Rozdział 51

1.7K 94 20
                                    

Trwanie w ramionach Severusa nie mogło trwać wiecznie choć dawało najwięcej szczęścia i poczucia bezpieczeństwa. Mimo sprzeciwów Severusa, Hermiona wstała rankiem i zebrała sie w garść, aby jak najszybciej spotkać się z Albusem. Jako że wstało bez zgody jej profesora nie otrzymała żadnych nowych ubrań na zmianę. Miała przy sobie jedynie strój koronacyjny. Normalnie po takiech przygodach zdrowotnych słuchała by się zaleceń bardziej wykfalifikowanych od niej, ale nie tym razem. Teraz wiedziała, że każda chwila jest na wagę złota biorąc pod uwagę zbliżającą się wojnę.

Nie tracąc czasu ruszyła w strone gabinetu dyrektora starając się nie wpaść na nikogo. Już po chwili znalazła sie przed chimerą strzegącą wejścia do gabinetu i w tym właśnie momencie uświadomiła sobie brak wiedzy na temat hasła. Próbowała przez 5 minut wszystkich możliwych nazw słodyczy i wreszcie się udało. Czym prędzej ruszyła do gabinetu i po usłyszeniu łagodnego głosu staruszka oznajmiającego zgodę na wejście, wkroczyła do środka. Jej oczom ukazał się nie tylko dyrektor, ale i szóstka jej przyjaciół, Bruce, Vincent i Kahlan.

-Hermiono jak miło cię widzieć!- powiedział radosnym tonem dyrektor. Dziewczyna swoim strojem wprawiła zgromadzonych w lekkie zdziwienie, ale dało się odczuć iż czują respekt.

-Mogę powiedzieć to samo dyrektorze, ale mogę wiedzieć co wy wszyscy tu robicie?-druga część zdania była zwrócona do reszty zgromadzonych tam osób.

Wszyscy zaczęli się nawzajem przekrzykiwać, ale dyrektor postanowił ich uciszyc tonem, którego nie zwykł używać zbyt często.

-A teraz jeśli mogę to prosiłbym was o opuszczenie moich komnat, gdyż wydaję mi się że Hermiona chciała porozmawiać o czymś ważnym.

-Dyrektor ma rację, ale chciałabym z wami też porozmawiać nieco później. Bądźcie u mnie o 17 i wtedy wszystko wam wyjaśnie i odpowiem na wasze pytania.- odziwo po skończonej wypowiedzi gryfonki wszyscy opuścili gabinet w milczeniu jedynie posyłając jej pytające spojrzenia jak Draco lub pokrzepiające jak Kahlan.

-Albusie wreszcie nastał moment gdzie możemy nasz cały plan wprowadzić w życie!

-Hermiono czy to odpowiedni moment? Dopiero co się obudziłaś. Martwymy sie o ciebie wszyscy.

-Niepotrzebnie. Wiesz dobrze, że teraz już nic mi nie będzie i jestem gotowa na działanie.

-Skoro tak uważasz...

-Tak właśnie uważam!-dopiero po chwili zdała sobie sprawę z kim rozmawia.-Przepraszam cię, ale wiesz że ta sytuacja nie jest łatwa.

-Drogie dziecko, oczywiście że wiem i dlatego chcę abyś jeszcze to przemyślała.

-Jesteście dla mnie zbyt cenni by jeszcze nad tym myśleć. Dość planowania, pora działania.-tym optymistycznym akcentem Hermiona zakończyła rozmowę i wyszła z gabinetu, aby plan wreszcie ruszył z miejsca.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Severus w tym czasie wrócił do swoich komnat i wziął szybki orzeźwiający prysznic. Nigdy wcześniej nie pomyślał, że ta dziewczyna znaczy dla niego tak wiele. Po odświeżeniu się zasiadł w salonie w jednym z foteli i w zupełnie niepodobny do siebie sposób zamyślił się do tego stopnia, iż nie zauważył przyjścia Hermiony. Ona sama też zdążyła się odświeżyć i zmienić ubranie na bardziej w jej stylu. Z zamyślenia wyrwał Severusa dotyk na lekko przemęczonych barkach i głos, którego właścicielem był nie kto inny jak główny bohater jego rozterek... sercowych? Czyli Hermiona Granger. 

-Kiedy to wszystko się skończy przyda ci się urlop.

-Zdecydowanie, z dala od obowiązków i tych niewdzięcznych bachorów.-podłapał je grę. Lecz ona skończyła ją nim na dobre się zaczęła.

Hermiona zajęła miejsce naprzeciwko niego i przez dłuższą chwilę patrzyła wszędzie tylko nie w jego oczy. Kiedy cisza zaczęła jej dudnić w oczach podniosła wzrok i ujrzała iż Severus uparcie się w nią wpatrywał. Wreszcie zaczęła rozmowę, której nie chciała zaczynać.

-To nie będzie łatwe, ale musimy wreszcie porozmawiać na ten temat...

-Hermiono co się dzieje? 

-Nie przerywaj mi bo i bez tego nie będzie to dla mnie łatwe.-znów zapanowała cisza, lecz tym razem na krótko.-Oboje dobrze wiemy, że wojna jest tuż tuż. Tom zbiera siły, ale Albus też nie próżnuje. Szanse są wyrównane, ale to że zostałam królową dobrze rokuje naszej stronie. Postanowiłam wesprzeć zakon swoim ludem... oczywiście poprowadzę ich i raczej nie będę się trzymać z dala od bitwy...

-Nie możesz! Nie pozwalam!

-Kim ty jesteś żeby mi zabraniać?!

-Ja...

-No właśnie!

-Może ja jestem nikim, ale ty jesteś dla mnie wszystkim do cholery!-Hermionie na to wyznanie zabrakło słów, a w jej głowie zaświtała pustka.

-To nic nie znaczy, mam teraz na głowie cały kraj i w dodatku liczy na mnie Albus. A jeśli dzięki mojej pomocy moi przyjaciele przeżyją to mogę nawet umrzeć! Nie powstrzymasz mnie.

-Albus jest ważniejszy od naszego szczęścia? Od nas?

-Tak.

-Przynajmniej już znam prawdę.

-Jaką prawdę?

-Już wiem, że tylko się mną bawiłaś i już wiem, że to koniec.

-Sev dobrze wiesz, że...

-Nie mów tak do mnie nigdy więcej i wyjdź!

-Proszę cię...

-Wyjdź!!!

Nie chciała, ale wiedziała do czego może doprowadzić jej decyzja więc po prostu go posłuchała. Na koniec obejrzała się za siebie i spojrzała na twarz mężczyzny, którego niestety pokochała. Smutek w jego oczach złamał jej serce i wiedziała, że właśnie wszystko zniszczyła.

Jako dorosła kobieta wiedziała, że szczęście jednostki jest niczym w porównaniu z tysiącami. Przecież tyle ludzi może ocalić lub pomóc w ocaleniu. Wybrała większe dobro za cenę miłości, na którą nigdy nie zasługiwała i miała już nigdy nie poznać smaku szczęścia przy boku tego jedynego, którego potraktowała jak psa. Miłość ma swoje zasady a ona te złamała.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej. Wiem że zwykłe przepraszam nie wystarczy ale mimo że nie było mnie prawie rok to jestem!

Sevmione - Wieczni?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz