Hermiona obudziła się dopiero o 8 rano. Jak widać te dwa tygodnie treningów z Bruce'em dały jej się we znaki. Całą noc przespała jak niemowlę. Miała tyle szczęścia, że nie miała żadnych snów, całkowicie spokojna noc bez żadnych dylematów czy problemów do przemyślenia. Jednak po przebudzeniu wszystkie jej problemy uderzyły ze zdwojoną siłą. Snape- szlaban, niezidentyfikowane uczucie względem niego i do tego jeszcze Bruce- trening i pewna cząstka jej ciała ciągnąca ją do właśnie tego mężczyzny.
Dziewczyna chcąc się odprężyć udała się pod prysznic. Spędziła tam ponad pół godziny i dopiero po tym czasie pomalowała się i ubrała. Po całej porannej toalecie udała się na śniadanie, gdzie spotkała swoich przyjaciół. Wielkim zaskoczeniem było, to że spotkała tam wszystkich swoich najbliższych, przy jednym stole. Zarówno tych z Gryffindoru jak i Slytherinu. Przywitała się z każdym mocnym uściskiem i od razu została zasypana mnóstwem pytań na temat tego gdzie była, co robiła, dlaczego tak długo, co się działo i wiele, wiele więcej. Na każde miała racjonalną odpowiedź.
Po śniadaniu pełnym pytań i kłamliwych odpowiedzi udała się na pierwszą lekcje w tym tygodniu- transmutacje. Ciężko było jej się skupić przez cały dzień. Cały czas rozmyślała nad tym co wybrać, szlaban czy trening. Z jednej strony musiała się szkolić, ale z drugiej Snape wiedział, że nie było jej u rodziców podczas tej nieobecności w szkole i gdyby nie pojawiła się na szlabanie to jej nauczyciel mógłby się wygadać dyrektorowi na temat tego czego się dowiedział co skutkowałoby wydaleniem ze szkoły. Co miała wybrać? Dlaczego wszystko musi być takie zagmatwane?
Po skończonych lekcjach poszła na obiad. Od kiedy wróciła z Parampiri miała niesamowity apetyt. Zjadła obiad i miała jeszcze prawie 3 godziny do 17. Trzy godziny do wyboru: szlaban czy trening. Każdy normalny na jej miejscu wybrałby bez zastanowienia trening, ale nie ona. Ona musiała przeanalizować wszystkie a i przeciw.
Całe trzy godziny nie mogła się zdecydować. Wreszcie wyszła ze swojego dormitorium. Było 10 minut do umówionej godziny z dwojgiem mężczyzn. Kiedy szła była kompletnie zamyślona, sama nie wiedziała gdzie idzie. Kiedy spojrzała na zegarek było za jeden siedemnasta. O równej godzinie zapukała do drzwi prowadzących do gabinetu profesora Snape'a. Odpowiedziało jej zwyczajne w jego stylu bycia "wejść", czyli do szpiku nasączone jadem.
-Dzień dobry profesorze.
-W kącie stoi 20 kociołków masz je wyczyścić an błysk. Różdżkę zostaw na moim biurku.- powiedział cały czas sprawdzając prace domowe.
Gryfonka bez zbędnych słów zabrała się za swoją pracę. Starała się nie zwracać uwagi na swojego profesora, choć mimo tego kilka razy spojrzała na niego. Zawsze ją intrygował, ale odkąd zaczęła interesować się chłopcami, interesowała się nim jeszcze bardziej. Usprawiedliwiała się hormonami i zwykłym zauroczeniem.
Kiedy skończyła swoją pracę zakomunikowała to profesorowi Snape'owi.
-Gdybyś nie wpatrywała się we mnie jak w jakieś dzieło sztuki to skończyłabyś wcześniej.
Hermionę jedynie zastanowił fakt kiedy on to zaobserwował. Mimo wszystko postanowiła zostawić to bez odpowiedzi.
-Mogę już iść?
-Jutro o tej samej godzinie.
Pożegnała się krótko i postanowiła udać się na swój trening. Przecież jakoś to wytłumaczy Bruce'owi. Z tą dosyć pozytywną myślą udała się do swojego królestwa na trening.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejo to ja jestem z rozdziałem. Ostatnio cierpię na brak weny więc prosiłabym o wasze głosy i komentarze. Pozdrawiam i buziaki =D
CZYTASZ
Sevmione - Wieczni?
FanfictionHermiona- wzorowa uczennica zamieni sie w krwiopijnego wampira. Severus- nauczyciel Hogwartu, Mistrz Eliksirów, szpieg w obozie wroga, jednak zwykły śmiertelnik. Jak potoczy się ich historia? Będą razem? Czy przetrwają próby stawiane im przez życie...