Rozdział 32

2.2K 140 2
                                    

Draco po raz kolejny przechadzał się w te i we w te nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Przez cały czas rozmyślał nad zadanie powierzonym mu przez Lorda Voldemorta i nic nie wymyślił. Zresztą nie on jeden. Snape i Dumbledore mieli mu jakoś pomóc, znaleźć sposób by nie musiał tego robić, ale nic na to nie wskazywało. Odkąd im o tym powiedział praktycznie go unikali, a on stawał się z każdym dniem wrakiem człowieka. Gdyby była tu Hermiona... ale jej nie ma co również od spotkania z Potterem i resztą w Pokoju Wspólnym wydawało się dziwne. Super kolejne zmartwienie na głowie, czyli to o czym teraz mógł zamarzyć. Czemu akurat on?



Snape również nie miał cudownego nastroju. Tyle problemów w około, a on myślał właśnie o tej upierdliwej Granger. Nie podobał mu się ten jej cały wyjazd. W końcu miał chwilę czasu i postanowił to sprawdzić. Udał się do dyrektor, aby zawiadomić go o jego nieobecności w najbliższych godzinach. Nie miał zamiaru się tłumaczyć z jego prywatnych spraw, ale mimo wszystko nadal był szpiegiem Zakonu co w pewnym stopniu zobowiązywało go do pewnych spraw. Dostając pozwolenie- jak łaskawie ze strony Albusa- teleportował się do mugolskiego Londynu. Wcześniej sprawdził gdzie mieszka panna Granger i tam właśnie się udał.


Dzwoniąc do drzwi miał pewne obawy względem swojej uczennicy. Nie czekał długo. Drzwi otworzyła mu raczej szczupła kobieta o miłym wyrazie twarzy, szopie włosów na głowie i niebieskich oczach.


-W czym mogę panu pomóc?- spytała miłym głosem.


-Pani Granger.


-Tak a pan to...


-Profesor Severus Snape, nauczyciel Hogwartu.


-Och czy coś się stało z Hermioną?


-Mam rozumieć, że nie ma jej u państwa w domu?- obok swojej małżonki stanął wysoki mężczyzna o brązowych włosach i tak samo brązowych oczach jak u pewnej gryfonki.


-Kochanie co się dzieje.


-To jest pan profesor Snape, nauczyciel Hermiony. Przepraszam może pan wejdzie i porozmawiamy na spokojnie?


-To chyba będzie najlepsze rozwiązanie.



Hermiona ćwiczyła kolejne godziny pod bacznym okiem Bruce'a. Drugi tydzień dobiegał końca. Drugi tydzień jej treningu w Parampiri. Opanowała już w większość posługiwanie się bronią białą. Czas tutaj pozwolił jej na przestanie myśleć o pewnym tłustowłosym dupku z lochów. Teraz miała chwilę wytchnienia i myśli powróciły ze zdwojoną siłą. Całej jej wewnętrznej walce przyglądał się jej trener.


Znów zobaczył coś jej w oczach co przyćmiło te iskierki, które tak często widywał. Widać było, że jest zamyślona i nie zwraca uwagi na świat ją otaczający. Podszedł do niej po cichu i przemówił twardym głosem.


-Czas na trening.


-Nie.


-Co ty powiedziałaś?- zabrzmiał prawie jak Snape co przyprawiło ją o dreszcze i to bynajmniej nie ze strachu.


-Wracam do Hogwartu.


-Masz ukończyć trening.


-Nie usłyszałeś za pierwszym razem? Wracam do Hogwartu i to za raz.


-Masz opanować swoje moce.


Oboje mieli na pozór opanowany głos choć Bruce wyczuwał w głosie Hermiony nutki gniewu.


-Jestem twoją królowa, panią czy czymś tam jeszcze i mówię, że za chwile mnie tu nie będzie.


-I to rozumiem.


-Co?- dziewczyna wydawała się być skonsternowana.


-Wreszcie zaczęłaś zachowywać się jak władczyni.


-Mniejsza z tym.


-W takim razie będziesz pojawiać się tu codziennie po twoich lekcjach. Dajmy na to codziennie o 17.


-Dobra.


Już jej nie było. Ruszyła przed pałac i teleportowała się na polankę w Zakazanym Lesie.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bez zbędnych komentarzy. Pozdrawiam

Sevmione - Wieczni?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz