Rozdział 18

3.1K 169 12
                                    

Nie wrócił. Nastał ranek a jego nadal nie było. Kiedy już nie miała ochoty latać, usiadła w wyczarowanym fotelu na wieży astronomicznej. Stamtąd miała idealny widok na bramę szkoły. Niebyła senna tak jak po ostatniej pełni. Nie mogła myśleć o niczym innym jak tylko o Snape'ie. Tylko on był teraz istotny co się z nim teraz dzieje? czy wróci cały?

Co mnie napadło, żeby ją pocałować. Dałem jej jakieś chore złudzenia. Miałem szanse wyjść z twarzą z całej sytuacji, jak raz gadzia morda wezwała mnie w odpowiednim momencie, ale ja musiałem wszystko spieprzyć. No, ale jak to mówią zakazany owoc smakuje najbardziej. I mają racje. Chyba nigdy nie zapomnę tych słodkich ust. Pełnych, różowych ust, które są dla mnie nieodpowiednie. Należą do mojej uczennicy, a to jest wielce niestosowne. Snape od kiedy obchodzi cię czy coś jest niestosowne. Jesteś Severus Snape i to ty ustalasz co jest dobre czy złe.
Mistrz Eliksirów kłócił się ze swoją podświadomością do póki nie przestąpił progu Riddle Manor.
-Ssseverusssie jessteś.-ucieszył się beznosy kretyn.
-Tak mój Panie.-czarnowłosy skłonił się jak zwykle.
-Jak sprawuję się Draco z werbowaniem nowych rekrutów?
-Już ma kilku pobratymców, lecz jestem zdania, że nie powinni przyjmować na razie Mrocznego Znaku. Sam panie wiesz, że Dumbledore..
-Tak wiem.-podniósł lekko głos.-Trzeba się go pozbyć.
-Wiesz panie, że nim gardzę lecz trzeba przyznać iż jest wielkim czarodziejem i tylko głupiec by to kwestionował.
-Dobrze to wiem. Aczkolwiek ja jestem potężniejszy. Do zwycięstwa potrzebuję zgładzić Pottera, a póki ten stary krety żyję będzie chronił chłopaka.
-To prawda mój panie. Zawsze jest pilnowany przez kilku członków Zakonu. W szkole chronią go nauczyciele i dyrektor.
-Gdy nie będzie tego starucha przejmiemy Hogwart, a ty przejmiesz po nim stanowisko. Tylko potrzebujemy kogoś kto zrobi to za nas. To idealna okazja by sprawdzić oddanie Dracona.
-Panie może lepiej by zrobił to ktoś inny. Ktoś bardziej odpowiedzialny?
-Kwestionujesz moje decyzje? Cruccio.-krzyknął Voldemort.
Snape upadł na jedno kolano lecz nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Po kilku minutach ból ustał, a on w końcu poczuł, że może zaczerpnąć powietrza pełną piersią.
-Wrócimy jeszcze do tego tematu. Co słychać w Zakonie?
-Dumbledore chce szkolić Pottera do walki z tobą panie. Niestety rośnie w siły. Ma coraz więcej ludzi po swojej stronie.
-Ha ludzi. -zaśmiał się, nie, zasyczał Voldziu.- My zbieramy siły w innych regionach. Za mną stoją setki Śmierciożerców, wilkołaki, olbrzymy i już niedługo wampiry.
-Wampiry Panie?
-Tak. Mam pewien układ z ich przywódcą lecz nadal pertraktujemy. Nasze zwycięstwo świat zapamięta na zawsze hahahha.-jego śmiech mroził krew w żyłach.
-Kiedy planujemy atak?
-Musimy podbudować nasze siły by walka nie trwała zbyt długo. Musimy ich zmiażdżyć. Muszą poczuć ci znaczy gniew Lorda Voldemorta. Masz dla mnie więcej informacji?
-Niestety nie. Dumbledore zaczyna podejrzewać mnie o zdradę. Nie ufa mi już tak jak kiedyś.
-Kolejny powód by go zgładzić. Ktoś jednak musi ponieść karę za brak dobrych wieści. Bello!!!-zawołał czerwonooki. Po kilku sekundach w drzwiach pojawiła się piękna choć już zniszczona przez czarną magię kobieta z burzą czarnych loków.
-Tak panie.-uklękła przed tronem pokornie.
-Zajmiesz się dziś Severusem. Możesz się bawić, masz czas do rana. Tylko ma przeżyć.-ostatnie zdanie powiedział dość surowo.
-Zaopiekuję się nim panie.-powiedziała z szaleńczym błyskiem w oku.
I zaczęło się. Bellatrix zawsze miała wyobraźnie. Była cholernie zdolna, znała wiele klątw. Niektóre tak stare jak ród Blacków. Te najokropniejsze pochodziły właśnie z jej rodu przekazywane z pokolenia na pokolenie. W większości to zaklęcia uśmiercające, więc nie mogła ich wykorzystać na Severusie. Gdyby go zabiła, pewnie sama straciła by życie z ręki Voldemorta. Faktycznie bawiła się z nim do świtu. Łamanie kości, przypalanie skóry, biczowanie i tradycyjnie kilkaset cruciatusów. Wreszcie przybył beznosy pojebaniec i pozwolił opuścić Severusowi posiadłość przestrzegając, że na następny raz życzy sobie więcej informacji i Dracona.
Słaniając się na nogach wyszedł po za posiadłość i teleportował przed bramę Hogwartu. Był bardzo słaby. Stracił przytomność otwierając bramę.

Usłyszała trzask aportacji i odruchowo spojrzała w stronę bramy. Tak jak myślała zobaczyła tam Snape'a. Stąpał nie pewnie po ziemi by po kilku krokach runąć na ziemie nieprzytomnie. Nie wiele myśląc wyskoczyła przez barierkę i już leciała w jego stronę. Otworzyła bramę i przykucnęła przy nim.
-Proszę pana niech się pan obudzi. Ja proszę.-oczy się jej zaszkliły, ale nie mogła okazać słabości w takim momencie. Musi być silna. Już lekko otrzeźwiona postanowiła prze lewitować ciało profesora do jego komnat.
Na szczęście po drodze nie spotkała żadnego nauczyciela czy ucznia. Ostatnie na co miała teraz ochotę to tłumaczenie się z tego w jakim stanie jest jej nauczyciel, co mu się stało i tym podobne nurtujące pytania. Weszła do jego komnat i położyła go na kanapie w salonie. Nie chciała wchodzić do jego sypialni. To byłoby dziwne. Musiała się nim zająć. Na początku rzuciła na niego zaklęcie skanujące. Kiedy wróciło aż się przeraziła jak jedna osoba mogła tyle wycierpieć i jeszcze to przeżyć. Zaczęła od nastawiania kości. Wlała mu do ust szkiele-wzro, eliksirr przeciw bólowy, uzupełniający krew i sprawiła by je przełknął. Teraz musiał zająć się widocznymi obrażeniami. Najpierw nałożyła na oparzeliny maść z aloesu. Na rany po biczu zastosowała wyciąg z dyptamu. Tyle tego dobrego, że Mistrz Eliksirów miał wspaniale zaopatrzoną apteczkę. Gojące się rany obwinęła bandażem, a na koniec podała eliksir Bezsennego snu. Na pewno przyda mu się sen bez koszmarów. Dopiero teraz mogła przyjrzeć się nauczycielowi w całej krasie. Aby uleczyć jego rany musiała pozbyć się jego ubrań. Był dobrze zbudowanym, lecz szczupły mężczyzną. Na jego klatce piersiowej i plecach było mnóstwo blizn. Zapewne spowodowanych takimi jak te spotkaniami Śmierciożerców. Miał kilka blizn po oparzeniach. Niektóre były głębsze, inne płytkie. Nie mogła ich zliczyć, ale to nie obrzydzało jej. Wręcz przeciwnie blizny dodawały mu tego image'u niegrzecznego chłopca, wróć niegrzecznego mężczyzny. Hermiona gustowała w starszych. Choćby taki Krum niby dwa lata starszy, ale to już dodawało mu uroku. Teraz nie wydawał się już jej taki męski i mroczny jak kiedyś, ale Snape to co innego. Od niego aż bił mrok i tajemniczość.
Hermiona rozmyślała by dalej gdyby nie przeraźliwe krzyki jej nauczyciela. W jednej chwili doskoczyła do niego.
-Nie... nie ....zostawcie ją...proszę....-majaczył przez sen.
-Spokojnie to tylko zły sen. Wszystko będzie dobrze.- chwyciła jego dłoń, gładząc ją kciukiem.
-Tylko nie ona.... nie...-to nic nie dało.
-Profesorze.-i nic.
-Severusie. Jestem z tobą.- zaczęła gładzić jego włosy. Wcale nie były tłuste, jedynie sprawiały takie wrażenie. O dziwo jej bliskość podziałała na niego i uspokoił się. Już spał spokojnie, a ona czuwała przy nim cały dzień.

Severus Snape zaczął dochodzić do siebie. Głowa krzyczała z bólu, tak jak wszystkie mięśnie. No tak Bellatrix i jej cruciatusy. Ta kobieta ma w sobie tyle nienawiści. Chwile, ale gdzie ja jestem? Chciał otworzyć, ale udało mu się to dopiero na trzecim razem i od razu tego pożałował. Światło oślepiło go. Spróbował jeszcze raz wolniej. Najpierw jedno później drugie. Udało się. Jego oczom ukazał się kominek, panna Granger, kilka zapalonych świec, stolik, chwila....panna Granger? Uśmiechała się do niego promiennie. Z czego ona się tak cieszyła?
-Dzień dobry. Chociaż jest już wieczór. Cieszę się, że się pan obudził. Pewnie jest pan głodny. Pójdę coś załatwić.-nie pozwoliła mu dojść do słowa po czym wyszła z pomieszczenia. Wróciła po kilku minutach.
-Proszę, kolacja i kilka eliksirów.-postawiła na stoliku tacę z różnymi smakołykami i eliksirami leczniczymi.
-Granger co ty tu robisz?
-Siedzę.
-Bardzo zabawne. Pytam poważnie co ty tu robisz i jak ja się tu w ogóle wziąłem?
-No ja pana przyprowadziłam, gdy teleportował się pod bramę Hogwartu. Później pana uleczyłam, a kiedy miałam wyjść przyśnił się panu jakiś koszmar i uspakajałam pana. Nie chciałam, żeby znów pan się męczył więc czuwałam przy panu.-lekko nagięła prawdę mówiąc, że chciała opuścić jego kwatery, ale kto by się sprzeczał o szczegóły.
-Teraz może już pani wyjść.
-Dobrze. Wesołych Świąt.-tak po prostu ją wyrzuca. Trochę się zasmuciła, ale nie chciała żeby to zauważył więc wyszła.
Snape czuł się podle. Ona chciała mu pomóc, a on ją tak po prostu wyrzucił. Miała racje dzisiaj Boże Narodzeni. Znów te cholerne święta spędzone samotnie. W sumie wolał samotne święta niż spędzone w towarzystwie Minerwy czy Albusa.

Hermiona dopiero teraz weszła do swojego dormitorium i zobaczyła w nogach swojego łóżka stertę prezentów. Te dla przyjaciół już wysłała sową przed wigilią. Na poprawę humoru postanowiła je otworzyć. Pierwszy był od rodziców. Dostała przepiękną bransoletkę z czarnymi kamieniami i trochę pieniędzy. Następny był od pani Weasley, domowe słodycze, czapkę i pasujące rękawiczki. Dostała też prezent od bliźniaków. Pudło z gadżetami z ich sklepu. Dosyć duże i wyładowane do pełna. Kolejny był od Rona, śliczne kolczyki z czerwonymi kryształkami. Harry podarował jej książkę pt. "Najbardziej zabójcze eliksiry i trucizny ostatnich stuleci". Bardzo chciała tą książkę lecz nie mogła nigdzie jej znaleźć. Jak widać dla Chłopca, który przeżył nie ma rzeczy niemożliwych. Ginny podarowała jej czarną bluzkę na ramiączkach doskonale podkreślającą krągłości. Pansy kupiła jej idealnie pasującą do bluzki narzutkę. Pewnie razem to kupiły. Blaise wysłał jej płytę z najlepszymi rockowymi kawałkami. Draco zaszalał i podarował jej fiolkę drogich perfum i naszyjnik w kształcie węża z zielonym oczkiem w postaci szafiru. Do prezentu była karteczka ja mam lwa, przyjaciółko. Z tyłu wisiorka wygrawerowane było BFF. Za słodkie jak na Dracona, ale bardzo miłe. Został jeszcze jeden nieodpakowany prezent, nie podpisany. W środku była przepiękna broszka w kształcie... RÓŻY. Miejscami wysadzana różowymi diamencikami. Zastanawiało ją od kogo mogła dostać coś takiego. Gdyby to był prezent od Wiktora to na pewno by się podpisał. A więc kto?
Z tym pytaniem udała się do łazienki by wziąć długi zimny prysznic by rozluźnić się troszeczkę i ochłonąć po całej poprzedniej nocy i dzisiejszym dniu.

