Rozdział 45

2.3K 150 11
                                    

Czas leciał zaskakująco szybko. Szczegóły koronacji Hermiony zostały uzgodnione. Z jednej strony,
mogłaby użyć swojego nowego stanowiska do własnych celów, ale z drugiej nie chciała tego
robić, bo wiedziała z czym może się to wiązać w następstwie czasu. Koronacja miała odbyć się w
następną pełnię, czyli za trzy dni. Najlepszy termin na tego typu uroczystości w Parampiri to
kwiecień lub listopad, a tak się szczęśliwie złożyło, że trening Hermiony skończył się w marcu
więc nie trzeba było długo czekać.
Ostatnio młoda Gryfonka wbrew swoim planom spędziła więcej czasu z książkami niż z
przyjaciółmi. Wiedziała, że nie mają jej tego za złe, ale ona czuła się źle z tym, że tak mało
poświęca im czasu. Mimo różnych zmiennych, postanowiła tuż po przejęciu tronu strącić na
boczny tor naukę i Severusa, by mieć czas dla przyjaciół, których zaniedbywała. Coś za coś.
Severus miał ją przynajmniej nocami. Teraz po raz kolejny studiowała przepastną księgę o
wymownym tytule 'Zew', którą dostarczyła jej Kahlan. Mogłoby się wydawać, że informacje tam
zawarte będą dotyczyć jedynie zewu krwi i samego łaknienia ­ nic bardziej mylnego. Właśnie w
tej księdze znalazła informacje, dzięki którym praca jej i dyrektora mogła ruszyć i to dość szybko.
Mając już dość solidny punkt zaczepienia ruszyła w kierunku gabinetu dyrektora. Znała hasło,
gdyż ostatnim czasem była tam stałym bywalcem. Ich praca była ściśle tajna. Nikt nie miał
prawa wiedzieć, co się tam dzieje, o czym rozmawiają czy do jakich działań jest to niezbędne.
Kilkakrotnie musiała znosić humory Severusa, bo niestety on również nie mógł nic wiedzieć.
Nadal analizując wszystko w głowie zapukała do drzwi i lekko je uchyliła mimo braku odpowiedzi
ze strony właściciela. Przez uchylone drzwi zobaczyła dyrektora pochłoniętego w papierach,
które niedawno mu dostarczyła. Odchrząknęła lekko aby zwrócić na siebie jego uwagę.
­-Hermiono moja droga. Długo czekasz? Przepraszam właśnie przeglądałem...
­-Albusie spokojnie nic się nie stało. - przez ostatni czas spędzali ze sobą tyle czasu iż Albus
uznałza wygodniejsze aby Hermiona zawracała się do niego po imieniu.
­-Napijesz się czegoś?
­-Kawę poproszę.
­-Rozumiem że stare nawyki nie znikają?
­-Nie tak łatwo.-uśmiechnęła się, a chwilę potem stała przed nią świeża kawa.
­-Masz coś nowego?
­-Po to tu jestem. Ten fragment -wskazała odpowiedni akapit w księdze, którą przyniosła ze sobą­-
może nam pomóc, i to bardzo.
­-Masz rację, ale czy poradzimy sobie sami?
­-Jeśli masz na myśli profesora Snape'a, to nie wiem. Wydaje mi się że jestem w stanie uwarzyć
ten eliksir. Mogę spróbować go zrobić, ale jeśli nie wyjdzie, będziemy potrzebować jego pomocy i
na pewno trzeba będzie go wtajemniczyć.
­-Czuję się jakbym go oszukiwał... Jest dla mnie jak syn, którego nie było mi dane mieć. Już tyle
wycierpiał...
­ -Albusie... ­-Hermiona podeszła do niego i próbowała go jakoś pocieszyć. Położyła mu rękę na
ramieniu i uścisnęła lekko, chcąc dodać mu otuchy.
-­ Jeżeli to nie wyjdzie... Jeżeli plan zawiedzie, musisz wytłumaczyć Zakonowi wszystko. Severusowi

również. Nie może się zadręczać, będzie myślał że zawiódł. Musisz się nim opiekować.-­ spojrzał

na nią smutno, a po jego policzku spłynęła jedna samotna łza i zniknęła w gęstej brodzie.

­-Wytłumaczę mu wszystko.

­-Troszcz się o niego. Zasługuje na szczęście, które ty możesz mu dać. - w jego oczach znów

zabłysły te charakterystyczne iskierki.

­-Ale...-­ zająknęła się. - ale skąd wiesz?

­Drogie dziecko, nie jestem ślepy i żyję także nie od dziś. ­-uśmiechnął się dobrodusznie.

­-Nie wątpię. - uśmiechnęła się lekko. ­-Przepraszam.

­-Widzę tu wyraźny wkład Severusa, ale i na odwrót. Masz na niego dobry wpływ i już teraz go

uszczęśliwiasz. Zmienił się i śmiem twierdzić, że na lepsze.

­-Od kiedy wiesz?

­-W tej szkole nic się przede mną nie ukryje. - zachichotał. - Wiem od początku.

­-Uhm... głupio mi teraz...

­-Niepotrzebnie. - spojrzał na nią uważnie. ­- To Severus powinien wcześniej się otworzyć.

­-Jak możesz to popierać? Mimo wszystko nadal jestem jego uczennicą...

­-Powiem tak: człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce. Poza tym, oboje siebie

potrzebujecie, a ja nie chciałbym was unieszczęśliwiać. Nie mam prawa karać nikogo za miłość. ­

-uśmiechnął się smutno. ­ A teraz wróćmy do eliksiru. Porozmawiam z Horacym, nie powinno być

problemu z udostępnieniem ci sali oraz ingrediencji, ale gdybyś jednak potrzebowała czegoś

specjalnego, nie wahaj się przyjść i mnie poprosić. Zdobędę wszystko, co będzie potrzebne.

­-Dziękuję.

­-Wyślędo ciebie patronusa ze szczegółami, bo list mógłby dostać się w niepowołane ręce. ­- uznała to za koniec rozmowy, więc pożegnała się i wyszła.

Myślała, że po podzieleniu się z Albusem informacjami jej głowa odpocznie choć trochę od

natłoku myśli, jednak z gabinetu wyszła bardziej zamyślona niż weszła. Pierwsza rzecz: nie ma nic

przeciwko ich relacji, ba! wręcz ją popiera. Druga rzecz: wie o wszystkim. Swoją drogą, ciekawe

skąd. Trzecia rzecz: sam musiał kiedyś być w podobnej sytuacji, skoro podchodzi do tego z takim

zrozumieniem i spokojem. Czwarta rzecz: uważa również, że ich projekt ma szanse powodzenia.

Cóż, przekonają się o tym i to całkiem niebawem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej powracam do Was po bardzo długiej przerwie. Być może już o mnie zapomniałyście ale nadal żyje i mam zamiar znów pisać i dodawać rozdziały w miarę często. Prosiłbym o pozostawienie jakiegoś śladu świadczącego o tym że jednak jeszcze ktoś to czyta. Pozdrawiam

Sevmione - Wieczni?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz