Rozdział {10} cz.2

3.7K 213 36
                                    

*POV Justin*

Obudziłem się w środku nocy. Nie umiem zasnąć. Te przeklęte wiadomości nie dają mi spokoju. Pomijam oczywiście fakt, ze Ariana nie pisnęła ani słówkiem na ich temat. Siedzę w kuchni i pije swoją trzecią kawe. To chyba normalne, ze to wszystko nie daje mi spokoju? W całym domu panowała cisza. Mogłem na spokojnie zając się swoimi myślami. Upiłem kolejny łyk napoju i spojrzałem na zegarek. Dochodziła czwarta nad ranem. Siedzę już w tej kuchni cztery godziny. Mam wrażenie, ze jeżeli będę o tym wszystkim myślał jeszcze dłużej to dostanę jakiejś pieprzonej paranoi. Cisza została zburzona, poprzez kroki mojego aniołka. Już po chwili stanęła w przejściu. Uśmiechnąłem się na jej widok. Wygladała tak uroczo, kiedy jest tak zaspana.
- dlaczego tu siedzisz?
- a co? Księżniczka nie może zasnąć?
- dziwisz się? Jak mi moja poduszka uciekła to jak mam spać ? - moze to trochę dziwne, ale kocham robić za jej poduszkę. Idealnie sie wtedy we mnie wtula. Robi to tak jakby sie bała, ze za chwile zniknę. Podszedłem do niej o wziąłem ja na ręce.
- jedna poducha, zgodnie z pani życzeniem - oplotła mnie nogami w pasie i wtuliła głowę w zagłębienie mojej szyi. Wszedłem z nią na gore do sypialni. Położyłem ja na łożku, a swoje ciało ułożyłem tuż przy jej. Odwróciła sie twarzą do mnie, a ja leżałem na plecach. Jej głowa spoczęła na mojej klatce piersiowe, a jej małe rączki zakłuły moja talie w szczelnym uścisku. Aby było jej wygodniej, zarzuciła swoją prawą nogę na moje nogi. Mimowolnie uśmiechnąłem się. Może sama świadomość, ze przy mnie czuje sie tak bezpieczna sprawia, ze jestem tak szczęśliwy? Głaskałem ja po plecach i co jakiś czas składałem lekkie pocałunki na jej czole, dopóki nie zasnęła.

Wypicie tylu kaw miało rownież swoje plusy. Kochałem na nią patrzeć jak śpi, bo wyglada wtedy tak słodki i tak niewinnie. Po takiej dawcę kofeiny, mogę teraz przyglądać sie jej cudownemu obliczu.

*POV Ariana*

O dziwo, rano, miejsce obok mnie nie było puste. Otworzyłam nieco zdziwiona oczy i ku mojemu zaskoczeniu, mój wzrok napotkał śpiącego Justina. Zaraz godzina jedenasta a ten spał jak zabity. Nie dziwie mu sie. Znając Jusa to wypił ze dwie kawy i nie mógł zasnąć. Biedak teraz odsypia. Wygramolilam sie z ciepłego łóżka i zimne powietrze szybko otulilo moje ciało. Na mojej skórze pojawiła sie gęsia skorka. Nienawidzę jej. Poszłam do łazienki, aby załatwić poranna toaletę. Następnie ogarnelam twarz do porządku dziennego i splotlam włosy w niechlujnego koka. Mój żołądek zaczął dawać o sobie znać. Moim następnym celem była lodówka i coś do jedzenia. Cieszę sie, ze Justin zrobił jakieś zakupy, bo przynajmniej lodówka nie świeciła pustkami.

Po skończonym śniadaniu postanowiłam w końcu iść obudzić Justina. Kiedy weszłam do sypialni, wielki uśmiech zagościł na mojej twarzy. Wyglądał jak taki malutki słodki misio. Cóż, prawda jest taka, ze gdybym podeszła do tematu delikatnie to on by sie nie obudził. Rozpędziłam sie i wskoczyłam na chłopaka.
- Justin wstawaj! Nudzę sie - pierwsze zdanie wykrzyczałam mu do ucha. Osiągnęłam planowany efekt. Justin szybko otworzył oczy i chyba był już rozbudzony.
- chcesz żebym ci zszedł na zawał kobieto?!
- ups - poruszyłam ramionami i wyszczerzylam sie w jego stronę. Odwzajemnił to, a wiec nie gniewa sie za taka pobudkę a nie inna.
- jesteś niemożliwa, ale i tak cię kocham mała - pocałował mnie w czoło i wydostał sie z mojego uścisku. Swoje kroki skierował w kierunku łazienki. Pan idealny musi przecież skontrolować swój stan zewnętrzny. To śmieszne, bo czasami on wygania mnie z łazienki, żeby mógł w spokoju ułożyć włosy. Tak proszę państwa oto mój chłopak...

Leżałam znudzona na kanapie, wpatrzona w telewizor. To idiotyczne, ze właśnie tak spędzam piątkowy wieczór. Po paru nudnych minutach szukania jakiegoś programu,w końcu znalazłam coś co mnie odmóżdży. Akurat wypadło na jedna z ulubionych kreskówek Justina. Właściwie to film. Kojarzycie Krainę Lodu ? A no właśnie. Justin potrafi wam zaśpiewać każda piosenkę z tego filmu. Gorzej jak dziecko. Kiedy tylko na parterze rozbrzmiał głos Olafa, od razu usłyszałam szybkie kroki Justina. Zakpiłam na to pod nosem. To dosyć słodkie, ze pomimo 25 lat ma w sobie nadal ukryte dziecko. Już po niecałej minucie poczułam jak jego ciało przygniata do kanapy moje.
- o Boże Justin zejdź ze mnie! Nie ważysz mało! - próbowałam sie podnieść. Niestety, moje starania poszły na marne. Justin był wpatrzony swoimi kartelowymi teczowkami w bajkę na ekranie. Już myślałam, ze mi sie uda zwrócić jego uwagę... Ale wtedy Olaf zaczął śpiewać o jebanym śniegu w lecie!

Z poirytowaniem przyklejonym do twarzy, dzielnie przeczekalam cały film. Nie czułam już kompletnie kręgosłupa, a moje płuca skakały z radości na taka ilośc świeżego powietrza. Aż zaczęłam kaszleć .
- co ty tak kaszlesz Shawty? - odwróciłam twarz w jego stronę i podniosłam jedna brew
- ty tak kurwa serio?! Przez godzinę nie mogłam oddychać, bo usiadłes na mnie swoim dupskiem! - Justin zaczął sie śmiać ze względu na moj dobór słownictwa.
- oj kochanie nie denerwuj sie. Złość piękności szkodzi - mrugnął do mnie i wystawił mi język.

Dochodziła godzina 21:00 a my nadal siedzielismy w salonie. Tym razem nie była to żadna bajka tylko jakiś senny horror.
- juuuuustinnnnnn - jęknęłam niezadowolona. Jego dłonie szybko powędrowały pod moja bluzkę. Jego pałace delikatnie malowały rożne kształty na mojej gołej skórze
- tak kochanie ? - o kurwa. Ta jego chrypka, sprawia, ze momentalnie brakuje mi języka w buzi . I jeszcze jego usta na mojej szyi... O mój Boże drogi.
- nie chce tak siedziec w domu - podniosłam sie do pozycji siedzącej i spojrzałam na chłopaka.
- co masz na myśli? - Iga człowieku, ja rozumiem, ze faceci maja mniejszy rozum no ale to chyba wiesz co oznacza.
- mam na myśli to ze mamy 25 lat a siedzimy w domu w piątkowy wieczór jak staruszki. Mam czas do starości. - chłopak zaczął sie śmiać na moje słowa a ja mu zawturowalam. Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach.
- no proszę. Chodź sobie poszalejemy. Możemy wziąć ze sobą Dana, Marka, Eli Mika...
- oj no dobra - samo to, ze w końcu sie zgodził sprawiło ze pisnelam z radości - to co powiesz na klub - hmmmm jego propozycja wydaje sie być bardzo ciekawa. Kiwnęlam głowa na znak, ze sie z tym zgadzam i pobiegłam na gore zacząć sie szykować.

*POV Justin*

Ehhh tak na prawdę to wolałbym sie z nią zabawić w domu... Ale wiem, ze dawno nigdzie nie byliśmy. Sam do końca nie wiem dlaczego zaproponowałem akurat klub. Pałęta sie tam wielu zbokow, którzy tylko marzą o kobiecie, na jedna noc, z takim ciałem jak ma moja Ari.

Napisałem wszystkim SMS o imprezie. Wszyscy zgodzili sie na ten pomysł. No to towarzystwo mamy już zapewnione. Domyślam sie rownież, ze Ari będzie chciała sie napić i pobawić, wiec poprosiłem Mika, żeby pomógł mi mieć na nią oko. Po tym co sie z nim działo na ostatniej imprezie, nie będzie dużo pic. Koleś miał wszędzie na twarzy pensy, nie miał na sobie ubrań a na kutasie miał luszową pszczółkę. Jak na drugi dzień tłumaczyłem mu dlaczego wyglada tak a nie inaczej zbierałem jego szczękę z samej ziemi. Łzy śmiechu same ze mnie lecą na to wspomnienie. Najlepsza impreza w życiu. Umówiliśmy sie pod klubem ' B.E.A.T ' o 22:30. Była godzina 21:56, trzeba zacząć sie szykować. Poszedłem na gore i wyciągnąłem z szafy jasne, luźniejsze rurki z dziurami, biała bluzkę, luźny biały sweter, tylko nie róbcie ze mnie geja, oraz czarna czapkę z daszkiem. Wziąłem ciuchy do ręki i poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic. Wyszedłem z kabiny prysznicowej i owinąłem biodra ręcznikiem. Stanąłem przed lustrem i nie obeszło sie bez mojego porywającego wszystkie kobiety spojrzenia. Ubrałem na siebie przygotowane wcześniej ubranie, przeczesałem włosy i wyszedłem. Schodząc po schodach podniosłem głowę i omal nie spadłem. Tam stała moja kobieta czy milion dolarów ?! Ze zdziwienia moje oczy przybrały rozmiar piłeczki do Ping ponga a usta rozszerzyły sie, tak jak dziecku gdy czeka na jedzonko.
- kochanie zamknij usta, bo jeszcze coś połkniesz - wskazała palcem na moje krocze. Budował sie tam niemały problem - Ta czynność, z tego co pamietam,należy do mnie - puściła mi oczko. Jej oczy tak cudownie pokazywały jej entuzjazm i szczęście. Podszedłem do niej i nie byłbym sobą gdybym jej nie pocałował. Moje ręce zjechały na jej cudowny tyłek, przez co jęknęła mi prosto w usta.
- tym zajmiemy sie po powrocie Shawty - uśmiechnąłem sie do niej i splotłem nasze dłonie.

Byliśmy już na miejscu. W sumie to brakowało tylko Marka. Poczekaliśmy jeszcze piętnaście minut i dołączył do nas. Kiedy podeszliśmy do bramek, Ariana jeszcze mocniej ścisnęła moja dłoń, ale z jej twarzy ani na chwile nie schodził uśmiech. To zaczynamy.

******************
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Mam nadzieje, ze taki rozdział wam sie podoba 👑💕

Greedy//J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz