Rozdział 62

1.4K 84 21
                                    

-Severusie, czy wydałeś się przed Voldemortem?

-Jeszcze nie, walczyłem dla Zakonu wciąż będąc w roli człowieka po stronie Śmierciożerców, nikt się nie zorientował, że zamiast uczniów Hogwartu i członków Zakonu eliminowałem zwolenników Czarnego Pana.- zakończył spokojnie, choć miał zbyt wiele pytań do Albusa.

-Wyśmienicie! Hermiono widzę, że nasz plan jak na razie działa.- tym razem zwrócił się w stronę młodej gryfonki.

-Albusie oczywiście, wszystko tak jak przewidywaliśmy być może nawet niestety, sam rozumiesz, że teraz straciliśmy znaczną część osób, które miały pomóc pokonać Toma.

-Stop!

-O co chodzi Severusie?- spytał nad wyraz spokojnie Albus.

-Czy to był wasz cholerny plan? To wszystko ukrywaliście przed nami wszystkimi? Jak ty w ogóle żyjesz do jasnej cholery? Przecież jeżeli nie Avada to na pewno klątwa by cię zabiły?! A ty?- spojrzał teraz na Hermionę- Chiałaś nas wystawić dla Czarnego Pana! Myślałem, że nas zdradziłaś, że już nie wierzysz w to o cokiedyś walczyłaś! Jak mogłaś dać mi tak myśleć?!- wrzeszczał Severus i patrzył gniewnie na dwójkę, która miała przed nimi mnóstwo tajemnic.

-Snape ma racje o co tu chodzi?- odezwał się wreszcie chłopiec-który-przeżył, który do tej pory siedział cicho i jedynie się przysłuchiwał.

-Moi drodzy to nie czas na kłótnie, a Hermiona wyjaśni ci wszystko kiedy już będzie na to odpowiednia pora. Czyż nie tak?- Tym razem zwróciła się do Hermiony.

-Jakbyś tylko pofatygował się, żeby przeczytać ten cholerny list, który otrzymałeś dzisiaj rano to wiedział byś o wszystkim ty dupku z lochów!!!- nie wytrzymała i wybuchła, ale oczy dla kogoś kto miał o tym pojęcie ją zdradzały. Tym razem kolor jej tęczówek zmieniał się jak oszalały, a jego barwy dostrzegali również Harry i Albus. Nie panowała nad sytuacją i nad sobą, przestała ukrywać wampirze cechy. Zaczęło się od czerwonego, przeszło nagle w różowy, przez dłuższy czas utrzymywał się kolor czarny lecz w końcu powróciły do orzechowej barwy, takiej jaką najbardziej lubił Severus.

-Skąd wiesz, że go nie czytałem?- spytał już łagodniej, ale nad wyraz podejrzanie.

-Nie będę już z tobą rozmawiać!

-Sprawdzałaś moje myśli!

-Może, ale zobaczyłam to co chciałam i tyle mi wystarczy. Skończyłam z tobą tym razem na zawsze.

-CO!?- wrzasnął Harry. - To wy byliście razem?!

-Nie twoja sprawa Potter.- wysyczał przez zaciśnięte zęby Severus.

-Nie warcz na niego!- stanęła w obronie Harry'ego, dziewczyna.

-A więc to tak?

-Jak?

-Już masz inny obiekt westchnień?

-Skończ Snape. Po za tym to już nie twoja sprawa.

-Moi drodzy wybaczcie, ale jak na razie mamy coś ważniejszego do zrobienia, a kłótnie kochanków możecie odłożyć na później.

-Kochanków?!- dało się słyszeć z trzech gardeł, z tym, że każdy głos wyrażał inny pakiet emocji. Jedny miał brzmienie obrzydzenia sytuacją, drugi czysty gniew, a trzeci jakby pogardę? Trzeci głos należał do Severusa, a zabrzmiał tak ponieważ mężczyzna nie uważał, Hermiony za swoją kochankę, a ukochaną osobą.

-Proszę was, przejdźmy do tego co w tej chwili jest najbardziej istotne. -cicha zgoda dała mu wreszcie szansę na wdrożenie drugiej części planu.- Severusie musisz wrócić natychmiast do Voldemorta.- powiedział staruszek z pełną powagą.

-Oszalałeś Albusie? To jest dla niego niebezpieczne, mogli zauważyć co robił podczas walki!- wyrwała się natychmiast Hermiona.

-A to nie tak, że już ze mną skończyłaś, więc skąd ta nagła troska?- popatrzył na nią z ukosa.

-Spierdalaj Snape.- na tym skończyło się dla Hermiony to spotkanie bo za raz po wypowiedzeniu tych słów opuściła zgromadzonych mężczyzn.

-Sam nie wierzę, że to mówię, ale... macie moje błogosławieństwo. Tylko pamiętaj, jeżeli ją skrzywdzisz przydarzy ci się nieprzyjemny wypadek.- rzucił nagle Harry.

-Grozisz mi Potter?

-Tak. Hermiona jest dla mnie jak siostra i zależy mi na jej szczęściu i jeżeli kiedyś dała ci szansę to znaczy, że dajesz jej to szczęście więc nie spieprz tego.

-Potter zaskakujesz mnie. Już nie dam jej nikomu skrzywdzić i sam tego nie zrobię choć nie wiem czy nadal mnie chce.

-Oczywiście inaczej nawet nie zwróciłaby na ciebie zbyt wielkiej uwagi. A już na pewno nie wyszłaby z takiego spotkania przez byle kogo.

-Uznam to za komplement.

-Chłopcy proszę was- nagle załamał ręce nad całą tą sytuacją biedny Albus, który jako jedyny zdawał się przejmować nadchodzącą śmiercią jeżeli się nie ogarną- Voldemort nie będzie czekał.

-Przepraszam profesorze. Działajmy.

Sevmione - Wieczni?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz