Rozdział 30

2.3K 137 5
                                    

Młoda gryfonka trenowała ciężko dla osiągnięcia jak najlepszych efektów, ale nie tylko. Chciała jak najszybciej wrócić do przyjaciół. Na początku zaczęli od oklumencji i legilimencji. Z tym poszło jej najlepiej. Następnie miała nauczyć się walczyć. Boks wydawał się najlepszy dla początkującego ucznia. Mimo wcześniejszego braku kontaktu z tego typu "zabawami" poszło jej w miarę szybko, dzięki czemu mogli przejść do innych technik. Kolejny gatunek na ich drodze do niezwyciężoności to karate. Sztuka "gołych rąk", polegająca na zadawaniu ciosów twardymi częściami kończyn i blokowaniu ataków. Był to kolejny etap jej ćwiczeń, który zdawał się łatwiejszy dzięki lekcjom boksu.


Po trzech dniach pobytu w Parampiri opanowała sztukę umysły, a do końca pierwszego tygodnia poznała boks, kickboxing, karate, kung fu, jiu-jitsu i tajski boks. Wszystko to opanowała w niespełna 4 dni. Dla Bruce'a było to zaskakujące jak tak młoda i nie doświadczona dziewczyna mogła osiągnąć to w tak krótkim czasie. Trener nie był świadom tego, iż młoda władczyni ćwiczyła pewne rodzaje tańca.


Kiedy miała 5 lat mama zapisała ją na balet. Mimo początkowej niechęci Hermiona przestała tańczyć dopiero kiedy wyjechała pierwszy raz do Hogwartu. Tam po prostu nie miała jak uczęszczać na lekcje. W późniejszych latach zainteresowała się breakdance'em. Zapisywała się na wakacyjne kursy, a później ćwiczyła w szkole w odosobnionych miejscach. W wieku 14 lat spodobał jej się dancehall. Ćwiczyła sumiennie każdy taniec. Na początku każdy osobno, aż do pewnego momentu. Połączyła je w jedno. Efekt wyszedł oszałamiający. Od tamtego momentu uwielbiała imprezować i popisywać się swoim talentem. Oczywiście w szkole nikt nie wiedział o jej drugie naturze i tak jej było na rękę.


Dzięki tym umiejętnością tanecznym walka wręcz nie była dla niej tak dużym wyzwaniem jak mogłoby się wydawać. Niestety jej drugi tydzień zaczął się niezbyt dobrze. Bruce postanowił nauczyć ją walki bronią białą. Mogłoby się wydawać proste lecz takie nie było. Juz drugi dzień nie mogła opanować najprostszych pozycji, co bardzo ją denerwowało i kilka razy musiała walczyć z Bruce'em na pięści. Mężczyzna proponował aby gniew rozładowała poprzez szable, ale ten pomysł jej nie podpadł do gustu.


Pod koniec drugiego dnia tego tygodnia w końcu jako tako opanowała walkę szablą. Bruce nie był zachwycony, ale postanowił przejść dalej. Sam zaczął uważać to już za lekko męczące. Poniekąd było to dla niego nie lada rozrywką, kiedy młoda gryfonka złościła się na swoją niemoc. Kiedy zaczęła sobie radzić, aby wygrać wchodziła do jego umysłu, żeby przejrzeć jego następne ruchy. Co więcej kilka razy jej wyszło i udało zablokować ciosy nie do zablokowania. Kiedy on chciał się jej odgryźć za te ruchy ona fabrykowała swoje ruchy i zadawała całkiem nie spodziewane ciosy. Chyba właśnie po tym stwierdził, że mogą przejść dalej.


-Nie wydajesz mi się jakoś bardzo silna, ale skoro już jesteś wampirem powinnaś mieć większą siłę. Co prawda zdarzają się przypadki zmienione o daleko odmiennych mocach choć mam wrażenie po twoich ciosach, że masz krzepę.


-Uznam to za komplement, zawiły ale komplement.


-Jak chcesz. Łap.- rzucił w jej stronę miecz.


-Dobra tym razem na pewno chcesz mnie zabić.


-Już mówiłem, żebyś nie przesadzała.


Zaczęło się. Kolejna lekcja, którą Hermiona uznała za karę za jej grzechy. Może nie było ich tak dużo... dobra parę ich było, może paręnaście, parędziesiąt... w każdym razie treningi z Bruce'em na pewno były karą. Początkowo wydawało jej się to trudne, ale z każdą następną chwilą radziła sobie coraz lepiej. W pewnym momencie przeszła jej przez myśl takie małe pytanko: może broń biała nie będzie taka zła? W tym samym czasie miecz do sięgnął jej prawego ramienia.


-AUĆ. Co to było!!!- zaczęła się na niego wydzierać.


-Jak się myśli nie wiadomo o czym to tak to jest.


Rana zagoiła się momentalnie, ale na jej miejscu została obfita plama krwi, zresztą tak jak na ubraniu. Od tego momentu Hermiona postanowiła skupić się bardziej na walce. Z każdym uderzeniem zaczęła analizować ruchy przeciwnika. Po jakimś czasie odkryła jeden słaby punkt wroga. Kiedy odpierał atak z prawej, przez jeden malutki momencik jego lewa strona była pozbawiona ochrony co było szansą dziewczyny na wygraną tej walki. Jeden zgrabny cios i mężczyzna trzymał się za głębokie rozcięcie na lewym ramieniu. Wkurzył się i fajnie. Hermionie zaczęło się to podobać i miała ochotę na więcej. Stal ocierała się o siebie tworząc dźwięki miłe dla ucha. Iskry leciały od siły ich cięć. Każdy blok, każdy atak podsycał ich zagorzałą walkę.


Całemu treningowi z ukrycia przyglądał się Vincent z kimś jeszcze.


-Idzie jej bardzo dobrze.- zawyrokował kobiecy głos.


-Też mi się tak wydaje. Jak myślisz kiedy będzie gotowa?


-Ciężko powiedzieć.- zamilkła na chwilę, aby znów przemówić- Jest zdolna, wytrwała i ma to coś.


-Czym według ciebie jest "to coś"?


-Ty wiesz o tak dobrze jak ja. Niedługo będzie musiała się dowiedzieć.


-Ale czy kiedy cię pozna nie będzie miała podejrzeń?


-Zna mnie, ale nie od tej strony. To jedyna rzecz która może ją zdenerwować.


-No nie jedyna.


-Dobra tu masz racje. Myślisz, że powinnam jej wyjawić wszystko?


-To zależy od ciebie.


-Dzięki za wsparcie.


-Kocie wiesz, że cię kocham od pierwszego wejrzenia.- pocałował ją czule.


-Wiem, ale dobrze byłoby mieć wsparcie w osobie, którą się kocha.


-Kochanie nie rób mi wyrzutów. Ta decyzja należy do ciebie i nie zamierzam wtrącać się w twoje działania.


-Chyba właśnie za to cię pokochałam.- jej spojrzenie wyrażało jedynie czystą miłość.


-Wiesz co?


-Co?


-Lubię kiedy twoje oczy sie zmieniają.


-Dlaczego?


-Bo zmieniają się tylko dla mnie.- złożył na jej ustach kolejny pocałunek, tym razem bardziej namiętny.


Para kochanków opuściła salę, aby nie zdradzić swojej kryjówki pozostawiając walczących razem. Para kompletnie zaabsorbowana walką i chęcią zmiażdżenia przeciwnika nie zauważyła obserwujących ich osób. Walczyli przez kolejne pięć godzin. Dziewczyna co prawda miała więcej zranień niż jej nauczyciel, ale on tez nie pozostał w całości. Ogólnie rzecz biorąc można było uznać cały trening za udany. Bruce obwieścił, że od następnego spotkania mogą zająć się inną bronią i pozwolił udać się dziewczynie na spoczynek. Hermiona nie byłaby sobą gdyby nie zajrzała jeszcze do biblioteki, gdzie spędziła połowę swojego wolnego czasu. Mimo malej ilości snu nie mogła sobie odpuścić poznania kilku ciekawych zaklęć lub receptur na eliksiry.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Skupiony trochę bardziej na Hermionie. Mam nadzieję, że się spodoba i okażecie to oddając głosy i komentując. Sorki za błędy. Pozdrawiam

Sevmione - Wieczni?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz