Dni do wyczekiwanego Sylwestra mijały wszystkim dosyć spokojnie i monotonnie. Gryfoni i ślizgoni spotykali się u Weasley’ów albo u Harry’ego na Grimmauld Place. Nigdy nie brakowało im humoru czy tematów do plotkowania. Nie tylko dziewczyny lubiły plotkować. Chłopcy również lubili pogadać o kimś kogo nie lubią, kto z kim chodzi czy jak wygląda. Niekiedy prześcigiwali w tym Ginny i Pansy. Czasem trudno było wytrzymać dziewczyną, żeby nie zaśmiać się z ich wypowiedzi typu: a widzieliście jej włosy?, jak on się w ogóle ubiera?, macie pojęcie o tym, że ten frajer próbował podrywać Astorie?. Jak ktoś by ich posłuchał to mógłby pomyśleć, że to plotkujące nastolatki z mutacją. Serio.
Hermiona za to codziennie chodziła do Snape’a. Warzyli eliksiry, oczywiście kłócili się, dogryzali sobie nawzajem. Można by to nawet nazwać pewnego rodzaju sympatii. Żadne nie chciało się przyznać do swoich prawdziwych odczuć względem drugiego. Idealny szpieg, zawsze utrzymujący maskę drania, niezdolny pokazać prawdziwe uczucia. Młoda uczennica nie pewna swoich uczuć względem swojego profesora. Zwykłe zauroczenie czy może już miłość?
Poranek ostatniego dnia roku zaczął się w miarę przyjemnie. Nie było zimno , ptaszki śpiewały za oknem, słoneczko obdarzało swoimi promykami cały świat. Idealna atmosfera na tak piękny dzień. Hermiona wstała oczywiście wypoczęta po niespełna 3 godzinach. Z każdym dniem stawała się silniejsza i bardziej umiejętna w swoich mocach. Z wyśmienitym humorem wykonała poranną toaletę, umalowała się lekko, żadnych drapieżnych akcentów, ubrała dresowe spodnie, top i trampki. Po 7 wyszła na śniadanie. W drodze na posiłek pomyślała, że odkąd się przemieniła już nie ćwiczyła systematycznie więc w jednym momencie wyszła na błonia, żeby trochę pobiegać. Dzięki praktyce była w stanie odstawić na bok swoje moce i sprawdzić swoją człowieczą wytrzymałość. Zrobiła parę kółek wokół boiska do qwidditcha, po czym wróciła do zamku na śniadanie. Zajęło jej to mniej więcej godzinkę. Kiedy weszła do Sali zobaczyła przy stole Snape’a, co trochę ją zdziwiło. Było już po 8, a on zwykle jadało za raz po 7. Mimo to zajęła swoje miejsce naprzeciw niego.
-Dzień dobry profesorze.-przywitała się grzecznie.
-Był dopóki pani nie przyszła.-sam nie wiedział dlaczego to powiedział. Może nadal próbował ją od siebie odsunąć.
-Widzę, że ma pan nienajlepszy humor.
-Co panią obchodzi mój humor?.-warknął na nią.
-Wcale chciałam tylko podtrzymać rozmowę.-odpowiedziała niczym nie zrażona i niemalże z uśmiechem.
-Jest pani nad wyraz wyszczekana. Może powie mi pani coś niezmiernie ciekawego, co niechybnie poprawi mój humor.-sarknął. Hermiona jednak postanowiła „poprawić” mu humor.
-Ależ oczywiście. Dzisiaj nie będę mogła panu towarzyszyć przy tworzeniu eliksirów.
-Co!?
-Cóż za potok elokwencji. Powtórzyć? Nie będzie mnie dzisiaj w lochach.
-Co to ma znaczyć?
-Dokładnie to co mówię.
-Nie przypominam sobie, żebym ci pozwalał opuścić jedną z sesji warzenia.
-Bo nie pozwolił mi pan.
-No właśnie.
-Ale ja nie pytałam o pozwolenie.
-Granger nie przeginaj.-Hermionie powoli puszczały nerwy.
-Jeżeli panu coś nie pasuje to proszę mówić.
-Nie pasuje mi twoja arogancja i impertynencja.
-Ja tylko wyrażam własne zdanie. Mam do tego prawo!
-Pamiętaj do kogo mówisz!
-Och pamiętam profesorze. Mówię do tłustowłosego dupka z lochów!!-wykrzyczała mu prosto w twarz i wybiegła z Wielkiej Sali.
Całej sytuacji przyglądali się Albus i Minerwa. Zaraz jak zobaczyli wchodzącą do Wielkiej Sali Hermionę, założyli się o to komu pierwszemu puszczą nerwy. McGonagall jak przystało na dobrą opiekunkę broniła swojej podopiecznej. Kiedy tylko Hermiona powiedziała, że nie przyjdzie dzisiaj do Severusa, wiedzieli, że to nauczycielka transmutacji wygrała zakład. Wraz z wypowiedzeniem tego zdania przez młodą gryfonkę, żyłka na skroni Mistrza Eliksirów zaczęła niebezpiecznie pulsować.
-Albusie zauważyłeś to samo co ja?
-Chodzi ci o emocje Severusa?
-Tak.
-Czyli nie tylko ja to widzę. W obecności panny Granger nasz przyjaciel pokazuje więcej emocji. Na razie są to w większości negatywne choć jestem dobrej myśli.
-Należy mu się szczęście. Tyle wycierpiał i nadal sądzi, że musi odpokutować.
-Minerwo pamiętaj, że Severus nie lubi litości i ona nie okazuje mu jej. Co więcej pozwala mu uwolnić negatywne emocje, które się w nim kotłują. To wszystko wyjdzie mu na zdrowie.
-Myślisz, że w końcu się do siebie przekonają?
-Będą się długo docierać, ale mimo to mają wielkie szanse na powodzenie.
-Może nie powinniśmy się mieszać w ich życie?-wymienili rozbawione spojrzenia i zaczęli się niekontrolowanie śmiać, co zwróciło uwagę ich tematu rozmowy. Kiedy posłał im zirytowane spojrzenie momentalnie spoważnieli i zajęli się śniadaniem.
☆
Severus wracając do lochów zastanawiał się czy mógł inaczej rozwiązać sprawę Hermiony. Pewnie tak, ale czy tego chciał? Na pewno chciał dla niej jak najlepiej, a on jest najgorszym co mogłoby ją spotkać. W drodze do swoich komnat dogoniła go mała, brązowa sówka. Przysiadła na jego ramieniu, zabrał liścik i już jej nie było. Otworzył kartkę i przeczytał niezgrabne pismo Molly Weasley. Z treści wynikało, że zaprasza go na Sylwestra do Nory. Ma tam być większość Zakonu Feniksa. Oczywiście od razu postanowił nie iść. Wrócił do swojego pokoju, wyciągnął whisky i szklankę. Co prawda było jeszcze wcześnie, ale mógł się napić, w końcu panna Granger dzisiaj nie miała zamiaru przyjść. Noe dane mu było nawet otworzyć butelki, gdyż do jego drzwi ktoś zaczął się dobijać.
-Nie ważne kim jesteś, odejdź!!!-krzyknął ze swojego miejsca. Jego gość zbytnio się tym nie przejął.
-Severusie, zbieraj się.
-Po co?
-Idziemy do Molly.
-Nigdzie nie idę!
-Co ty mówisz? Przecież idziesz.
-Nie mam zamiaru.
-Nie opowiadaj głupot. Masz iść.
-Rozumiem, że to nie była koleżeńska prośba?
-Powiedzmy, że mam ochotę cię zobaczyć jak się dobrze bawisz na pożegnanie starego roku.
-Czyli nie mam wyboru?
-Nie. Widzimy się u Molly o 16. Do zobaczenia.
☆
Hermiona podbuzowana po porannej kłótni postanowiła wziąć długą, odprężająco-wyciszającą kąpiel. Miała dosyć tych ciągłych sprzeczek i warczenia na siebie. Może czasami denerwowanie go sprawiało jej przyjemność, ale ile można? W ten jeden dzień nie chciała się tym przejmować. O 12 miała być w Norze i pomóc w przygotowaniach. Było już przed 9, a odkąd zaczęła jakoś bardziej dbać o swój wygląd zastanawiała się czy tyle czasu jej wystarczy. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że jest czarownicą. W końcu od czego ma różdżkę. Znała kilka przydatnych zaklęć, na przykład na suszenie włosów czy lakieru do paznokci. Przed południem stała w łazience przeglądając się przed lustrem. Dzisiaj znów postanowiła zmienić trochę kolor włosów i je przedłużyć. Tym razem postawiła na różowy. Upięła je w luźny kok. Teraz jej makijaż był znacznie bardziej drapieżny niż zwykle. Postanowiła również założyć kolczyka. Dziurkę w nosie miała od 5 klasy. Jej rodzice nie mieli nic przeciwko temu. Zawsze mieli luźne podejście do życia. Nigdy nie mówili jej, że oni nie robili tego kiedy byli w jej wieku. Wręcz przeciwnie. Uważali, że puki jest młoda powinna się wyszaleć. Jedynie powiedzieli, że nie chcą za wcześnie zostać dziadkami. Jej też się zbytnio nie spieszyło do zostanie matką, jeśli w ogóle. Ubrała czarną, dopasowaną koszulę. Dość prześwitującą. Do tego czarne rurki. I czarne szpilki. Paznokcie pomalowała na różowo, pasujące do włosów. Kiedy spojrzała na zegarek miała tylko 5 minut, żeby się nie spóźnić. Wybiegła przed bramy Hogwartu, tym razem z pomocą swoich mocy, i teleportowała się przed domem Weasley’ów.
Weszła do środka i od wejścia na szyi uwiesiła jej się rudowłosa postać. Okazała się nią Ginny. W jej ślady poszli już obecni Harry, Draco, Blaise, Pansy i reszta rodzina Weasley’ów.
-Hermiona jak miło cię widzieć. Na Merlina jak ty schudłaś.-zaczęła swoją przemowę pani Weasley.-Koniecznie musisz coś zjeść. Co najmniej połowę cię ubyło. Czy w tym Hogwarcie już całkowicie was głodzą?
-Pani Weasley, mi też miło panią widzieć.- w końcu udało jej się dojść do słowa.
-Wyglądasz przepięknie.
-Dziękuje pani. Pomóc w czymś.
-No coś ty idź lepiej pogadać z przyjaciółmi.
-Miona nawet nie wiesz jak się stęskniliśmy.
-Nie widzieliśmy się tylko kilka dni.
-Chyba aż kilka dni.
-Dobra czyli co mnie ominęło w tym czasie?
-Chłopaki bardziej plotkują niż my. Serio chwilami nie mogłyśmy już ich słuchać.
-Popieram-odezwała się Pansy.
-Hej my tu jesteśmy!-krzyknął oburzony Draco.
-Wiemy.-odpowiedziały mu razem.
-Lepiej opowiadaj co działo się w zamku.
-Nic ciekawego. Warzyłam eliksiry ze Snape’em, kłóciłam się z nim, często krzyczałam, kilka razy udało mi się wyjść z lochów trzaskają drzwiami. Normalka.
-Normalka powiadasz?-spytał Blaise.
-Znaczy dla mnie.
-Wiesz niewiele osób przetrwało tak długi czas w towarzystwie Snape’a.
-Jakby wam umknęło o listopada jestem nieśmiertelna, więc wszystko mam już w dupie.
-Nowa Hermiona mi się podoba.-rzucił Harry.
-Chyba już jesteś zajęty, o ile mnie pamięć nie myli?
-Dobra dobrze wiesz o co mi chodzi.
-Wiem, ale lubię się z tobą droczyć.-posłała mu iści diabelski uśmiech.-To kiedy zaczyna się jakaś zabawa?
-No koło 16. Tylko jest problemik.
-Jaki?
-Nie możemy pić alkoholu.
-Chwile, wy nie możecie, ja mogę, a to jest różnica.
-Czyli nie wesprzesz przyjaciół przy tej posusze?
-Zobaczymy. Na razie pomóżmy waszej mamie.-powiedziała w stronę rudzielców.
Już po chwili każde miało jakiś zajęcie. Dziewczyny pomagały w kuchni i plotkowały o chłopakach, a chłopcy pomagali przy urządzeniu i powiększeniu salonu plotkując o swoich podbojach i qwidditchu.
Przed 16 zaczęli schodzić się członkowie Zakonu. Hermionaa nie znała wszystkich. Gdzieś widziała Billa z Fleur, Remusa z Tonks, Szalonookiego, kilku profesorów z zamku, Hagrida, panią Pomfrey i jeszcze mnóstwo innych. Nie wszyscy byli przyjaźnie nastawieni do młodych ślizgonów. O równej 16 pojawił się postrach Hogwartu, osoba której Hermiona nie chciała dzisiaj widzieć. Mimo wszystko chciała się bawić nie zwracając na niego uwagi.
Bliźniacy wymyślali różnego rodzaju zabawy, aby trzymać dobrą atmosferę. Wszyscy świetnie się bawili. Młodzi podpijali alkohol po kryjomu. Jedynie Hermiona piła całkowicie legalnie. Tańczyła z różnymi mężczyznami i usilnie starała się unikać choćby wzrokiem tego cholernego nietoperza. Wszystko było dobrze. Wszyscy świetnie spędzili wieczór. O północy bliźniacy przeszli samych siebie. Fajerwerki przybierały różnorakie kształty.
-Trzy, dwa, jeden.-wszyscy razem odliczali. Nowy rok przywitali burzą oklasków i gwizdów. Ci którzy mieli parę, przywitali kolejny rok namiętnym pocałunkiem ze swoją drugą połówką. Hermiona niestety jej nie posiadała i stała sama jak kołek. Marzyła patrząc na swoich przyjaciół o tych jednych, jedynych w swoim rodzaju ustach. Niestety powoli zaczęła zdawać sobie sprawę z tego, że ten jeden facet posiadający te usta, jest po za jej zasięgiem. Z niezbyt wesołym nastawieniem weszła do środka i nalała sobie całą szklankę ognistej. Wypiła ją za jednym razem, kompletnie nieświadoma czyjejś obecności.
-No, no panno Granger cóż za technika. Kto by się spodziewał, że Księżniczka Gryffindoru potrafi tak pić? Jestem w szoku.-szyderczy głos Snape’a wyrwał ją z zamyślenia.
-Zdarza się. Chciałby pan coś dodać czy napije się pan ze mną?
-Chyba już jesteś kompletnie pijana skoro proponujesz alkohol swojemu nauczycielowi.
-Tak się składa, że wypiłam na razie bardzo mało i mam zamiar to zmienić, ale nie chce pić sama bo w towarzystwie smakuje lepiej. A po za tym jesteśmy po za terenem szkoły więc może się pan ze mną napić, chyba że pan nie chce. Wystarczy powiedzieć: „Granger idź do diabła”-próbowała go parodiować i udało się jej-I od razu odpowiadając już byłam ale ze mną nie wytrzymał.-posłała mu łobuzerski uśmiech.
-Co to miało być rano przy śniadaniu?-spytał polewając jej i sobie.
-Chciałam to załatwić inaczej, ale nie pozwolił mi pan na to.
-Czyli to moja wina.
-Na to wychodzi.
-Granger, Granger i co ja z tobą mam?
-Trochę rozrywki?
-Ja trochę inaczej rozumiem pojęcie rozrywka.
-Herbatka z Voldemortem?
-Tak i gilgotki.
-Chyba się zapisze do klubu. Kurde nie mogę, przecież jestem szlamą. Nici z planów.
-Nawet tak nie żartuj i nie nazywaj się tak!!!
-Spokojnie profesorze. Wypijmy za naszą owocną współpracę.-i za nas, dodała w myślach.
-Za współpracę.-i za nas.
Przez kolejne pół nocy pili razem i ignorowali resztę gości, choć po północy ich ilość mocno się zmniejszyła. Po 4 nad ranem Severus już lekko się zataczał. Albus musiał go zabrać do zamku prawie siła, bo nauczyciel tak się rozkręcił, że chciał pić dalej przy czym rozmawiali na różne naukowe tematy. Spytacie kto normalny po pijaku będzie rozważał spory na temat zastosowania krwi pegaza. Otóż nikt normalny tylko Severus Snape i Hermiona Granger. Dobrali się idealnie. Kiedy oni pili, reszta obstawiała kiedy wybuchnie między nimi kłótnia. Wreszcie Hermionie udało namówić się profesora Dumbledore’a i profesora Snape’a, że to ona go odprowadzi do zamku i tak sama musiała wrócić. Teleportowała się przed bramy Hogwartu. Odprowadziła do jego komnat i sama poszła do pokoju w lochach. Już była zmęczona i dopiero teraz poczuła lekkie zawroty głowy. Ledwie położyła się na łóżku i zapadła się w objęcia Morfeusza.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nadchodze z nowym rozdziałem. Mam nadzieje, że się spodoba. Następny za tydzień. Pozdrawiam☺
CZYTASZ
Sevmione - Wieczni?
FanfictionHermiona- wzorowa uczennica zamieni sie w krwiopijnego wampira. Severus- nauczyciel Hogwartu, Mistrz Eliksirów, szpieg w obozie wroga, jednak zwykły śmiertelnik. Jak potoczy się ich historia? Będą razem? Czy przetrwają próby stawiane im przez życie...