Hermiona wstała bladym świtem. Nie mogła doczekać się współpracy ze Snape'em. Wreszcie powlekła się do łazienki i wzięła długą kąpiel. To ją zawsze odprężało, a na spotkanie ze swoim profesorem musiała być odprężona i spokojna. Po codziennej toalecie, pomalowała się i wybrała mugolskie ubranie. nie musiała nosić mundurka podczas wolego czasu. Wybrała czarne rurki, równie czarną lekko prześwitującą koszulkę i również tego samego koloru trampki. Po 7 wyszła na śniadanie do Wielkiej Sali. W tym czasie, gdy w zamku była jedynie garstka ludzi, ustawiono jeden stół przy, którym spożywali posiłki pozostali pracownicy i jedna gryfonka. Na początku była tym lekko speszona, ale nauczyciele byli do niej bardzo dobrze nastawieni i mili. Teraz w Sali był jedynie profesor Dubledore i profesor McGonagal.
-Dzień dobry-przywitała się gryfonka.
-Witaj Hermiono, jak samopoczucie?- przywitała się profesor transmutacji.
-Dziękuje dobrze.
-Słyszałam, że będziesz pomagać Severusowi przy ważeniu eliksirów.
-Tak. Bardzo się cieszę.
-Doprawdy?- spytała z przebiegły uśmiechem- Niewiele osób cieszyło by się z towarzystwa naszego jakże sympatycznego Mistrza Eliksirów.- gryfonka lekko się speszyła. Nie wiedziała co ma na to odpowiedzieć.
-Chyba źle mnie pani zrozumiała. Cieszę się z tego, że wreszcie będę mogła się na coś przydać Zakonowi.- była to półprawda, gdyż cieszyła się ze swojej pracy, ale i z tego z kim będzie ją wykonywać. Ta osoba to był taki mały plusik. Być może nie ma najmilszego charakteru, ale to właśnie sprawiło, że się jej spodobał.
-Nie miałam nic złego na myśli.
-Spokojnie nic się nie stało.
Ich jakże przemiłą konwersację przerwało efektowne wejście tematu rozmyślań pani prefekt. Jak zwykle w swojej niestarzejącej się czerni zajął miejsce po prawej stronie Minerwy.
-Och witaj Severusie. Jak miło cię widzieć, właśnie rozmawiałyśmy o tobie z panną Granger.- gryfonka jakby mogła to z chęcią zapadłaby się pod ziemie.
-Doprawdy?- zlustrował ją wzrokiem.
-Pani profesor miała na myśli eliksiry.- próbowała tłumaczyć się brązowooka.
-Skoro już o tym mowa to masz się nie spóźnić. Będziesz tam tylko i wyłącznie dlatego, że Dumbledore tak chce. Masz się zachowywać, nie popisywać, nie odzywać nie proszona i słuchać co do ciebie mówię. Czy twój gryfoński móżdżek jest w stanie to do siebie przyjąć i się do tego stosować?
-Oczywiście.
-Oczywiście co?
-Oczywiście panie profesorze.- wysyczała prze zaciśnięte zęby. Ledwie przyszedł i juz zdążył ja wyprowadzić z równowagi. Minerwa siedziała obok i przyglądała się im. Ewidentnie widać był jak na siebie patrzyli. Oboje coś czuli tylko co dokładnie?
Hermiona nie chciała się spóźnić i też trochę się zdenerwowała więc postanowiła skończyć jak najszybciej śniadanie i wyjść z Wielkiej Sali.
Pod drzwiami stała minutę przed czasem. Równo z wybiciem 8 zapukała. Po usłyszeniu szorstkiego i pełnego pogardy tonu "wejść", otworzyła duże drzwi i weszła do środka. Przez chwilę oboje milczeli. W końcu on przerwał ciszę.
-Będziesz pomagać mi przy warzeniu eliksirów. To już wiesz. Tu masz listę tego co masz uwarzyć.- podał jej kawałek pergaminu.
Dziewczyna zaczęła przyglądać się eliksirom: eliksir Spokojnego Snu, eliksir Pieprzowy, eliksir Wiggenowy, Szkiele-Wzro, eliksir Wielosokowy i Amortencja. Wszystkie wydawały się jej proste. Przy przedostatnim zaczęła się niekontrolowanie śmiać. Czego wypomnieć nie omieszkał wypomnieć Snape.
-Chyba mówiłem, że w mojej pracowni ma być cisza.- spojrzał na nią groźnie, jednak ona nic sobie z tego nie zrobiła i śmiała się dalej.
- To może podzielisz się ze mną tą niezwykle ciekawą anegdotką, o której na samą myśl tak rżysz?-jego wypowiedź ociekała jadem.
-To nic takiego coś mi się przypomniało jak patrzyłam na listę eliksirów, które mam uwarzyć.-znów zaczęła się śmiać.
-Niewątpliwie przypomniała sobie pani coś, gdy zobaczyła eliksir Wielosokowy.
-Eeee nie wiem o czym pan mówi.-teraz trochę spanikowała.
-Proszę nie udawać głupszej niż pani jest. Dobrze wiem co pani robiła na drugim roku. Co gorsze jestem pod wrażeniem pani umiejętności.
-Wiedział pan? Chwila czy pan mnie właśnie pochwalił?
-Nie ekscytuj się tak. To było tylko przejęzyczenie.
-Wcale nie pan mnie pochwalił. Pan mnie pochwalił. Profesor Severus Snape mnie pochwalił.- cieszyła się jak dziecko.
-Dobra już, tylko przestań się wydzierać. Już tego nigdy nie powtórzę więc dobrze to sobie zapamiętaj. Ale chyba odbiegliśmy od tematu. Czyli co było takie śmieszne?
-No można powiedzieć, że w moich włosach było kocie futro i wyrosły mi kocie uszy i ogon.
Kiedy skończyła Snape wybuchł prawdziwym niekontrolowanym śmiechem czym ją lekko zaskoczył. Nigdy nie widziała, że by choć się uśmiechał prócz tego jednego niespotykanego razu na balu, a co dopiero, żeby się śmiał. Jego śmiech był taki męski. W niczym nie przypominał rechotu Rona czy parskania Harry'ego. Dla niej był po prostu idealny. Przez moment zapatrzyła się na niego z fascynacją.
-Wyobraziłem to sobie.
-Mi wtedy nie było do śmiechu, ale teraz jest to jeden z najzabawniejszych momentów mojego życia. Teraz już nie będzie krótkie.-zasmuciła się.
-Chyba powinna się pani cieszyć.
-Niby z czego?
-Z możliwości życia wiecznego. To niespotykana szansa na nowsze lepsze życia.
-Ale co mi z tego jeśli moi przyjaciele zginą, rodzina, moje autorytety. Nawet nauczyciele są po części dla mnie ważni. Każdy na różny sposób.
-Mam rozumieć, że chce pani jednak wrócić do swojego starego życia.
-Hmm... wydaje mi się, że tak. Jak pan by się czuł tracąc wszystkich tych, których pana kochają a pan kocha ich?
-Ja nie posiadam takich ludzi.-stracił już nutki rozbawienia na rzecz rozgoryczenia.
-Musi ktoś być.
-Nie ma gdyż moje serce nie wykonuje innych czynności po za pompowaniem krwi. Ja nie kocham nikogo, tak jak nikt nie kocha mnie.
-A profesor Dumbledore, profesor McGonagall? Oni nic dla pana nie znaczą?
Zamyślił się przez chwilę. To co powiedziała miało sens. Oni są dla niego kimś wyjątkowym. Zawsze się nim przejmowali, troszczyli w taki sposób by nie naruszyć jego przestrzeni osobistej, przekomarzali się z nim gdyż wiedzieli, że to lubi. Zawsze byli kimś więcej niż jego prawdziwa rodzina. To oni byli rodziną. Tą którą sam wybrał, tą lepszą. Dziewczyna wyrwała go z zamyślenia.
-Profesorze? Halo?
-Tak.
-Co?
-Oni są dla mnie kimś ważnym i skończmy już ten temat. Proszę brać się do pracy.
-Ale przecież eliksir Wielosokowy tworzy się dwa miesiące. Jak ja mam..
-W tej książce masz przyspieszone tworzenie na stronie 34.
-Dziękuje.- znów popatrzyła na listę i ją zamurowało.
-Coś się stało?- spytał Snape widząc jej minę.
-Po co Zakonowi Amortencja?!
-Myślałaś, że ci dobrzy nie używają podstępów?
-Przecież to nieludzkie!!!
-Ale w większości przypadków skuteczne.
-Jak tak w ogóle można!! Przecież każdy, nawet Śmierciożercy mają uczucia.
-Co z tego?
-Jak pan tak może?! Pan chciałby musieć mieć obsesje na punkcie osoby, którą na co dzień nienawidzi?
-Nie.
-Więc sam pan widzi. Tak nie można.
-Uspokój się już. Nic na to nie poradzisz. Teraz zajmij się pracą.
-I pan się na to godzi?
-Oczywiście, że nie. Jednak tak jak ty nie mam nic do powiedzenia.
-Zobaczymy.- powiedziała już bardziej do siebie. W jej głowie już kreował się mały plan jakby tu pomóc w wygraniu tej wojny i zaprzestaniu takich metod walki.
Każdego eliksiru miała wykonać po trzy kociołki. Nie marnując czasu zaczęła od eliksiru Słodkiego Snu.
•Much siatkoskrzydłe
•Bezoar
•Rogi dwurożca
•Kły węża
Nic prostszego to poszło jej bardzo szybko. Przeszła do następnego. Eliksir Pieprzowy.
•Krew nietoperza
•Mucha siatkoskrzydła
•40 ziarenek pieprzu
•2 korzonki stokrotek
•Kieł węża
CZYTASZ
Sevmione - Wieczni?
FanfictionHermiona- wzorowa uczennica zamieni sie w krwiopijnego wampira. Severus- nauczyciel Hogwartu, Mistrz Eliksirów, szpieg w obozie wroga, jednak zwykły śmiertelnik. Jak potoczy się ich historia? Będą razem? Czy przetrwają próby stawiane im przez życie...