-Witaj Severusie.-do jego pokoi jak zwykle nie pytając weszła jego długoletnia zmora.
-Argh ciebie tylko tu brakowało. Nie umiesz pukać. To wyjdź zamknij za sobą drzwi i najlepiej nie wracaj.-powiedział jak zwykle miło Snape.
-Nie wydaje mi się.-rozsiadła się na jego fotelu.
-Co ci się stało?-zapytała troskliwie.
-Byłem na herbatce.
-Tom już przesadza. Nie powinieneś....
-Nie praw mi kazań. Dobrze wiem co powinienem. To co już pomarudziłaś i możesz wreszcie wyjść.
-Kto cię opatrzył? Zwykle robi to Poppy.-nie zwracała na niego uwagi i kontynuowała swoje przesłuchanie.
-Twoje zwierzątko.
-Moje co? Aaaa rozumiem, że chodzi ci o pannę Granger.
-A kto inny mógłby być.
-Aż tak źle się tobą zajęła, że bulwersujesz się od razu?-spytała wesoło Minerwa.
-Właśnie bardzo dobrze.
-I to cię tak denerwuje?
-Po części.
-Jak to po części?
-No bo zobaczyła mnie w tym stanie.
-Sev jeśli coś do ciebie czuje to nie będzie jej to przeszkadzać. Jeśli toleruje ciebie takim jakim jesteś to nic jej od ciebie nie odstraszy.
-Nie przyszło ci do głowy, że ja nie chce być z nią. Po prostu nigdy nie chciałem, aby jakiś uczeń widział mnie w tym stanie.
-Możesz oszukiwać siebie, ale ja swoje wiem. Nie jestem ślepa. A to co?-wskazała na paczuszkę leżącą na kominku.
Prezent był zapakowany w czarny papier z czerwoną wstążką. Minerwa podała pudełko Severusowi i obserwowała jak zabiera się za odpakowywanie prezentu. Powoli, niepewnie rozwijał papier. Otworzył pudełeczko i jego oczom ukazały się bokserki z Batmanem. Jego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów. Gdy Minerwa zobaczyła ten prezent wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
-I z czego rżysz?
-Hahahaha Severusie hahhaah kto ci podarował hahaha taki haha prezent?-spytała między napadami śmiechu.
Pod bokserkami była karteczka. Na niej był napis, dobrze mu znany charakter pisma.
Wesołych Świąt profesorze!!!
Więcej uśmiechu!!!
HG
Humor wcale mu się nie poprawił, a może jednak. Mimo wszystko wyrzucił Minerwę zaklęciem, bo inaczej nie chciała wyjść. Po jego głowie krążyła jeszcze jedna myśl:Czy spodobał jej się prezent odemnie? Po kilku minutach wreszcie mógł oddać się w objęcia Morfeusza.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jestem dedykuje ten rozdział wszytkim tym, którzy jeszcze to czytają. Zwłaszcza tym, którzy oddają swoje głosy i komentują. Serio, każdy komentarz dodaje mi energii do pisania. Pozdrawiam, buziaki☺

Sevmione - Wieczni?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz