Rozdział 27

2.4K 147 9
                                    

Snape zaraz po lekcji udał się do gabinetu Dumbledorea. Z nim również musiał porozmawiać na temat panny Granger. Oczywiście jak to na niego przystało wpadł do jego gabinetu bez pukania.
-Severusie miło cię widzieć. Co cię do mnie sprowadza?
-Granger.
-Czy coś się stało z panną Granger?
-Nie wydaje mi się.
-Więc?
-Chodzi o jej przypadłość.
-Więc słucham.
-Zwróciłeś może uwagę na jej oczy?
-Co dokładnie masz na myśli?
-Czy kolor jej oczu przypadkiem nie zmieniał się w twojej obecności, kiedy była zmartwiona, zadowolona lub coś w tym stylu?
-Nie. Nigdy nic nie zauważyłem. Nawet dzisiaj wydawała mi się zmartwiona lecz kolor jej źrenic się nie zmienił.
-Dlaczego miała być dzisiaj zmartwiona?
-Dostałem dzisiaj list od jej rodziców, w którym prosili o pilny powrót córki do domu. Niestety nie podali powodu.
-Czyli dlatego nie było jej na eliksirach.
-Tak. Już jej nie ma w szkole.
-Miała tygodniowy szlaban.
-To nie jej wina.
-Ale szlaban nie przepadnie. Dopilnuje tego.-uśmiechnął się sadystycznie.
-Severusie mógłbyś być trochę milszy dla uczniów.
-Jeszcze czego. Tak czy siak zwróć uwagę na kolor jej źrenic.
-Dobrze. Postaram się lecz nie wiem kiedy panna Granger wróci.
-Muszę wracać na lekcję, żeby uczniowie się przypadkiem nie cieszyli moim spóźnieniem.
-Jak zwykle pozytywny.-staruszek zaśmiał się i wpakował do ust kilka dropsów cytrynowych.
Snape wyszedł z gabinetu dyrektora bez pożegnania i udał się do lochów. Zastanawiał się co mogło się stać iż rodzice Granger chcieli by wróciła do domu. O ile to byli jej rodzice.
W jego głowie momentalnie pojawiła się myśl sugerująca podstęp śmierciożerców. Ale po co im taka Granger? Niby jest przyjaciółką wybrańca, ale gdyby była w ich rękach coś by o tym wiedział. Chyba , że to była inicjatywa młodziaków, rzecz jasna bez wiedzy Czarnego Pana.

Hermiona ćwiczyła z Bruce’em przez jakieś dwa dni odkąd przybyła do pałacu. Cały czas poświęcili trenowaniu umysłu dziewczyny. Jak za pierwszym razem mężczyzna nie dał rady przejść przez jej bariery. Mimo to wiedział, że coś ją gryzie. Nic się przed nim nie ukryje. Na razie postanowił poczekać na rozwój sytuacji.
Kiedy zbliżało się południe następnego dnia, Hermiona już bez żadnego problemu przenikała przez bariery Bruce’a. Oczywiście ćwiczenia były bez różdżki. Jedynie Hermiona była czarownicą w tym miejscu. Dzięki tym ćwiczeniom mogła wreszcie udowodnić sama sobie, że miano najzdolniejszej czarownicy od czasów Roweny Ravenclaw jej się należy. Z każdą minutą czuła się bardziej pewna siebie co emanowało z niej na zewnątrz.
Bruce nie potrzebował żadnych mocy by wyczuć jej rosnącą pewność siebie. Będzie musiał nauczyć ją ukrywać co i rusz malujące się na jej twarzy emocje.
-Hermiono opanowałaś już tę umiejętność do perfekcji. Jestem bardzo zadowolony z twoich postępów.
-Dziękuje.
-Nie masz za co. To tylko twoja zasługa. Gdybyś nie była tak sumienna w pracy byłoby ciężko z tobą pracować, a tymczasem nasza współpraca idzie bardzo dobrze.
-To prawda staram się. To jest chyba związane, z tym że chcę jak najszybciej wrócić do przyjaciół. Jestem z nimi dość mocno związana.
-Skoro tak to przejdźmy do następnego ćwiczenia.
-To do roboty. Czyli co robimy?-spytała podekscytowana.
-Walka wręcz.
-Żartujesz prawda?
-Ja nigdy nie żartuje.
-ale ja nigdy nie walczyłam. Zero podstaw, zero doświadczenia, kompletne zero.
-W końcu po coś tu jestem, czy nie tak?
-Tylko proszę na początek coś dostosowanego do moich umiejętności, które jak już wcześniej zaznaczyłam są zerowe.
-Przecież nie rzucę cię na głęboką wodę. Zaczynajmy.
Mężczyzna postanowił na razie pokazać jej kilka ćwiczeń , które miała przećwiczyć na manekinie. Na początkującej nie chciał się wyżywać, a trzeba przyznać, że jeżeli już walczył to był mega brutalny. Hermiona nigdy nie walczyła więc mogłoby się jej coś stać. Dobra była nieśmiertelna, rany się jej goiły, ale jak cię zrani to i tak zaboli.
Na początek miała po wyżywać się na worku treningowym przez godzinę. Czego cały czas pilnował. Kiedy popełniała błędy poprawiał ją. Mimo wszystko dobrze sobie radziła. Po skończonym ćwiczeniu dziewczyna wyglądała na niezbyt zmęczoną więc postanowił dać jej lekki wycisk.
-No nieźle ci idzie. To może spróbujesz z czymś co może ci oddać?
-Czemu nie. Może przynajmniej się trochę zmęczę.
Zaczęli na początek łagodnie. Wyprowadzał ciosy, które udało jej się łatwo zablokować. Szło jej nadzwyczaj dobrze, więc Bruce ponowił atak trochę brutalniej. Cios. Blok. Cios. Blok. Tym razem Hermiona zadała cios, którego on nie zdążył zablokować. Prawy sierpowy dziewczyny był bardzo mocny. Na tyle aby rozciąć wargę przeciwnika. Z jego dolnej wargi popłynęła strużka krwi. Rano momentalnie się zasklepiła, ale szkarłatny ślad został.
Widać mała ma pazurki.-pomyślał Bruce.
-Słyszałam to.
-Jestem pod wrażeniem. Walka i równoczesne przeglądanie myśli przeciwnika. Widać nie jesteś taka słaba jak mówiłaś.
Walczyli jeszcze przez trzy godziny. Z każdą minutą ich ciosy stawały się bardziej agresywne i precyzyjne. Skończyli dopiero gdy Hermiona skręciła nadgarstek. Po kilku sekundach wszystko było dobrze lecz mimo wszystko postanowili przerwać póki nie ma większych obrażeń.

Hermiona mając jeszcze energię i chęci ruszyła w poszukiwaniu biblioteki. Podczas zwiedzania pałacu widziała gdzieś drzwi z napisem Biblioteka. Nie myliła się. Na czwartym piętrze znalazła ogromną bibliotekę. Przewyższała bibliotekę Hogwartu o całe wieki i to dosłownie. Po przespacerowaniu się między półkami dotarła do końca. Mniej więcej bibloteka była wielkości czterech boisk do quidditcha. Na samym końcu znalazła działa ze zwojami z okolic I wieku. Dokumenty, księgi, papirusy. Wszystko to mogła studiować. Nie miała żadnych ograniczeń, nawet na woluminy zawierające tajniki bardzo czarnej magii. Tyle szczęścia w jednym miejscu. Była przekonana, że w tym miejscu znajdzie informacje o princeps sanguinem. Chciała sama coś znaleźć. Nie uśmiechalo się jej prosić o pomoc Bruce'a czy Vincenta. Zawsze była samodzielna więc czemu teraz miała by się poddać? Jej plany ulotniły się barszo szybko gdy przyjrzała się regałom traktującym o bardzo,ale to bardzo czarnej magii. Ciemna moc biła od ksiąg i przyciągała jak najwspanialsza muzyka.
Niewiele myśląc Hermiona sięgnęła po pierwszą księgę i zagłębiła się w jej świat, słowa, wersy, rodziały. Nawet nie zauważyła kiedy skończyła całą lekturę.
Poznała tam między innym kilka przydatnych na wojnie zaklęć, które miała w planach wypróbować. Widać miała wynieść z tego miejsca nie tylko nowe moce i umiejętności, ale i zaklęcia i prawdopodobnie dużo więcej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To ja. Jestem i czekam na wene pod postacią gwiazdek i komentarzy. Sorki za błędy. Pozdrawiam

Sevmione - Wieczni?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz