Rozdział 26

2.5K 148 8
                                    

Snape siedział na swoim miejscu w Wielkiej Sali i obserwował uczniów, którzy spożywali właśnie śniadanie. Przyglądał się bacznie szczególnej grupce, a mianowicie Draco, Blaise'owi, Pansy, Harry'emu, Ronaldowi, Ginny i Hermionie. Ta ostatnia z każdym dniem coraz bardziej go intrygowała. Dalej nie był w stanie jej pomóc. Nawet nie wiedział jak wpłynąć na jej oczy, które w jego obecności zmieniały się bardzo często. Co jeśli ktoś to w końcu zobaczy? Skoro Draco tak świetnie się z nią dogaduje będzie musiał go poprosić o wywołanie u niej różnych emocji by sprawdzić czy jakoś maskuje zmianę koloru oczu.
Severus zdał sobie sprawę, że dzięki tej siódemce nie było już tego podziału między uczniami różnych domów. To znaczyło, że po całych stuleciach sporów kilkoro uczniów było w stanie to zmienić. Do tego zakopać swój własny topór wojenny. Mimo to ponury mistrz eliksirów nie miał w planach by inaczej traktować dom lwa. To by nienawidzić tego domu weszło mu w krew i trudno by było to zmienić.
Snape wpatrywał się teraz w Hermionę nieprzeniknionym wzrokiem. Nikt nie zwracał uwagi na sarkastycznego profesora więc mógł wpatrywać się w kogo chciał. Nawet gdyby ktoś to zauważ to pomyślałby, że jak zwykle dany uczeń zawinił swoim zachowaniem profesorowi eliksirów.
Hermiona jakby czując czyjś wzrok na sobie obróciła głowę właśnie w stronę tego czarnookiego mężczyzny. Natrafiła na jego wzrok. Mierzyli się spojrzeniem i żadne nie miało w planach by przegrać tę walkę. Ich zagorzały pojedynek przerwał Dumbledore zaczynając przemowę.
-Drodzy uczniowie mam przykre wiadomości. Niestety profesor Slughorn miał niemiły wypadek przy pracy i musiał udać się na zwolnienie lekarskie. Nie smućcie się, lekcje eliksirów z całą pewnością wam nie przepadną. Na okres rekonwalescencji profesora Slughorna jego obowiązki przejmie profesor Snape.-przemowę dyrektora uczniowie przyjęli z ogromnym jęknięciem co wyżej wymieniony przyjął ze swoim sarkastycznym uśmieszkiem na twarzy.
Ich spojrzenia znów się spotkało. Tym razem jej wyrażało zaskoczenie, a jego dziką satysfakcje z gnębienia uczniów. Chciał już przerwać ten kontakt, aby nie przedłużać taj chwili. Choć jej oczy były bardzo hipnotyzujące znalazł siłę by wstać i udać się w stronę Dracona.
-Panie Malfoy, proszę za mną.- wyszedł nie patrząc za siebie. Wiedział, że chłopak za nim wyjdzie.
Weszli do opuszczonej klasy i wyciszyli pomieszczenie. Severus nie chciał by ktoś usłyszał co ma do powiedzenia młodemu arystokracie.
-Chciałeś coś ode mnie?-przerwał milczenie blondyn.
-Tak. Po pierwsze masz jakiś naszyjnik, medalion czy coś takiego?
-Tak.. ale po co ci to wiedzieć?
-Pokaż.-zignorował jego pytanie. Chłopak wiedząc, że ciemno włosy i tak nie odpowie na jego pytanie skapitulował i wyją spod koszuli łańcuszek z zawieszką taką samą jaką miała Hermiona.
Snape obejrzał zawieszkę dokładnie i stwierdził, że dziewczyna mówiła prawdę więc mógł śmiało zaufać Draconowi co do sytuacji Granger.
-Draco muszę cię prosić, abyś zwrócił większą uwagę na Granger.
-To ma coś wspólnego z jej wampiryzmem?
Snape'a po porostu zamurowało. W porę jednak zdał sobie sprawę, że jako postrachowi Hogwartu nie wypada wyglądać jak ryba wyciągnięta z wody. Przyjął swoją codzienną maskę dupka z lochów i kontynuował.
-Powiedziała ci czy się domyśliłeś?-musiał wiedzieć.
-Jasne, że powiedziała. Przecież jesteśmy przyjaciółmi.
-Skoro wiemy na czym stoimy więc chcę, żebyś spróbował wywołać u niej emocje. Oczywiście na osobności.
-Ale jaki w tym sens. Po co?
-Musisz sprawdzić czy kiedy targają nią różne emocje czy zmienia jej się kolor oczu.
-Dobra. I tyle?
-Tak.
-I po to ta cała akcja-konspiracja?
-Po prostu chciałem ci to powiedzieć tak by nikt tego nie usłyszał, że Granger jest wampirem, a jej niekontrolowane zmiany mogą ją ujawnić.
-Ty się o nią troszczysz.-powiedział to jakby to była najbardziej zwyczajna rzecz na świecie.
-Wcale nie.-zaprzeczył gwałtownie co mogło znaczyć tylko jedno. Chłopak jedynie posłał mu triumfujący uśmiech.
-Być może Granger nie jest mi całkiem obojętna. I niby co z tego?
-Nic. Cieszę się.
-Z czego?
-Bo Hermiona najwidoczniej może na ciebie liczyć. Być może nie okazuje tego jakoś ostentacyjnie, ale ona też cię lubi.
-Ja jej wcale nie lubię.
-Jasne. Jak dziecko.-z tymi słowami na ustach młody ślizgon opuścił klasę.

Hermiona szła właśnie do klasy eliksirów z nieobecnym wzrokiem kiedy na jej ramieniu przycupnął Faweks. Fenix Dumbledore'a. Wręczył jej list i odleciał. Otworzyła powoli korespondencję od dyrektora. Napisał, że ma się u niego natychmiast stawić. Jedynie zastanawiało ją po co?
W końcu dotarła do gabinetu dyrektora. Chimera otworzyła przed nią przejście bez podawania hasła. Najwidoczniej była już wyczekiwana. Zapukała delikatnie., odpowiedział jej łagodny głos staruszka.
-Wzywał mnie pan profesorze.
-Tak panno Granger. Może herbatki?
-Poproszę.-już po chwili stała przed nią filiżanka parującego napoju.
-Prezpraszam, ale w jakim celu chciał mnie pan widzieć.
-No tak. Dostałem dzisiaj po śniadaniu list od twoich rodziców, którzy proszą abyś niezwłocznie wróciła do domu.
-Czy coś się stało?
-Niestety w liście nie jest to wyjaśnione. Nie jest też napisane na jak długo masz się tam udać. Lecz w związku z tym iż jest pani najlepszą uczennicą z wiedzą wyprzedzającą nasz program nauczania mogę na to zezwolić.
-Dziękuje profesorze. Skoro to coś ważnego może powinnam już iść?
-Ależ oczywiście. Jesteś już zwolniona z reszty lekcji.
-Dziękuje profesorze i do widzenia.
Ruszyła schodami do swojego dormitorium by zabrać najpotrzebniejsze rzeczy i udać się do rodziców. Przecież nie wiedziała co mogło się stać. Kiedy dotarła do swoich komnat na stoliku przed kominkiem leżała koperta zaadresowana do niej. Otworzyła powoli kolejny list tego poranka i ujrzała wyjaśnienie spotkania z Dumbledore'm. Jak się okazało jej rodzicom nic nie jest. Co więcej tak na prawdę ma się udać do Parampiri, a nie do swojego domu w Anglii. List był od Bruce'a. Musi kontynuować szkolenie co jest równoznaczne, z tym że potrzebuje trenera i miejsca do trenowania. Napisał także aby nie brała ze sobą niczego gdyż w pałacu ma wszystko czego potrzebuje.
Po kilku chwilach była już w Zakazanym Lesie i teleportowała się do swojego królestwa. Wylądowała na schodach prowadzących do komnaty. Przywitał ją jej trener ze swoim firmowym uśmiechem.
-Aż tak bardzo chcesz mnie mieć przy sobie, że postanowiłeś posłużyć się moimi rodzicami by zwieźć dyrektora?
-Oczywiści. Po prostu usychałem z tęsknoty za tobą.-westchnął teatralnie.-A teraz idź się przebrać i zaczynamy trening. Ubrania masz w garderobie w swoim pokoju.
-Dzięki. Będę za kilka sekund w Sali.
-Będę czekać.
I już ich nie było.

Tymczasem w sali eliksirów za biurkiem siedział profesor Snape. Nie lubił uczyć tych tępaków tej wspaniałej sztuki eliksirów, ale jak mus to mus. Nie wielu potrafiło zrozumieć jak bardzo eliksiry są złożone. Przerywając swoje przemyślenia zabrał się za sprawdzanie listy obecności. W tym roku na eliksiry uczęszczało tylko jedenaścioro uczniów.
-Brown.
-Obecna.
-Crabe.
-Jestem.
-Goyle.
-Jestem.
-Granger.
Cisza.
-Granger do cholery czemu się nie odzywasz?
-Profesorze Hermiony nie ma. -odezwała się Pansy.
-Czyżby panna Wiem- to- wszystko- i- jeszcze- więcej uciekła z lekcji.
-Nic nie powiedziała. Mieliśmy się spotkać pod klasą, ale ona nie przyszła.
-Czy ktoś cię pytał o zdanie Potter? Minus 10 punktów od Gryffindoru.
-Malfoy.
-Jestem.
-Nott.
-Obecny.
-Patil.
-Obecna.
-Parkinson.
-Jestem.
-Potter.-wręcz wysyczał to nazwisko.
-Obecny.
-Weasley.
-Jestem.
-Zabbini.
-Jestem.
-Nie wiem dlaczego taka zbieranina beztalencia robi w klasie zaawansowanych eliksirów.
I tak właśnie zaczęła się lekcja eliksirów według profesora Snape'a.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Radujcie się narody bo przybywam z nowym rozdziałem. Sorki za błędy. Dzięki za każdą gwiazdkę i komentarz. Wszystko mnie bardzo motywuje. Pozdrawiam wszystkich, którzy dotrwali do tego momentu!

Sevmione - Wieczni?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz