#19

140 8 1
                                    

Pov: Kinny Zimmer

Byłem już praktycznie pod domem, gdy zauważyłem, że Kaptur zasnął. Założył kaptur swojej bluzy i oparł głowę o szybę. Wyglądał słodko jak spał i za nic w świecie nie chciałem go budzić.
Już i tak sporo przeszedł, wjeżdżając do garażu uśmiechnąłem się pod nosem widząc dalej związanego Lanka przy drzewie. Chłopak chyba postanowił uciąć sobie szybką drzemkę, bo spał. Najciszej jak się dało zaparkowałem samochód i wyszedłem z niego zostawiając w nim śpiącego dalej Kubę. Podszedłem cicho do Lanka i uderzyłem go ręką na przebudzenie. Na prawdę nie wiem kiedy to się stało, gdy Lanek złączył nasze usta w pocałunku.

-Zostaw mnie ty chory pojebie. A już miałem cię wypuścić. - Powiedziałem na co Lanek się zaśmiał.

-Ojej chyba twój kochanek to widział, ale mi przykro. - Nie wiedząc o co chodziło odwróciłem się w kierunku, w którym patrzył Lanek.

Ku mojemu zdziwieniu stał tam Kaptur. Widziałem łzy w jego oczach i nie wiedziałem co mu powiedzieć.

-Kuba.. - To jedyne co zdążyłem powiedzieć, bo Kaptur zaczął iść w stronę wyjścia z mojej posesji.

Uderzyłem jeszcze raz Lanka i pobiegłem za chłopakiem. Był za słaby, żeby samemu iść do domu, miał pełno ran, które trzeba było opatrzeć. W dodatku był blady jak ściana, a było z nim pewnie jeszcze gorzej gdy zobaczył Lanka, którego się obawiał. Biegłem po leśnej drodze, gdy zobaczyłem postać przede mną, to na pewno był Kaptur.

-Kubuś!! - Zawołałem i jeszcze szybciej biegłem.

Gdy znalazłem się blisko niego złapałem go za ramię.

-Zostaw mnie. - Usłyszałem zachrypnięty głos.

Już miałem pewność w 100%, że jest to właśnie Kuba. Jego ubrania były już całe we krwi, ale chłopak nic sobie z tego nie robił.

-Kaptur to nie tak, daj sobie to wytłumaczyć. -
Czułem jak chłopak zaczyna się trząść.

Nie wiedziałem czy było to z zimna, bo jednak w nocy już było chłodniej, czy z emocji. Jak najszybciej ściągnąłem swoją bluzę i założyłem ją chłopakowi. Na całe szczęście nie skomentował tego, a nawet nie protestował. Zauważyłem, że w tym momencie było mu wszystko jedno. Stanąłem przed nim żeby dobrze widzieć jego twarz, krew z nosa leciała mu ja z wodospadu. Widziałem, że był przestraszony, ale udawał, że totalnie nic go nie rusza.

-Chodź ogarniemy to. - Pokazałem ręką na jego twarz na co chłopak zrobił sztuczny uśmiech.

-Nie udawaj, że aż tak się mną przejmujesz, bo w to nie uwierzę. - Prychnął pod nosem.

Widziałem po Kapturze, że jest coraz słabszy, więc nie było nawet opcji, że puściłbym go samego w nocy do jego domu. Nawet jakby nie chciał musiał iść ze mną. Byłem nawet w stanie siłą go do mnie zaciągnąć.

Byleby był bezpieczny.

-Kuba jesteś dla mnie najważniejszy i ty już dobrze o tym wiesz, kocham cię i martwię się po prostu o ciebie. - Złapałem go za ramię. - To co idziemy?

-Nigdzie się nie ruszam dopóki ten frajer tam będzie. - Od razu wiedziałem, że chodzi mu o Lanka, ale nie mogłem tak po prostu go tutaj zostawić.

Za bardzo martwiłem się, że coś mu się stanie.

-Chodź ze mną, pójdziesz do środka, a ja go wyjebie.

Nie mam pojęcia czy Kaptur słyszał moje słowa. Chłopak osunął się na ziemię. Jedyne co pomogło mu żeby nie walnąć całą siłą o beton było to, że właśnie go trzymałem.

-Kuba.. - Wziąłem chłopaka na ręce i zaniosłem do mojego domu.

Zignorowałem komentarza Lanka, który wszystko widział i położyłem Kubę na kanapę w salonie. Zanim postanowiłem zająć się Kubą musiałem zrobić coś z Lankiem, w końcu obiecałem to Kapturowi.

-Masz minutę, żeby stąd zniknąć albo wzywam psy i pokazuje zdjęcia, które udało mi się zrobić. - Pokazałem Lankowi zdjęcie jego naćpanych kolegów.

Nigdy nie widziałem nikogo aż w takim szoku i bardzo mnie to rozśmieszyło.

-Ja przynajmniej nie muszę udawać, że nie jestem ciepły Zimmerku, może mnie też przelecisz co? Czekam na to. - Posłał mi buziaka i odszedł.

Zniknął mi z oczu tuż za zakrętem, więc miałem nadzieję, że dzisiaj już go nie zobaczę.
Przypomniałem sobie właśnie o bardzo ważnej rzeczy, spotkanie w sbmie. Przecież zobaczę go jutro, a w zasadzie już dzisiaj na tym jebanym spotkaniu. Nie wiedziałem jednak jak przekazać Kapturowi, że będzie jechać tam ze mną.

Pov: Kaptur

Obudziłem się w środku nocy. W pokoju świeciła się jedna lampka nocna. Byłem w sypialni, ale totalnie nie mogłem sobie przypomnieć jak tu trafiłem. Zauważyłem również, że mam inne ubrania, a obok mnie na fotelu siedział Wiktor. Wszystko mnie bolało, ale nie chciałem budzić chłopaka. Wiedziałem gdzie ma leki przeciwbólowe, bo już nie raz brałem je u niego. Udało mi się wyjść z sypialni nawet go nie budząc co bardzo mnie zadowoliło, bo nie miałem siły na nocne rozmowy. Nie miałem nawet siły iść, a co dopiero z nim rozmawiać. Wyjąłem z szafki opakowanie z lekami przeciwbólowymi, bardzo się ucieszyłem, gdy zobaczyłem, że listek leków jest pełny. Wyjąłem z niego 6 tabletek a 4 zostawiłem może na później i popiłem wodą.

-Kuba? - Usłyszałem za plecami.

Modliłem się tylko żeby nie zobaczył ile leków właśnie wziąłem. Miałem z tym lekki problem, ale o tym nikt nie musiał wiedzieć. Odłożyłem szybko listek do pudełka i włożyłem z powrotem do szafki.

-Idź spać już idę. - Odwróciłem się do chłopaka, ten nic nie komentując obszedł mnie, wyjął to samo opakowanie i popatrzył na ilość tabletek.

-Na chuj wziąłeś aż 6 tabletek?! - Nie wiedziałem co mam mu powiedzieć.

Czułem, że znowu go zawiodłem, kurwa byłem najgorszym

przyjacielem..?

-Wiktor j-ja...

-W dupie mam to co chcesz powiedzieć, jesteś nieodpowiedzialnym bachorem, trzeba cię kurwa pilnować ze wszystkim!!!

Pov: Kinny Zimmer

Nie kontrolowałem się, po prostu nie sądziłem, że ten człowiek jest tak głupi żeby wziąć tyle tabletek. Martwiłem się o niego, a on tak o postanowił sobie wziąć i nie widział w tym żadnego problemu. Rzuciłem opakowaniem z lekami tuż obok jego głowy. Kaptur wybiegł z kuchni nawet na mnie nie patrząc. Usłyszałem jedynie walnięcie drzwiami, a płacz chłopaka przebijał się nawet przez ścianę.

-Kuba.. - Poszedłem do sypialni, do której wcześniej przyniosłem chłopaka i opatrzyłem.

Byłem nawet dumny z tych opatrunków, bo dalej każdy się trzymał, a lekarz ze mnie marny. Usiadłem obok chłopaka na łóżku i nie mogłem patrzeć na to do jakiego stanu doprowadziłem go swoim idiotycznym zachowaniem.

-Przepraszam.. - Wyszeptałem i już chciałem przytulić chłopaka, gdy ten się odsunął. - Co jest? Serio przepraszam, po prostu nie mogę patrzeć jak znowu chcesz coś sobie zrobić. Dla mnie też trudne jest patrzeć na to jak jedyna osoba, którą kocham chce się zabić. - Widziałem, że swoim spokojnym tonem trochę uspokajam chłopaka.

Dał mi się nawet przytulić, więc była to już połowa sukcesu. Zacząłem nami kołysać i głaskać go po głowie.

-Nie zostawisz mnie? - Usłyszałem ciche pytanie.

-Nigdy. - Pocałowałem Kubę w czoło i chwilę później zasnęliśmy przytuleni do siebie.

//
WhiteCloud042

Rozmazana kreska ~ Kinny Zimmer x KapturOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz