Kolejne dni mijały. Młoda gryfonka leżała w łóżku szpitalnym bez widocznych oznak życia, jednak w pełnej świadomości niczego nie pamiętając. Osoby, które wiedziały o zaistniałej sytuacji były w ciągłej zadumie nad stanem dziewczyny. Jej przyjaciele w dalszym ciągu byli w niewiedzy na jej temat. Co miało niedługo się zmienić wraz z przybyciem do skrzydła szpitalnego Chłopca-który-przeżył oraz najmłodszego syna Weasley'ów.
-Panie Weasley proszę się przesunąć! Muszę opatrzyć pana Pottera.-powiedziała pani Pomfrey. Kiedy po meczu ze ślizgonami Harry spadł z miotły zwichnął nadgarstek. Niby nic poważnego, ale pielęgniarka jak zwykle ponad przeciętnie przejmowała się stanem swoich pacjentów.
-Pani Pomfrey to nic takiego.-próbował ją przekonać Harry, ale niezbyt mu to wychodziło.
-Potter nie pouczaj mnie. To ja tu jestem pielęgniarką i co więcej mam do tego odpowiednie wykształcenie.-warknęła na niego zupełnie nie w jej stylu.
-Ej stary, o co jej chodzi?-szepnął Ron.
-Nie mam pojęcia. Możesz mi podać jeszcze jedną poduszkę?
-Jasne za dzisiejszą wygraną należą ci się nawet dwie.-zażartował rudy, ale po chwili uśmiech zniknął z jego twarzy. Przechodząc obok parawanu zobaczył przez szparę burzę kasztanowych loków takich jakie posiada jego przyjaciółka. Cofnął, aby się upewnić i stanął jak zamurowany. Zdążył zaobserwować dwie rzeczy: pierwsza to, to że Hermiona Granger której miało nic nie być według opiekunki domu lwa, leży nieprzytomna na łóżku szpitalnym. Druga to, to że nie była sama a jej dłoń była uwięziona w innej męskiej. W chwili gdy Weasley wziął głębszy oddech mężczyzna go zauważył i momentalnie puścił dłoń dziewczyny wstając i kierując swoje kroki w stronę chłopaka.
-Weasley co ty tu robisz?!-warknął.
-Co jest Hermionie? Co pan robił z jej ręką?!-pytania same opuściły jego usta.
-Dla twojej wiadomości sprawdzałem jej puls, bo gdybyś nie zauważył jest nieprzytomna, Weasley! A teraz wynocha stąd!
-Nie ma mowy to moja przyjaciółka!-przy tych słowach przybrał postawę bojową. W tym momencie obok Rona pojawił się Harry z miną, która odzwierciedlała inteligencje trola.
-Co jej jest?-Jedynie tyle zdołał wydusić nie spuszczając wzroku z przyjaciółki.
-Natychmiast za mną!-warknął starszy i ruszył w stronę gabinetu Dumbledore'a. Chłopcy niechętnie ruszyli za nim zbyt bojąc się o swój stan zdrowia.
W czasie gdy troje mężczyzn kierowało swe kroki w stronę siódmego piętra do skrzydła szpitalnego wpadła jak burza piękna brunetka. Momentalnie stanęła przy łóżku Hermiony i wyciągnęła z torby przewieszonej przez ramię bordowe, zakurzone, niezbyt duże pudełko. Pielęgniarka słysząc czyjeś kroki pojawiła się w mgnieniu oka przy pacjentce z zamiarem udzielenia osobie, która bez pozwolenia śmiała udać się w odwiedziny, ostrej reprymendy. Kiedy zobaczyła jednak kto pojawił się przy łóżku gryfonki opuścił ją bojowy nastrój, a zastąpiło go zatroskanie.
-Niestety wszystko bez zmian. Martwię się o tą dziewczynę. Przecież jest jeszcze taka młoda.
-Pani Pomfrey spokojnie. Mam nadzieję, że to co tu mam pomoże nam w odzyskaniu naszej Hermiony.-mówiąc to otworzyła pudełko. W środku leżała mała buteleczka z napisem Vita bevanda.- Jeżeli wszystko się zgadza to powinno jej pomóc. W zapiskach jej przodka znalazłam informacje, które wydawały mi się przydatne i doprowadziły mnie do tego.-wskazała na mały flakonik. Odkorkowała go i wlała całą zawartość do ust dziewczyny.
Kobiety czekały na jakąś zmianę. Każda sekunda zdawała im się wiecznością i kiedy już myślały, że nic się nie wydarzy młoda wampirzyca otworzyła szeroko oczy i momentalnie podniosła się do pozycji siedzącej.
*******************
Kolejny dzień bez wiedzy o swojej osobie i prób poruszenia jakąś częścią ciała. Wszystko zdawało się być takie trudne. Jedynym moim pocieszeniem zdawała się ta jedna dłoń, która opuszczała mnie tak rzadko. Znów ze mną rozmawiał znaczy prowadził monolog, ale był przy mnie. Nie powiedział, że mnie kocha ale był i wiedziałam, że coś do mnie czuje inaczej byłby teraz gdzie indziej. Już od jakiegoś czasu milczał, ale mi to nie przeszkadzało. Nagle usłyszałam jakieś poruszenie w pobliżu i chłód na swojej dłoni. Mój "wybranek?" zaczął na kogoś krzyczeć lecz po chwili już zostałam sama. Moja samotność nie trwała długo. Po chwili obok mnie rozmawiały dwie kobiety, a kilka sekund po tym poczułam w ustach jakiś płyn. Smakował trochę jak krew z czekoladą. Co więcej smakowało mi to. Niby nic takiego, ale poczułam przypływ siły. W jednym momencie podniosłam się i otworzyłam oczy. W mojej głowie pojawiło się jak grom z jasnego nieba jedno słowo, które natychmiast opuściło moje usta:
-Severus!
****************
Na wstępie BARDZO was przepraszam za ten trzy miesięczny zastój. Miałam lekki problem z niezbyt lubianą przez ludzi przyjaciółką zwaną "depresja". Między innymi dzięki niej kilka rozdziałów temu zginął Severus, ale nie chciałam dodawać kolejnych rozdziałów w tej tonacji. Dzisiaj pojawiam się z krótkim ale tylko na tyle mnie stać. Mam nadzieje, że choć trochę się spodoba. Mam do was również pytanie, czy byłybyście zainteresowane w jakimś stopniu miniaturkami, drabble, itp. o tematyce Sevmione? Jeżeli tak to mogłabym utworzyć osobne opowiadanie z krótkimi wpisami zupełnie nie związanymi z tą opowieścią. Przepraszam za wszelakie błędy. Jeszcze raz was przepraszam i postaram się odwiedzać was częściej. Pozdrawiam :)
CZYTASZ
Sevmione - Wieczni?
FanfictionHermiona- wzorowa uczennica zamieni sie w krwiopijnego wampira. Severus- nauczyciel Hogwartu, Mistrz Eliksirów, szpieg w obozie wroga, jednak zwykły śmiertelnik. Jak potoczy się ich historia? Będą razem? Czy przetrwają próby stawiane im przez życie...