Rozdział 24

2.4K 132 6
                                    

Uczniowie wracali dzisiaj do zamku po przerwie świątecznej. Większość cieszyła się z ponownego powrotu do szkoły. Wcale nie z powodu edukacji, a spotkania ze znajomymi. W jednym z przedziałów pociągu toczyła się zagorzała kłótnia o to za kim Hermiona bardziej tęskniła za dziewczynami, czyli Pansy i Ginny, czy chłopakami, Harrym, Ronem, Blaise'em i Draco. Ich wielce interesującą dyskusje przerwała sowa, która wleciała przez otwarte okno. Usiadła na kolanach blondyna i czekała na odbiór przesyłki. Chłopak od razu rozpoznał sowę Malfoy'ów. Z lekkim ociąganiem odebrał list, a ptak odleciał nie czekając na odpowiedź. Ślizgon bał się co może przeczytać, od pewnego czasu listy od rodziny nie zwiastowały nic dobrego.
Draco,
Kiedy dotrzesz do szkoły spotkaj się z Severusem. Musicie jeszcze dzisiaj udać się przed oblicze naszego Pana. Będzie na was czekał. Ma dla ciebie zadanie. Nie zawiedź mnie.
L. M.
Krótka, ale treściwa wiadomość poskutkowała jak kubeł zimnej wody. Dobry humor momentalnie się ulotnił z oblicza chłopaka. Reszta nie zwracała na niego zbytnio uwagi rozmawiając już o queeditchu.

-Cieszy się pan na powrót uczniów?-spytała z uśmiechem brunetka.
-Jak cholera.-sarknął czarnooki.
-Nauczycielom nie wypada przeklinać.
-Zajmij się lepiej swoimi sprawami.
-Czym na przykład?
-Książkę poczytaj.
-Już czytałam.
-To pobiegaj sobie na boisku.
-Nie chce mi się.
-To skocz z wieży astronomicznej.-powoli tracił cierpliwość.
-A złapie mnie pan?
-Może jak rozłupiesz sobie tę szurniętą główkę to trochę zmądrzejesz.
-Wystarczyło powiedzieć, że nie.
Odeszła lekko poddenerwowana w stronę Zakazanego Lasu. Musiała się wymknąć na trening do Bruce'a, a kłótnia z Mistrzem Eliksirów była jednym z najlepszych pretekstów dlaczego opuściła jakiś posiłek.
Szybko dotarła do znanej jej już polanki i przeniosła tuż pod wejście do pałacu, gdzie czekał na nią jej trener.
-Witaj.
-Cześć. To od czego zaczynamy?-spytała dziarsko.
-Widzę, że masz zapał do pracy.
-Żebyś wiedział. Trzeba brać byka za rogi.
-No sporo masz tyle pozytywnej energii to zaczynajmy. No początek trochę teorii. Jesteś najsilniejszą z nas wszystkich. Masz niesamowite zdolności, które trzeba w tobie odnaleźć i podszkolić. Wiesz cokolwiek jakie moce możesz mieć?
-Czytałam, że mogę czytać w myślach czy używać projekcji astralnej.
-Widzę, że jesteś przygotowana.
-Lubię czytać.
-Więc może zacznijmy od czytania liglimencji. Na początek spróbuje przejrzeć twoje wspomnienia. Zablokuj mnie. Postaw wewnętrzny mur. Gotowa?-odpowiedziało mu skinięcie głową.
Spróbował i nic. Ponowił próbę i znów nic. Czyżby była tak dobra w tej sztuce?
-Hermiono czy uczyłaś się kiedyś tego?
-Pomagałam kiedyś przyjacielowi i próbowaliśmy to na sobie na zmianę.
-Niesamowite. Udało ci się bez najmniejszego problemu udaremnić moje wtargnięcie do twojego umysłu. Masz talent.
-Przesadzasz zwykłe ćwiczenia.
-Jasne, mnie nie oszukasz wiem co widzę, a widzę potężną wampirzycę i do tego czarownicę.
-Tak, taki Czarpir.-zaśmiała się na to stwierdzenie.
-Dokładnie Czarpir.
-Ej to był żart.
-Nie dla mnie. Nieważne, teraz ty spróbuj przeniknąć do mojego umysłu.
-Nie wiem czy dam radę.
-Wierzę w ciebie.-posłał jej swój firmowy uśmieszek.
Ćwiczyli jakieś 7 godzin po czym stwierdzili, że Hermiona musi już wracać bo będą się o nią martwić w szkole. Jej przyjaciele pewnie już jej szukali. Ten czas nie minął tak jakby się mogło wydawać. Dla obu stron było to męczące, jednak dziewczyna zrobiła ogromne postępy. Obronę miała bezbłędną, podszkoliła się w ataku i kilka razy udało jej się przejrzeć kilka wspomnień Bruce'a. Nic istotnego, choć niektóre potyczki, które zobaczyła wydawały jej się intrygujące. Umówili się już na następną lekcje kiedy mężczyzna złożył na jej policzku delikatny pocałunek i odszedł. Hermiona spiekła raka i teleportowała się na obrzeża Zakazanego Lasu. Zawsze lubiła się dużo uczyć, a niechybnie to czym zajmowała się dzisiejszego dnia mogło jej się kiedyś przydać. Wróciła do zamku i po drodze spotkała grupkę swoich przyjaciół.
-Mionka.
-Cześć.-uściskała wszystkich-A gdzie zgubiliście Dracona?
-Musiał pogadać o czymś ze Snape'em. To pewnie nic ważnego.-odpowiedział Blaise.
-Za kim bardziej tęskniłaś?-spytała nagle Ginny.
-Co?
-No za nami-tu wskazała siebie i Pansy-czy za nimi.
-A co to w ogóle za pytanie. Tęskniłam za wami po równo.
-Na pewno za kimś bardziej.-trajkotała dalej.
-Za chłopcami, przynajmniej mniej gadają.-chłopcy przyjęli to okrzykiem radości i wszyscy zaczęli się śmiać idąc w stronę dormitorium pani prefekt.

-Sev.-wszedł bez pukania do jego gabinetu.
-Draco, nie nauczyli cię pukać.
-Voldemort.
-Co się stało?
-Dostałem list od ojca.
-Pokaż.-przeczytał list i ruszył do sypialni po szaty śmierciożerców.
-Nie wiesz czego może ode mnie chcieć?-spytał blady Draco.
-Nie wiem, ale się domyślam.
Z tym ponurym nastawieniem zjawili się przed obliczem Lorda Voldemorta.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Poprostu bez komentarza. Wiem, że krótki. Sorki za błędy. Dzięki za komentarze i gwiazdki. Pozdrawiam

Sevmione - Wieczni?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz