trafić na inny dzień, musiał być tu Michał i robić melanż, gdy ja chciałem spędzić czas sam na sam z Kubą.

-Chodźmy stąd może. - Zaproponowałem chłopakowi na co już mi nie odpowiedział, bo pełno ludzi zaczęło nas zaczepiać.

-Myszeczki nie robimy sobie zdjęć dzisiaj. - Poinformowałem lekko się śmiejąc, na co wszyscy zaczęli narzekać.

Wziąłem Kaptura za rękę, bo nawet debil widziałby, że czuł się teraz niekomfortowo. Gdy oddalaliśmy się już tak, że tłumu nie było mogliśmy w końcu znowu być sobą. Nie musieliśmy ukrywać totalnie nic, nawet uczuć do siebie.
Usiedliśmy nad rzeką, z dala było słuchać tłum, który świetnie bawił się widząc całe Gombao.

-Wiesz, że cię kocham? - Zapytałem Kaptura, gdy nastała między nami cisza.

I wcale nie była to niekomfortowa cisza, było przyjemnie. Chłopak zamiast odpowiedzieć oparł się o moje ramię.

-To co z tą płytą? Przypominam, że wstawałem relacje, że wydajesz.

-Pomyślę.

-No weź cwelu. - Odsunął się ode mnie i znowu popatrzył na mnie swoimi magicznymi oczami.

No nie umiałem im się oprzeć.

-100% cwel nowa ksywa dla ciebie.

-A spierdalaj. - Kaptur uderzył mnie w ramię.

Widząc to, że chce go złapać zaczął uciekać. Chwilę później jednak udało mi się go złapać i nie myśląc o niczym pocałowałem chłopaka w usta. Nie myślałem nawet nad tym, że ktoś może nas zobaczyć

i to był błąd.

Wróciliśmy do domu nad ranem. Spędziliśmy z Kapturem serio super czas i byłem zdania, że oboje tego potrzebowaliśmy.
Zaparkowałem samochód, Kaptur wszedł już do domu, a mnie zainteresowała jedna rzecz.
Raczej jedna osoba, jakiś ziomek stał przy bramie. Zauważyłem go już w momencie, w którym wjeżdżaliśmy. Jednak nie powiedziałem o tym nic Kubie.

-Przepraszam jakiś kłopot? - Zawołałem podchodząc do mężczyzny.

Stanąłem na przeciwko niego i czekałem na odpowiedź.

-Witam dostałem informację, że mój syn tu przebywa i chciałem z nim porozmawiać. - Jedno zdanie oświeciło mnie od razu.

Ojciec Kaptura postanowił nas odwiedzić.

-Nie porozmawiasz z nim człowieku, a teraz wypierdalaj. - Zakończyłem rozmowę odchodząc od niego.

Wszedłem do domu, Kuba leżał rozwalony na kanapie i przeglądał tik toka na telefonie.

-Zgubiłeś się tam? - Zaśmiał się pod nosem.

-Tak zatrzasnąłem się w aucie i czekałem na mojego zbawiciela, ale jak widać nie dotarłeś. - powiedziałem poważnie, na co Kaptur zaczął się śmiać tak bardzo, że aż spadł z kanapy.

-Dobrze, że nie chuja. - Wymamrotał pod nosem, dalej się śmiejąc.

Nie mówiąc nic wziąłem poduszkę i walnąłem go w głowę.

-Ejjjj ty chuju. - Skomentował.

Zacząłem bić go poduszką, a chłopak tylko się zasłaniał. Nawet się nie bronił, dzieciak.

-No dawaj wojna. - Trzymałem poduszkę w powietrzu i patrzyłem w jego oczy.

W tej chwili właśnie zadzwonił telefon Kaptura. Oczywiście, że ktoś musiał przerwać nam wojnę na poduszki.

Pov: Kaptur

-Co tam? - Odebrałem od Eryka.

Chłopak wydawał się całkiem rozbawiony co od razu mi się nie spodobało.

-Widzieliście Twittera?

-Co kurwa? - Odpowiedziałem nie wiedząc o co mu chodzi.

Kinny cały czas mnie obserwował, więc również zacząłem patrzeć na chłopaka.

-Wyślę ci czekaj. - Rozłączył się i chwilę później dostałem od niego link do posta.

Nie wiedziałem co mam powiedzieć, gdy zobaczyłem co tam się znajdowało.

Ja i Wiktor.

Całujący się na środku ulicy na schodkach, japierdole.

//
WhiteCloud042

Rozmazana kreska ~ Kinny Zimmer x KapturOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz