Rozdział ~3

14K 510 53
                                    

*POV Ariana*

Zaczęłam się szarpać, bić go moimi małymi piąstkami po plecach, kopać ile sił w nogach ale nic nie podziałało. Mój porywacz nic sobie z tego nie zrobił. Dalej, z kamienną twarzą, szedł na dół. Po chwili stało się to, czego najbardziej się bałam. Mianowicie jesteśmy w piwnicy.
Otworzył wielkie metalowe drzwi i wszedł do wnętrza ciemnego pomieszczenia. W sumie w tych egipskich ciemnościach jedyne czego byłam pewna to to, że nie ma tutaj okna, a w całym pomieszczeniu czuć unoszący się zapach wilgoci.
Mężczyzna nie był ani trochę delikatny. Myślałam że mnie po prostu odstawi na ziemię. Myliłam się. Zostałam perfidnie rzucona na ziemię. Chciałam wstać ale ból, w okolicy pleców, był tak ogromny, że jedyne na co było mnie stać to cichy szloch.
- Oh jejku, czyżby moją małą księżniczkę coś bolało? - Zapytał z sarkazmem w głosie wyczuwalnym na kilometr.
Już chciałam mu coś odpowiedzieć ale wtedy zaświecił światło. Teraz mogłam ujrzeć go w całości. Jego ręce były pokryte niezliczoną ilością tatuaży. Nie można było odciągnąć od nich oczu, tak samo jak od reszty wygladu. Wspominając o oczach i wyglądzie. Miał przepiękne karmelowe tęczówki, długie, tlenione włosy koloru jasnego blondu oraz cudowne i pełne, malinowy usta. Sama nie wiem dlaczego ale widząc go, jedyne o czym marzyłam to aby wpił się namiętnie w moje usta. O czym ty mówisz Ari!? Ten facet cie porwał i uderzył! Nie masz prawa tak myśleć! Skarciłam się w myślach i odwróciłam głowę w bok zamykając oczy. Usłyszałam, że podchodzi do mnie i klęka tuż przy mnie. Doskonale wyczuwałam to, że znajduje się blisko mnie, niebezpiecznie za blisko mnje. Moje oczy momentalnie się zaszkliły. Już nie czułam bólu w plecach. Nie czułam nic. Strach tak mnie sparaliżował że nie umiałam nawet ruszyć palcem.
- Wolisz po dobroci czy raczej złości?
Ja osobiście, na twoim miejscu, wybrałbym po dobroci... Będą jeszcze inne okazje do usłyszenia twojego krzyku. - Ostatnie zdanie dodał sciszonym tonem, tuż przy moim uchu. Poczułam jego ciepły oddech na swojej szyi. Gdyby nie fakt, że to porywacz i morderca w jednym, podnieciłoby mnie to, ale nie tym razem. Przełknęłam gule w gardle i odwróciłam głowę w jego stronę.
Na jego twarzy od razu pojawił się wielki uśmiech.
- Czyli zgaduje, że jednak trochę rozumu i odwagi masz Shawty. Zobaczymy na jak długo zostanie w tobie ta odwaga. - od razu kiedy to powiedział moje źrenice poszerzyły się, a całe ciało przeszły dreszcze.
Mój Boże, co on może mieć na myśli?! Przecież ja mu nic nie zrobiłam. Ja nawet go nie znam...
- P-proszę wypuść mnie. - Zaskomlałam naiwnie tak jakby miał to zrobić. Łzy spływały po moich policzkach. Nie kontrolowałam tego. Strach i przerażenie były silniejsze ode mnie.
- Za bardzo mi na tobie zależy żeby tak po prostu cie wypuścić. A teraz rozbieraj się. - czy ja dobrze usłyszałam!? Kazał mi się rozebrać? Byłam w takim szoku, że na chwilę zapomniałam jak się oddycha. Podniosłam się szybko z podłogi i otarłam łzy.
- Ale... Ja... Proszę nie - zaszlochałam czując kolejne łzy.
- Bez żadnego ale! To ja tutaj ustalam zasady. Zdejmij wszystko poza bielizną, i tak za wiele tego nie masz. - Po tych słowach automatycznie spojrzałam w dół. On miał rację. Byłam ubrana jedynie w za dużą koszulkę od piżamy i krótkie spodenki.
- No na co czekasz!? Chcesz, żebym sam to zrobił? - w jego oczach pojawiły się iskierki. Widząc je szybko złapałam za gumkę od spodenek. Zamknęłam oczy, policzyłam szybko w myślach do trzech i po chwili moje spodenki leżały tuż przy moich stopach na podłodze. Kiedy ja byłam bliska płaczu, on jedynie szyderczo uśmiechał się w moją stronę.
- Bluzka też, albo sam ją z ciebie zedre. - Widząc mój bałagalny wzrok, który prosił go o to, abym nie musiała tego robić, zrobił duży krok w moją stronę. Odruchowo zrobiłam krok w tył. Bałam się jego kolejnego ruchu, więc chwyciłam dół bluzki i zdjęłam ją. Kiedy góra od mojej piżamy opadła na ziemię, moje ręce powędrowały na piersi, aby je zakryć, pomimo tego iż były w biustonoszu*. Może miałam 21 lat ale nadal, to co dla mnie najważniejsze, trzymałam pod kluczem. Chciałam to zachować dla kogoś kogo pokocham całym sercem, bałam się, że on mi to odbierze. Byłam tak skrępowana i zamyślona, że nie zauważyłam jak chłopak stanął tuż przede mną. Odruchowo zamknęłam oczy. Nie chciałam na niego patrzeć. Wtedy poczułam jego lodowate ręce na mojej gorącej skórze. Od razu pojawiła się gęsia skórka. Nachylił się lekko i złożył lekki jak podmuch wiatru pocałunek na moim policzku. Nie zmieniłam swojej pozycji nawet o milimetr. Przełknęłam nerwow ślinę.
- Teraz zagramy w grę, na moich zasadach Shawty i mogą Ci się one nie spodobać. - Szepnął do mojego ucha tak cicho, jakby był tutaj ktoś poza nami.

*POV Justin*

Po tych słowach jej oczy ponownie napełniły się łzami a usta lekko rozchyliły. Przez ułamek sekundy poczułem się strasznie, ponieważ moja księżniczka płakała przeze mnie. Daj spokój Justin. Nie możesz puścić jej tego płazem. Mała musi zobaczyć z kim ma do czynienia.
To znowu on, to znowu ten głos. Wcześniej jakoś udawało mi się nad nim zapanować, jednak nie tym razem. Teraz był silniejszy ode mnie, przejął nade mną całkowitą kontrolę. Wiedziałem, że jutro będę żałował tego co jej zrobię dzisiaj, ale klamka zapadła. Ona znowu płakała, łzy znowu leciały ciurkiem po jej cudownych policzkach.
- Spokojnie, bez płaczu. Jeżeli będziesz mi dzisiaj posłuszna, nie będzie tak bardzo bolało. Natomiast jeżeli nie będziesz posluszna... - zrobiłem lekką pauze. Podszedłem do niej i ponownie przewiesiłem ją sobie przez ramię. Tym razem nie stawiała sprzeciwu. Czyli jednak czegoś się nauczyła, mądra dziewczynka. Posadziłem ją na krześle, które stało na środku pokoju, i związałem jej ręce, z tyłu drewnianego oparcia, grubym sznurem. Obszedłem krzesło z brunetką, tak aby stać ponownie na przeciwko niej.
-To będziesz krzyczała ile sił w twoich płucach i błagała mnie abym cie zabił. Twoja sprawa co wybierzesz. - Podniosła na mnie głowę i spojrzała swoim przepełnionym bólu i smutku oczami w moje i wtedy, po raz kolejny dzisiaj, coś ścisnęło moje serce. O nie Bieber teraz się nie poddasz. Nie odpuścisz jej tak łatwo. Naciesz się, wiem, że lubisz patrzeć na cierpienie innych. Wpadłem w jeszcze większy szał. Nie kontrolowałem się, wiedziałem, że kiedy tracę kontrolę to muszę w coś porządnie przywalić...
Znowu padło na moją Shawty. Znowu ją uderzylem.

*POV Ariana*

Znowu wpadł w jakiś szał, znowu mnie uderzył. Dlaczego in musi być aż tak bipolarny!? Raz jest normalny, lekko psychiczny, ale jednak normalny, a raz wpada w jakiś szał i potrafię oberwac za nic... Mój lewy polik piekł niesamowicie. O dziwo nic nie powiedziałam. Nawet najmniejszy dźwięk nie opuścił moich ust. Za to poczułam pieczenie w okolicy oczy. Świeże łzy gromadziły się w koncikach. Wtedy on spojrzał na mnie ostatni raz i wyszedł. Zostawił mnie tutaj samą.

*4 godziny później*

Minęło sporo czasu odkąd mnie tutaj zostawił samą. Moja klaustrofobia ponownie dała o sobie znać. Tym razem natomiast było gorzej ponieważ byłam przywiązania do krzesła. Kiedy miałam zamiar zacząć krzyczeć w niebo głosy, i szarpać się z całych sił, wielkie metalowe drzwi otworzyły się. Do środka wszedł on. W tym momencie wolałam dostać ponownego ataku paniki, niż spędzić kolejne minuty, bądź godziny, w jego towarzystwie. Bałam się, tak strasznie się bałam. Chciałabym aby teraz był przy mnie tata. Chciałabym żeby mnie przytulił, pocałował w czubek głowy i powiedział że będzie dobrze, że wszystko się ułoży. Niestety, tak się nie stało i już nigdy nie stanie. Zebrałam w sobie kolejną dawkę odwagi. Kiedy wyczułam, że stoi tuż przede mną, podniosłam głowę, tak aby móc spojrzeć w jego oczy.
- Dlaczego mi to robisz? Dlaczego po prostu mnie nie wypuścisz? Przysięgam, że nikomu nic nie powiem. - ostatnie zdanie wypowiedziałam ze łzami w oczach i gulą w gardle. Wiedziałam doskonale że mnie nie wypuści... nie miałam już siły z nim walczyć, i on o tym wiedział. Zapadła chwila ciszy. Było słychać tylko mój nędzny szloch. I wtedy odezwał się. Pierwszy raz odkąd tutaj przyszedł.
- Ponieważ jesteś moja i nie pozwolę, aby ktokolwiek położył na tobie ręce poza mną. Będę twoim pierwszym i ostatnim Shawty.
Zamarłam... Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Wtedy jak gdyby nigdy nic, otarł kciukiem moje łzy, pocałował mnie delikatnie w czoło i...

**************
* ona niby była w piżamie, ale nawet do spania nosiła biustonosz. Dziwna jakaś ale cóż... 😂

**************
Witajcie!
Tak strasznie się cieszę, że w miarę wam się to podoba. Ten rozdział może was rozczarować ale co chwila miałam wenę, a chwilę potem nie miałam i taka mieszanka. No ale jednak coś mi się udało napisać. Miłego czytania i czekania na kolejny 💕

Greedy//J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz