Rozdział 35

2.2K 137 5
                                    

Hermiona za raz po skończonym szlabanie udała się na spotkanie z Bruce'em, nie była jednak świadoma, że ktoś ją obserwuje przez cały czas. Snape, jak przystało na szpiega, skradał się aby sprawdzić gdzie pójdzie dziewczyna. Szedł za nią aż do drzwi wejściowych, później musiał rzucić na siebie zaklęcie kameleona, aby go nie zobaczyła na błoniach. Dotarli jak sie okazało na polankę w Zakazanym Lesie. Po chwili Hermiona rozmyła się w powietrzu. Czyli znowu zniknęła.

Pojawiła się przed pałacem spóźniona o ładne trzy godzinki. Na schodach czekał juz na nią Bruce z nietęgą miną. Przez moment miała wrażenie, że z oczu zaczną strzelać mu lasery ale jako odważna gryfonka ruszyła w jego stronę z determinacją.

-Wiesz która jest godzina?

-Wiem, ale...

-Miałaś być o 17, a jest już po 20.- nie podnosił głosu choć jego głos zbliżał się do zera bezwzględnego.

-Wiem, ale...

-Co było takie ważne? Masz panować nad całym naszym krajem a spóźniasz się na zwykły trening?

-Miałam szla..

-Masz coś na swoją obronę?

Dziewczynę zdenerwowało ciągłe przerywanie mężczyzny i w końcu dała ponieść się emocją.

-Zamknij się!!! A teraz może ja coś powiem?- odchrząknęła i zaczęłam mówić już spokojnie- Po powrocie miałam małe problemy z jednym z profesorów. Odkrył, że nie było mnie u moich rodziców, na szczęście nie powiedział nic dyrektorowi.- posłała mu spojrzenie mówiące "TO TWOJA WINA"- Po lekcjach miałam szlaban właśnie z tym nauczycielem, którego nie zdążyłam odrobić bo zabrałeś mnie tutaj.

-I to ma być usprawiedliwienie?

-Nie denerwuj mnie bo to jest twoja wina!!!

-Może mnie przekonasz o słuszności swojego usprawiedliwienia w walce?- uniósł swoją lewą brew w sposób iście przypominający Snape'a.

-Bardzo chętnie zrobię ci krzywdę.

Tak zaczął się kolejny trening. Dziewczyna w gniewie radziła sobie zaskakująco dobrze. Ćwiczyli do 4 nad ranem. W tym czasie zdążyli przećwiczyć wszystko czego młoda dziewczyna nauczyła się do tej pory.

Cały tydzień szlabanu dla Hermiony był napięty. Na każdym kroku miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Bała się ujawnienia i nie proszonych gości w Zakazanym Lesie kiedy będzie się teleportować na trening. Na treningach też nie było kolorowo. Bruce wziął sobie za punkt honoru, aby nauczyć ją ukrywać swoje emocje pod maską. To określenie skojarzyło jej się ze Snape'em.

Ostatnim czasem więcej myślała o swoim nauczycielu eliksirów i trenerze niż przyjaciołach. Było jej z tym źle, ale to było silniejsze od niej. W ciągu tego tygodnia niewiele słów z nimi zamieniła. Mimo to zdążyła zauważyć jakieś zmiany w zachowaniu Harry'ego i Draco. W zasadzie mogła by przejrzeć ich umysły ale to niebyło by fair w stosunku do nich.

Jej postanowieniem było, aby w przyszłym tygodniu znaleźć dla nich czas i wszystko powyjaśniać. No może nie wszystko...

Dzisiaj był ostatni dzień szlabanu i już chciała wyjść kiedy zatrzymał ją aksamitny głos profesora.

-Granger.

-Tak profesorze?

-Usiądź.- wskazał jej krzesło naprzeciw biurka.

Przez chwilę mierzyli sie spojrzeniem. Snape nic tym nie wskórał i musiał zapytać.

-Powiesz mi co się z tobą działo przez ten czas?

-Nie mogę.

-Co cie napadło? Ktoś mógł się dowiedzieć o twojej nieobecności. Czarny Pan mógł cie schwytać i wykorzystać przeciw Potterowi.

-W jaki sposób?

-Masz pojęcie co Potter by zrobił gdyby znalazł twoje zwłoki na błoniach? Nie? To wiedz, że chciałby się zemścić i udałby się prosto w paszczę zła!- w końcu stracił panowanie.

-Nie schwytali by mnie.

-Skąd ta pewność?

-Po prostu to wiem. Czy mogę już iść?

-Jeszcze jedno. Gdzie się teraz wybierasz?

-Do swojego dormitorium.

-Kłamiesz.

-Skąd ta pewność?

-Przez cały tydzień teleportowałaś się gdzieś, zapewne w to miejsce gdzie ostatnio spędziłaś dość sporo czasu, a więc dziś pewnie też się tam wybierasz.

-Ma pan racje, ale niech pan też wie, że nie zdoła mnie powstrzymać więc żegnam.- wyszła trzaskając drzwiami.

Kiedy wreszcie dotarła na trening był maksymalnie wkurzona. Cała jej osoba emanowała gniewem. Jak on śmiał mnie śledzić?

-Kto cię śledził?

-CO!?

-Kiedy się denerwujesz nie panujesz nad swoimi myślami i mogę bez trudu przejrzeć twój umysł.- powiedział Bruce.

Dziewczyna szybko zamknęła się wewnętrznie i wyjaśniła bez większych szczegółów o rozmowie która się rozegrała między nią i jej profesorem zaledwie kilka minut temu. Później przeszli do treningu, który po raz kolejny poszedł jej wyjątkowo dobrze.

Kiedy już miała wychodzić i udać się do szkoły zatrzymała ją czyjaś ręka. Przez chwilę poczuła w miejscu uścisku pieczenie przypominające żar ognia. Kiedy nieznajomy zabrał dłoń na jej nadgarstku pojawił się znak...

-Kim ty jesteś i co to jest?

-Wszystko w swoim czasie.- był to głos kobiecy. Zanim zniknęła wręczyła jeszcze Hermionie książkę i już jej nie było.

Super kolejna tajemnica, jakbym miała mało na głowie. Kurwa!!! Z tymi myślami Hermiona rozmyła się w powietrzu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siemanko jestem i oddaje kolejny rozdział w wasze ręce. Liczę na wasze komentarze i głosy. Dzięki za wsparcie, sorki za błędy. Pozdrawiam

Sevmione - Wieczni?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz