Rozdział 41

2.3K 140 2
                                    

Sobota-dzień wytchnienia dla całego zamku, chyba że ktoś miał szlaban u największego postrachu Hogwartu w całej historii tej wspaniałej placówki. Dla niektórych byłby to powód do jęków i całego mnóstwa wymówek, ale dla Hermiony Granger była to szansa na poznanie prawdy i wyzbycie się wszelakich domysłów. Była dopiero 10 więc miała dużo czasu do tego spotkania. Przynajmniej tak jej się wydawało bo nagle ktoś zapukał do jej drzwi. W progu stanęła mała, rudowłosa istotka-Ginny Weasley.
-Część Hermionka.-rzuciła z uśmiechem na ustach.
-Hej. Co słychać?
-W sumie to nic chociaż nie. Wybieramy się całą paczką do Hogsmead i właśnie po Ciebie przyszłam więc zbieraj się.
-Co? Nigdzie nie idę.
-Idziesz!! Natychmiast masz się szykować. Masz 5 minut i widzimy się przed Wielką Salą. Lepiej żebyś tam była.
Gryfonce nie pozostało nic innego jak zabrać się w garść. Wiedziała na co stać najmłodszą latorośl Weasley'ów. Pięć minut było dla niej wystarczającym czasem. Wzięła prysznic w 3 minuty a cała reszta zajęła jej jakieś 30 sekund. W tym czasie ubrała się, wysuszyła włosy, umalowała się , pomalowała paznokcie, zabrała torebkę z pieniędzmi i wyruszył na spotkanie z przyjaciółmi.
-Jestem.-powiedziała i przywitała się z grupka przyjaciół.-To jakie plany na dzisiaj?
-Miona ja z tymi 5 minutami żartowałam.
-Jak widać wystarczyło. Wiesz twoja groźba podziała tak na mnie, że poruszałam się z prędkością światła.
-Bardzo zabawne. A co do tego planu to go nie mamy.
-Czyli idziemy?
-Tak.-powiedzieli chórem.
Na miejscu rozdzielili się, dziewczyny poszły do sklepu Madam Malkin, a chłopcy do sklepu ze sprzętem do quidditcha. Przynajmniej taki był plan. Kiedy chłopaki weszli do środka Hermiona rzuciła wspaniały pomysł.
-Londyn?
-Londyn.-poparły ją towarzyszki.
Skryły się w ciemnym zaułku i teleportowały z cichym pyknięciem. Żwawym krokiem ruszyły w stronę najbliższego centrum handlowego. Umówiły się z chłopakami za trzy godziny więc miały jeszcze dużo czasu. Mogły na spokojnie wybrać najlepsze ubrania i książki. To ostatnie oczywiście tylko Hermiona. Efektem końcowym ich zakupów było mnóstwo toreb.
-Czekajcie. Muszę wstąpić jeszcze do jednego sklepu, a te torby dajcie mi.
-Ale one są ciężkie.-protestowało Pansy.
-Spokojnie włożę je do torebki.- jak powiedziała tak zrobiła. Jej mała torebka pochłonęła około 20 toreb z zakupami.- To jeszcze tylko jeden sklep.
-Jaki? Myślałam, że mamy wszystko.- zdziwiła się młodsza gryfonka.
-Jeszcze nie. Możecie tu na mnie poczekać, nie zajmie mi to długo.
Po kilku krótkich chwilach wchodziła do pustego sklepu.
-Hermiona jak ja Cię dawno tu nie widziałem.-ucieszył sie na jej widok ciemny blondyn i niebieskich oczach i posłał w jej stronę szelmowski uśmiech.
-Miło Cię widzieć Michael.-odwdzieczyła się uroczym uśmiechem.
-Co podać mojej ulubionej klientce?
-Hmmm... dobra to tak, chcę 10 butelek wódki, 5 butelek wina, 4 whisky, nie wiem kiedy znowu do Ciebie zawitam więc może jeszcze 20 paczek L&M'ów metolowych.
-Widzę, że z każdą wizytą bierzesz więcej fajek.
-Tylko mi nie mów, że palę za dużo bo potraktuje Cię niewybaczalnym.
-No dobra, już dobra. A może znalazłabyś czas dla znajomego?
-Proponujesz coś?
-Może mały wypad we wtorek?
-W Walentynki?
-A co umówiłaś się już z kimś?-posmutniał nagle.
-Nie i z chęcią się z tobą umowie.
-Więc wtorek w dziurawym kotle.
Zapłaciła za dość spore zakupy i wyszła ze sklepu. Z nadmiaru emocji wyciągnęła papierosa z pączki i zapaliła. Zaciągania się dymem i ruszyła w stronę przyjaciółek. Wszystkie zakupy skrzętnie ukryła i teleportowały się do wioski.
-Jesteście w końcu.-powiedział Blaise gdy dosiadły się do stolika zajętego przez chłopaków.
-Ile można robić zakupy?
-Ron jesteśmy kobietami i mamy prawo długo robić zakupy.-obruszyła się jego siostra.
-No już dobra.
-Dobra spokojnie. To co zamawiamy?-spytała Hermiona. Zabrała zamówienia od reszty i podał w stronę baru.
-Co podać skarbie?-spytała Madam Rosmerta.
-Po proszę pięć szklanek ognistych whisky i dwa kieliszki wina.
-A dowodził jest?
-Oczywiście.-na poparcie swoich słów podała kelnerce dokument.
-Ach wrzesień. Proszę bardzo.-podała dziewczynie tace z zamówieniem i zapłaciła. Na swoje nieszczęście idąc w stronę stolika wpadła na profesora Snape'a.
-Proszę pamiętać o dzisiejszym szlabanie panno Granger.
-Pamiętam profesorze.
-Tylko niech się Pani zbytnio nie upije.-rzucił jej sarkastyczny uśmiech.
-Spokojnie będę uważać z alkoholem przed dzisiejszym szlabanem.-powiedziała i odeszła do stolika.
-Czego on od Ciebie chciał?-spytała Pansy.
-Przypominał mi o szlabanie.
-Znowu masz szlaban?
-Tak się wczoraj złożyło no i mam szlaban.
-Granger wciąż mnie zadziwiasz. Tylko uważaj na tym szlabanie.-mówiąc to Draco puścił jej oczko co trochę ja zdziwiło.
-Dobra pijmy bo nam whisky wystygnie.-powiedział wesoło Blaise i wzniósł toast-Za wszelakie szlabany!!!
Pili jeszcze przez godzinę przy czym zapasy papierosów panny Granger uszczupliły się o dwie paczki. Na ich szczęście żadnych nauczycieli nie było, ponieważ zostali niespodziewanie wezwani przez dyrektora na zebranie. Wracając do zamku chłopcy lekko się zataczali, ale dziewczyny trzymały ich w pionie.
-Dziewczyny odprowadzicie ich do pokoi?
-Jasne.
-Spokojnie damy sobie rade.
-Dzięki. Zostało mi tylko 20 minut do szlabanu. Możecie wpaść po rzeczy wieczorem?
-Będziemy koło 20 ok?
-Jasne. Gdyby mnie jednak jeszcze nie było to znacie hasło. Jakbyście czekały to po prostu się rozgośćcie.-powiedziała na odchodne i już jej nie było.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej. Miałam dzisiaj dodać scenę szlabanu, ale jeszcze nie jest dokończona więc będzie jutro. Mam nadziej, że nie będziecie złe i mnie nie zaavadujecie. Życzę miłego czytania. Sorki za błędy. Pozdrawiam☺

Sevmione - Wieczni?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz