Pov Kinny Zimmer
Podniosłem delikatnie Kaptura i posadziłem na swoich kolanach, chłopak od razu się we mnie wtulił.
Nie mówił nic, nawet nie płakał, był pustą duszą bez emocji. Wolałem go gdy się załamywał i panikował, wtedy wiedziałem co robić, a teraz?
Siedzieliśmy tak dobrą godzinę, nie naciskałem na to żeby się odezwał, chciałem żeby czuł, że zaczekam aż będzie gotowy.
Kuba zasnął, położyłem go delikatnie na kanapie i przykryłem. Postanowiłem wykorzystać ten moment i iść do apteki po jakieś tabletki na uspokojenie, tak w razie czego.
Wyszedłem i nawet nie wiedziałem jak duży to był błąd..Pov Kaptur
Obudziłem się, a Wiktora nigdzie nie było. Rozejrzałem się po salonie, a mój wzrok zatrzymał się na szafce z alkoholem.
Wstałem i wyciągnąłem parę butelek wódki, ku mojemu zaskoczeniu w głębi szafki było ukryte zioło.
Bez dłuższego zastanowienia postanowiłem się nim uraczyć. W taki sposób znalazłem się na ogrodzie pijąc wódkę i paląc skręty. Wypiłem już 2 i pół butelki i wypaliłem chyba wszystko co znalazłem, nawet nie wiem.
Zacząłem czuć się znowu jak małe dziecko, biegałem po ogrodzie, goniłem motyle aż w końcu zatrzymałem się przy kasztanowcu.
Bez dłuższego zastanowienia zacząłem się na niego wspinać jednocześnie zrzucając każdego kasztana na ziemię. Parę z nich wziąłem do ręki i rzucałem w dom, aż w końcu przypadkiem wybiłem szybę.
Nie przejmowałem się tym, wręcz przeciwnie śmieszyło mnie to. Zszedłem z drzewa i zacząłem zanosić kasztany do domu. A tu kilka do lodówki, a tu do studia.
Gdzie się nie spojrzało były kasztany, czemu? Nie wiem.
Wyszedłem przed dom i tam też porozrzucałem kasztany, przy okazji rozwalając jeden z krzaków, który mi się nie podobał.
Wróciłem do środka i dalej bawiłem się w najlepsze. Zrobiłem niezły syf w całym domu, ale w ogóle mnie to nie obchodziło.W końcu wciąż byłem bachorem.
W pewnym momencie usłyszałem samochód Wiktora wjeżdżający na posesję. Od razu mój humor się zmienił o 180 stopni, bez zawahania złapałem za szkło, które wciąż tu leżało po wybiciu szyby i uciekłem na ogródek. Ponownie wszedłem na kasztanowiec i zacząłem płakać trzymając przy nadgarstku szkło.
Pov Kinny Zimmer
Już na początku coś mi nie pasowało, po całym terenie przed domem były porozrzucane jebane kasztany, a jeden z krzaków wyglądał jakby czołg po nim przejechał.
Wjechałem do garażu i od razu udałem się do domu modląc się żeby Kaptur był cały i zdrowy.
Zatrzymałem się w progu, moim oczom ukazał się istny chaos, aż bałem się wchodzić dalej widząc w jakim stanie był przedpokój. Zdjąłem buty i udałem się do salonu.
Było jeszcze gorzej.
Okno było wybite, wszędzie walały się kasztany, szafka z alkoholem była pusta, a parę butelek po wódce walało się w tym wszystkim, stół stał do góry nogami, wszystkie rzeczy z półek były na podłodze, ale najgorsze było to, że nigdzie w tym całym syfie nie było Kaptura.
Rozejrzałem się po całym domu, jedyne co znalazłem to więcej burdelu, moją ostatnią nadzieją był ogród. Zbliżyłem się do drzwi i od razu w mój nos uderzył mocny zapach zioła.
Kurwa.
Wyszedłem, a moim oczom ukazał się Kuba.
Siedzący na kasztanowcu?
Zbliżyłem się do niego i zauważyłem, że chłopak siedział zapłakany ze szkłem w ręku.- Kuba..
- Idź stad! - wykrzyczał rzucając we mnie kasztanem.
- Ała kurwa! - krzyknąłem kładąc rękę na oku.
Kaptur zaczął się trząść i płakać w niebo głosy, nie wiedziałem co robić bo chłopak w każdym momencie mógł spaść z drzewa i sobie zrobić krzywdę.
Nie wiedziałem czy mam wejść i go ściągnąć czy czekać aż zleci i go złapać.- Kuba uspokój się.. Zejdź powoli stamtąd proszę.. - próbowałem przekonać go do zejścia, jednak ten mnie nie słuchał.
Zauważyłem, że zaczyna się przechylać na bok, więc przygotowałem się do łapania go. W końcu Kaptur zleciał na szczęście nie miałem problemów ze złapaniem go.
Od razu zabrałem mu szkło i zaniosłem do salonu.- Kaptur może raczysz mi wyjaśnić co tu się stało? - zapytałem od razu po położeniu go na kanapie.
- Nic ci nie powiem ty jebana pało. - odpowiedział śmiejąc się.
- Nie wiem czy masz powody do śmiechu. - pokazałem na syf, który był wszędzie.
- Mhmm.. - mruknął, zbierając kasztany z kanapy.
- Co ty robisz?
- Zbieram kasztany bo chce zrobić ludzki z nich, a co? - powiedział jakby to było logiczne.
- Japierdole.. - Usiadłem załamany obok niego.
- POWIEDZ MI DLACZEGO ZNOWU PŁACZESZZZZ - krzyknął obejmując mnie ręką.
- Dam Ci się teraz nacieszyć, ale wiedz, że jutro jak wstaniesz i wytrzeźwiejesz masz przejebane..
- ZAPEŁNIŁABYŚ TYM CAŁY BASEN ŁEEEEZ - przerwał mi, ignorując mnie.
Westchnąłem zrezygnowany i przyniosłem wykałaczki, niech się dziecko nacieszy ostatnimi chwilami spokoju.
- Patrz to my. - pokazał mi dwa krzywe ludziki.
Muszę przyznać było to urocze.
- Super kubuś. - powiedziałem ironicznie, głaszcząc go po głowie.
Chłopak się uśmiechnął i zaczął robić więcej ludzików. Westchnąłem i zacząłem sprzątać mieszkanie, spojrzałem na wybite okno i miałem ochotę zabić Kaptura.
Pozbierałem szkło i ogarnąłem mniej więcej syf. Na sam koniec zostało mi zbieranie kasztanów. Z każdym kolejnym znalezionym kasztanem zaczynałem coraz bardziej rozważać uduszenie nimi Kuby.Nazbierałem trzy pierdolone worki kasztanów.
Wróciłem do salonu, Kaptur spał, a cały stół był wypełniony armią ludzików z kasztanów. Zaśmiałem się na ten widok i podniosłem chłopaka. Zaniosłem go do sypialni i położyłem na łóżku.
Poszedłem do łazienki się ogarnąć i napisałem w skrócie do Eryka co się stało.
Chłopak zwyzywał mnie jakby to była moja wina.
Owszem mogłem go nie zostawiać samego, ale skąd kurwa miałem wiedzieć, że jak się obudzi postanowi zjarać się i zostać kasztaniarą.
Wróciłem do sypialni, położyłem się i przykryłem nas, Kuba od razu się we mnie wtulił na co się uśmiechnąłem.
W pewnym momencie poczułem coś twardego pod poduszką.Pierdolone, kurwa, kasztany włożył mi nawet pod poduszkę.
- Japierdole z kim ja żyję.. - mruknąłem rzucając na ziemię kasztany.
CZYTASZ
Rozmazana kreska ~ Kinny Zimmer x Kaptur
أدب الهواة18 letni Jakub wyrusza na festival wspierać swojego najlepszego przyjaciela - Wiktora. Na festivalu zaczynają się do siebie niebezpiecznie zbliżać, jednak czy są gotowi na reakcję fanów Kinniego na jego orientację? Nie wiedzą jeszcze, że te kilka dn...