Rozdział 12

3K 162 10
                                    

Mistrz eliksirów wybiegł ze szkoły niezauważony przez nikogo po czym teleportował się przed siedzibę Czarnego Pana. Riddle Manor nie budziło przyjemnych emocji, zresztą tak samo jak właściciel Tom Marvolo Riddle. Snape był objęty potężnymi czarami, które wpuszczały na teren tej posesji tylko nielicznych. Mógł on się poszczycić posiadaniem tytułu prawej ręki Voldemorta. Dzięki tej pozycji był wstanie być idealnym szpiegiem dla starego Dropsa, otrzymując informacje, które posiadali tylko wybrani. Wszedł do siedziby swego PANA. Szybkim krokiem przemierzył korytarz i udał się do Sali Kręgu Wewnętrznego. Dzisiaj został wezwany tylko on. Czyli to coś poważnego. Kiedy dotarł pod tron Voldemorta bez ociągania upadł na kolana by oddać cześć swemu panu.


-Panie, wzywałeś-mówił spokojnym, wywarzonym tonem jak to miał w zwyczaju. Kiedy był w pobliżu Czarnego Pana musiał być gotowy na wszystko i nie mógł się z niczym zdradzić. Już gdy został wezwany postawił wewnętrzny mur, by chronić swoje tajemnice. Mur, którego nawet ta gadziamorda nie może pokonać.


-Tak Sssseverusssie-niebezpiecznie przeciągał, każde „s".-Mam dla ciebie zadanie. Mussissz przyprowadzić do mnie młodego Malfoy'a.


-Panie po co ci on? To tylko dzieciak.- nie mógł pozwolić by coś mu się stało, to jego chrześniak.


-Jessst mi potrzebny i to moja sssprawa do czego. Jednak mogę ci powiedzieć. Jesteś moim zaufanym człowiekiem. Po ostatniej akcji, która zakończyła sssię fiasssskiem z udziałem Malfoy'a seniora mussszę jakoś ukarać ich rodzinę. Dracon będzie musssiał przyjąć Mroczny Znak. Niestety Lucjusz został zamknięty w Azkabanie. Co za ssstrata.


-Panie jeżeli Draco otrzyma Mroczny Znak Dumbledore się dowie i zamknie chłopaka w Azkabanie.


-Dosssyć! Już possstanowiłem. Ressssztu dowiesssz ssię kiedy przyprowadzissz chłopaka. Odejdź.


-Tak mój Panie.-skłonił się po raz kolejny i wrócił do zamku.


Obyło się bez zabijania mugoli, kar od Czarnego Pana, palenia wiosek. Ale co z tego skoro będzie musiał przyprowadzić Draco przed Voldemorta. Musi porozmawiać z Dumbledorem, złożyć raport. A później powie Draconowi.



-Dyrektorze.- wpadł bez pukania do gabinetu Dumbledorea.


-Severusie co cię do mnie sprowadza?- spytał dobrodusznie.


-Wróciłem od Czarnego Pana.


-Jakie wieści?


-On chce Dracona.


-Ja nic na to nie mogę poradzić. A to może być całkiem dobre dla naszej strony.


-Czy ty do końca oszalałeś?! To jeszcze dziecko. Będzie musiał zabijać!!


-Spokojnie. Nie musisz się unosić. Jednak...


-Przestań pieprzyć nie mogę na to pozwolić. Draco nie może stać się śmierciożercą!!!


-Wydaję mi się, że to jest jednak wolna wola Dracona, a jeśli będzie naszym drugim szpiegiem byłoby to wielce korzystne.


-Nie ma mowy.


-Severusie i tak musisz mu to powiedzieć, a jeśli nie przyprowadzisz młodego Malfoy'a przed Voldemorta ty poniesiesz za to karę.


-A od kiedy ty się mną przejmujesz?


-Od dawna. Chłopcze nie zbawisz całego świata sam.


-Ale jakoś muszę odpokutować.


-Chcesz odpokutować własną śmiercią? Już wystarczająco dużo przeszedłeś. Daj sobie pomóc.-ich spojrzenia się skrzyżowały. Czerń kontra błękit. Złość kontra współczucie. Snape bez słowa wyszedł z gabinetu trzaskając drzwiami.



-Sev chciałeś mnie widzieć?-spytał Draco wchodząc do gabinetu.


-Tak. Mam ci coś do powiedzenia.


-Więc słucham.


-Czarny Pan chcę, żebym przyprowadził mu ciebie.


-Czyli już czas.


-Że co?- Snape lekko się skonfundował.


-Wiedziałem, że to kiedyś nastąpi. Jedynym pytaniem było kiedy? Teraz już wiemy, że moje beztroskie życie dobiega końca. Czyli kiedy się do niego wybieramy?


-Czy ty kompletnie oszalałeś? Nie możesz tam iść.


-Mogę i pójdę. Muszę.


-Draco, ale to będzie koniec. Twój koniec.-Snape się załamał.


-Wiem i jestem na to gotowy.


-Nie moż..


-Skończ z tym Sev ja już postanowiłem. Do widzenia.-wyszedł już lekko podminowany trzaskając drzwiami.


-I to by było kurwa na tyle. -zaklął Severus i nalał sobie Ognistej Whisky.



24 listopada


Hermiona przez całą noc z 23 na 24 nie mogła spać. Była za nad to pobudzona. Krew w niej buzowała. Dzisiaj miała być pełnia, a więc pora „posiłku". Przez cała noc czuwała, jej zmysły były bardziej wyczulone. Mimo to nie zauważyła kiedy na jej biurku znalazł się „prezent". Było nim fiolka z substytutem krwi i karteczka.


Dzisiaj masz nie wychodzić z pokoju, bo mogłabyś kogoś ugryźć. Jesteś zwolniona z lekcji. Substytut powinien załatwić sprawę pożywieni. Wypij dopiero kiedy zapadnie zmrok.


SS


Tak jak kazał czekała na zmrok jak na szpilkach. Kiedy tylko zobaczyła księżyc w pełni jej źrenice się rozszerzyły. Głód dał o sobie znać. Szybko wypiła sztuczną krew. To było za mało. Musiała mieć więcej, więcej krwi. Prawdziwej. Otworzyła okno i wyskoczyła przez nie. W jednej chwili już leciała w stronę Zakazanego Lasu. Stanęła na własnych nogach i wzięła głęboki wdech. Poczuła w pobliżu niedźwiedzia. Słyszała bicie jego serca. Kiedy spojrzała w głąb lasu jej wzrok się wytężył. Zobaczyła jaki był wielki i potężny. Był milę od niej. Ruszyła na niego musiała zanurzyć w nim kły. Biegła tak szybko, że jej sylwetka się rozmywała. Gdy była 10 metrów od niego odpiła się od ziemi i rzuciła się na niego. Jej kły zanurzyły się w jego szyi. Czuła jak jego ciepła krew spływa jej po brodzie. Głód został zaspokojony. Teraz doszło do niej to co zrobiła. Odebrała życie istocie, która jej nic nie zrobiła. Jednak szybko się otrząsnęła. Teraz pojawiło się pytanie: jak wyszła ze szkoły? Wszystko działo się pod impulsem głodu i rządzy krwi.


Przemierzała las w świetle księżyca zdała sobie sprawę, że w tym momencie on jest najniebezpieczniejszym stworzeniem w tym miejscu. Jest prawdziwym potworem. Potworem, którym poddanym swoim rządzom. Jest zagrożeniem. Musi coś z tym zrobić, ale najpierw musi dostać się do zamku. Tylko jak?


Sevmione - Wieczni?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz