#72

97 10 16
                                    

Pov: Kaptur

Siedziałem u w zakładzie pogrzebowym udając, że wszystko jest ze mną w porządku. Widziałem, że przy pisaniu jakichś papierków patrzył na mnie, ale nic nie powiedział.

-Jutro pasuje? - Pytania o termin bałem się najbardziej.

Chciałem w cholerę załatwić to szybko, ale chciałem też żeby ktoś ze mną był. Aktualnie byłem sam, z własnej winy. Bałem się nawet napisać do kogokolwiek o pomoc, znowu byłem dzieciakiem.

-Mhm, tak, tak. - Odpowiedziałem po chwili.

Po podpisaniu papierów wyszedłem stamtąd nie myśląc o totalnie niczym. Wsiadłem w autobus i pojechałem pod dom Wiktora. Samochód był na podjeździe, więc na pewno był w domu. Już miałem zadzwonić do bramy, jednak coś mówiło mi żebym tego nie robił.
Ze łzami w oczach odszedłem stamtąd, nie miałem siły na to żeby z nim rozmawiać. Wróciłem jak najszybciej do swojego mieszkania nie chcąc widzieć się z nikim ani teraz ani już nigdy.
Nie zasługiwałem na obecność innych, wszystko ciągle psułem. Nawet życie Janka.
Wstałem rano następnego dnia i już żałowałem, że w ogóle się obudziłem. Poprzedniego dnia od razu położyłem się spać i przespałem cały dzień. Nie miałem siły na nic, mogłem spać cały czas ignorując wszystko wokół. Próbowałem się nawet ogarnąć jednak uważałem, że to i tak nie ma sensu.
Przed wyjściem wziąłem leki, których w domu miałem pełno i chociaż trochę się uspokoiłem. Ciśnienie jednak podniosła mi jedna osoba, która przybyła na pogrzeb, mój ojciec.

-Kubuś. - Podszedł do mnie gdy tylko zauważył, że przeszedłem bramę cmentarza.

Ignorowałem go, nawet na niego nie popatrzyłem. Sprawiałem wrażenie ducha, do którego nic nie dociera, ale właśnie tak się czułem. To ja powinienem leżeć na jej miejscu, a nie ona.
To ja nigdy nie chciałem żyć, a moja mama zawsze była pełna życia. Spotkało ją w życiu tyle złego, a jeszcze ten zjeb tu przyszedł. Gdy wszystko się zaczęło nie pamiętałem nic. Nie pamiętam totalnie nic z pogrzebu oprócz tego, że mój ojciec udawał, że bardzo się tym wszystkim przejmuje. Przyszli znajomi mamy więc musiał udać, że cokolwiek go obchodzi. Wyszedłem stamtąd szybciej niż zamierzałem, nie chciałem widzieć tego człowieka więcej na oczy. Wróciłem do siebie cały zaryczany.
Usiadłem na kanapie w salonie, przykryłem się kocem i włączyłem Janka. Potrzebowałem go teraz jak nigdy wcześniej, a tak przynajmniej mogłem usłyszeć chociaż jego głos. Wziąłem pluszaka od niego i przytuliłem go. Siedziałem tak dobre parę godzin nie wiedząc w ogóle co dalej mam ze sobą zrobić. Jedyne co przychodziło mi do głowy to śmierć. Po co miałem żyć? Po co mi takie życie? Jednak coś natknęło mnie do pewnej decyzji, powinienem pojechać do Janka.
Kupiłem od razu bilet na pociąg, wziąłem jakieś rzeczy i wyszedłem. Miałem w dupie każdego i nikomu o tym nie powiedziałem. Chciałem być sam.

Pov Kinny Zimmer

Siedziałem z Erykiem, który dalej próbował się skontaktować z Kubą. Nagle bez pukania wpadło do mieszkania całe dresscode.

- Wy wiecie, że był pogrzeb mamy Kuby? - zapytał Bagi siadając obok nas.

- Czekaj co? - spojrzałem na niego w szoku. - Co ty pierdolisz?

Maciek bez słowa pokazał mi zdjęcie klepsydry matki Kaptura.
Ignorując totalnie wszystkich wyszedłem w pośpiechu z mieszkanie i ruszyłem do Kuby. Gdy już znalazłem się pod jego drzwiami zacząłem w nie pukać jak pojebany, nikt nie odpowiadał. Złapałem za klamkę, zamknięte. Już chciałem dzwonić po Eryka żeby przyjechał pomóc mi rozjebać drzwi, ale z mieszkania obok wyszła sąsiadka Kaptura.

- Wyszedł z godzinę temu z torbą. - powiedziała i nie czekając na moją odpowiedź wróciła do środka zamykając drzwi.

Stałem jak słup, dlaczego nikomu nie powiedział, że wyjeżdża? Gdzie w ogóle wyjechał? Czy wróci?
Od razu napisałem Erykowi czego się dowiedziałem i zacząłem jeździć po całej Warszawie z nadzieją, że ktokolwiek cokolwiek wie.

Pov Kaptur

W końcu znalazłem się w Krakowie, wyszedłem z pociągu i od razu ruszyłem w stronę pierwszego lepszego hotelu.
Od razu po wejściu do pokoju rzuciłem się na łóżko, najchętniej przespałbym cały dzień, ale nie mogłem.
Przyjechałem tu w konkretnym celu.
Przytuliłem pluszaka od Janka, którego cały czas ze sobą nosiłem. Westchnąłem i postanowiłem udać się do chłopaka.
Przez całą drogę układałem słowa w głowie patrząc na maskotkę i słuchając jego muzyki.
Znalazłem się szybciej niż przypuszczałem pod jego drzwiami. Gdy już chciałem zapukać zawahałem się. Stałem jak debil kilka minut pod drzwiami, aż w końcu wyszedłem.
Nie miałem odwagi spojrzeć mu w oczy.
Po chwili zaczął padać deszcz, zajebiście. Zacząłem się zastanawiać czy to nie jest jakiś znak z góry, że mam się cofnąć i z nim porozmawiać.
Może to znak od mojej mamy?
Westchnąłem i wróciłem pod drzwi Janka. Znowu stałem parę minut, aż w końcu zapukałem ściskając w dłoni pluszaka.
Po chwili drzwi się otworzyły, moim oczom ukazał się Janek z kotem na rękach, z kapturem na głowie i workami pod oczami, zrobiło mi się go jeszcze bardziej szkoda.
Bałem się, że chłopak jak mnie zobaczy zamknie drzwi i nie będzie chciał rozmawiać, jednak ku mojemu zdziwieniu uśmiechnął się na mój widok.

- Wchodź. - powiedział zachrypniętym głosem wpuszczając mnie do środka.
//
WhiteCloud042

Rozmazana kreska ~ Kinny Zimmer x KapturOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz