Mała wioska niedaleko Birmingham. Właśnie miała zacząć się rzeź nie do opisania. Śmierciożercy teleportowali się na miejsce tusz przed 4 rano, kiedy wszyscy pogrążeni są we śnie. Na "imprezę" wysłani zostali jedynie najbardziej zasłużeni. Severus był pod bacznym okiem Bellatrix. Przeczuwał, że dostała specjalne zadanie od Voldemorta, aby sprawdzić jego niegdysiejszą rządzę krwi. Na początku swojej podróży z Czarnym Panem był niewyobrażalnie zafascynowany torturowaniem z niesamowitym wyrafinowaniem i wyobraźnią. Postanowił nie dać Belli żadnych podstaw do wątpienia w jego dawne przyzwyczajenia.
Wioska była mała, jedynie kilka domów, dwie stajnie ze zwierzętami, kilka psów przywiązanych do bud. Nic nadzwyczajnego. Po większych oględzinach okazało się, że domów jest tyle co śmierciożerców. Każdy udał się do jednego. To był początek.
Severus wparował do pierwszego z brzegu. Okazało się, że w środku jest 5 osób. Troje dorosłych oraz dwoje dzieci. Nienawidził zabijać dzieci. Sama myśl przyprawiała go o odruch wymiotny. Na początek swojej zabawy wybrał właśnie pokój dziecięcy. Wyciszył cały pokój i zablokował drzwi. To nie mogło się skończyć zwykłą Avadą. To byłoby zbyt podejrzliwe.
Na pierwszą ofiarę wybrał dziewczynkę. Miała najwięcej 4 lata. Taka mała i bezbronna. W tej chwili jej los był w jego rękach, tak jak całej taj rodziny. Kolejne osoby miały ciążyć na jego sumieniu. Wszystko ma swoją cenę. Zwycięstwo dobra nad złem również. Zaczął od klątwy tnącej. Dziewczynka obudziła się z krzykiem tym samym zwracając uwagę swojego jeszcze śpiącego brata na nią. Snape zareagował od razu. Po sekundzie chłopczyk leżał nieruchomy na podłodze. Później doszło do tego łamanie kości. Krzyk przeszywał ciszę w pokoju. Po kilku chwilach dziewczynka umarła ze zmęczenia. Była słaba. I dobrze przynajmniej nie musiał rzucać na nią Avady. Może to marne pocieszenie, ale rzucając właśnie to nie wybaczalne czuł się jak prawdziwy potwór.
Przyszła pora na chłopca. Cofnął zaklęcie, po czym młodziak cofnął się w kąt jak zastraszona zwierzyna. W tej chwili sam Severus czuł się jak myśliwy. Odbierał życie dla "zabawy" jak mugolski myśliwy na safari. Chłopiec przerażony łkał w rękaw i wołał mamę, która nawet go nie słyszała, nie mogła. Mógł mieć jakieś 11 lat, ciemnowłosy, wychudzony. Przypominał mu samego siebie z lat młodości. Uniósł różdżkę i wymówił jedno słowo- cruccio. Krzyk dotarł do jego uszu z ogromną siłą. To było dla niego za wiele. Pozory pozorami, ale to bolało i jego. Rzucił na niego Sectumsempre i wyszedł po kolejne ofiary.
Czekało jeszcze na niego troje dorosłych, dwoje rodziców i babcia dzieci, które juz straciły swoje życie. Wszystkich przelewitował do salonu i już jedynie zablokował wyjścia, by nikt nie uciekła. Na początku głowa rodziny, próbował ogłuszyć przeciwnika. Wystarczył jeden ruch różdżką Severusa i mężczyzna leżał obezwładniony na podłodze. Kobiety zamilkły i nawet nie próbowały uciekać. Żeby jeszcze bardziej je nastraszyć zaczął właśnie od obrońcy.
Kilka cruciatusów, łamanie kości, przypalanie, klątwy tnące. Severus był zdziwiony, że mimo utraty krwi mężczyzna nadal żył i okazywał wolę walki. Jego spojrzenie utkwione było w ciemnookim. Ofiara czująca respekt przed myśliwym lecz wykazująca swego rodzaju odwagę i troskę o rodzinę. To zaskoczyło chyba Severusa najbardziej. Jego podejrzenia się sprawdziły, korzystając z okazji przejrzał jego umysł. Na pierwszym planie kłębiły się wspomnienia związane właśnie z tą rodziną, którą ten wybrany śmierciożerca miał zabić. To było dla niego za wiele. Jedno zaklęcie posłane w mężczyznę, zielony promień i pustka w niebieskich oczach, które jeszcze przed chwilą miały w sobie tyle życia.
Był już tym zmęczony więc nie chcąc patrzeć już w oczy zapłakanych kobiet posłał im dwie sectumsempry i wyszedł z domku jednorodzinnego. Jego oczom ukazała się jeszcze plama krwi na podłodze wypływająca z blondynki w średnim wieku.
Wychodząc na świeże powietrze marzył o ciszy i spokoju. Pomylił się tak bardzo. W powietrzu unosił się metaliczny zapach krwi. Wschód słońca, zwykle spokojny, cichy, przynoszący nowy dzień, nowe nadzieje dla wielu przyniósł śmierć w męczarniach. Ciszę przerywały wrzaski cierpiących w katuszach zaserwowanych przez sługusów Czarnego Pana.
-Severusie już skończyłeś?- zapytała na pozór słodka Bellatrix.
-Nie usatysfakcjonowały mnie ich wrzaski. Były zbyt ciche.
-Jak zwykle niezadowolony.
-Ciężko jest sprawić mi przyjemność.
-Może kiedyś ja spróbuje?- zatrzepotała rzęsami.
-Co na to twój mąż?
-Mamy zdrowy układ.
-O czyżby?
-Ja sypiam z innym, a on bierze sobie różne kurwy do łóżka.
-Faktycznie zdrowy układ.- zakpił- Jeśli to już wszystko to wrócę do siebie. Chętnie pomordowałbym jeszcze kilkoro mugoli, ale obowiązki wzywają.- skinął jej głową i teleportował się przed bramy Hogwartu.
Nastąpiła najgorsza część- sprawozdanie u Dumbledore'a. Otworzył bramę upewniając się, że żaden nieproszony gość nie chciał go zaskoczyć. Zabezpieczył ją na powrót i ruszył w drogę do gabinetu dyrektora. Był dopiero świt co raczej nie wyrokowało spotkania jakiegoś ucznia. Stanąwszy przed pomnikiem chimery wypowiedział hasło- "skittles". Mugolskie słodycze przypadły do gustu dyrektorowi, co postanowił zaznaczyć ustawiając jedne z nich na hasło do swojego gabinetu.
Wdrapał się po schodach jak najszybciej, zapukał i po usłyszeniu jeszcze zaspanego głosu dyrektora zezwalającego na wejście do środka, nacisnął na klamkę.
-Och Severusie co cię do mnie sprowadza?
-Miałem wezwanie.
-Mów.- ponaglił podwładnego.
-Czarny Pan wezwał, jak to sam powiedział "najbardziej zasłużonych śmiercożerców", aby okazać im swoje zadowolenie poprzez nagrodę.
-Jaką nagrodę?- dyrektor po usłyszeniu jedynie tego wstępu był zdenerwowany.
-Gdybyś mi nie przerywał już byś się dowiedział- syknął na przełożonego- w nagrodę mogliśmy sobie pozabijać całą wioskę mugoli. Bellatrix bacznie mnie obserwowała, dlatego nie mogłem okazać litości.
-Myślisz, że cię podejrzewają?
-Nie wiem. To prawdopodobne.
-Może powinieneś przekazywać mu więcej informacji?
-Czyli mam mu zdradzić wszystkie tajemnice Zakonu?
-Oczywiście, że nie, ale nie możemy pozwolić na twoje zdemaskowanie.
-Wiem, że jestem tu najważniejszy- zironizował- ale nie mogę mu mówić więcej.
-Masz jakiś pomysł?
-Nie.
-Ilu zabiłeś?
-Pięcioro. Dwoje dzieci, dwie kobiety i mężczyzna.- powiedział głosem wypranym z emocji.
-Przykro mi.
-Niepotrzebnie. To moje zadanie. Mam przekraść się do szeregów przeciwnika i zostać tam niezależnie na wszystko. Wybacz, ale dzisiaj zaczynam lekcje za raz po śniadaniu.
-Może chciałabyś dzisiaj odpocząć?
-Dziękuje za troskę, ale sobie poradzę.- skinął dyrektorowi na pożegnanie głową i ruszył do swoich komnat w lochach.
W ekspresowym czasie znalazł się w swoich komnatach. Udał się od razu do łazienki, po drodze zrzucając z siebie pojedyncze części garderoby. Stanął pod zimnym prysznicem. Chciał zmyć z siebie to cierpienie i odór śmierci. Miał nadzieję na oczyszczenie swojego sumienia, ale jeszcze nigdy mu się to nie udało. Jednak nie ze wszystkim poradzi sobie odprężająca kąpiel.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Trochę później niż zwykle. Co nie co Severusa, w następnym Hermiona. Dzięki za każde wsparcie, zachęcam do komentowania i głodowania. Sorki za błędy. Pozdrawiam
CZYTASZ
Sevmione - Wieczni?
FanfictionHermiona- wzorowa uczennica zamieni sie w krwiopijnego wampira. Severus- nauczyciel Hogwartu, Mistrz Eliksirów, szpieg w obozie wroga, jednak zwykły śmiertelnik. Jak potoczy się ich historia? Będą razem? Czy przetrwają próby stawiane im przez życie...