*POV Ariana*
Chwila, moment. Czy ja dobrze słyszę!? On musi wyjechać? Ta informacja kompletnie nie chciała do mnie dojść. Nie chciałam aby wyjeżdżał...
- Dlaczego musisz wyjechać? - kiedy usłyszałam głos Johna, natychmiast wróciłam na ziemię.
- Chcę zobaczyć, czy kiedy jestem z dala od Shawty to głos w mojej głowie zniknie. - W pewnym sensie było mi przykro, ponieważ jego drugi głos, który wyprowadza go z równowagi, może być moją winą...
- Na ile chcesz ją zostawić? - John zadał Justinowi to pytanie nie do końca ze spokojem w głosie.
- 2 dni? - Nie jest tego pewien. Ja to wiem. Wiem, że nie chce tak na prawdę tego robić.
- Wiesz, że 2 dni to wystarczająca ilość cza... - John nie zdążył dokończyć ponieważ Justin mu przerwał. Coś go momentalnie zezłościło. Zacisnął mocno zęby, o czym świadczyły, bardziej niż zwykle, wyostrzone rysy szczęki.
- Tak wiem to John, i dlatego ty wraz z chłopakami zrobicie wszystko, powtarzam WSZYSTKO, aby do tego nie doszło. - O czym oni mówili? Wystarczająca ilość czasu, ale na co?
- Mała, wiesz, że nie ładnie jest podsłuchiwać, prawda? - nagle usłyszałam głos, należący do Tonniego, który sprawił, że ze strachu aż podskoczyłam. Chłopak widząc moją reakcje już chciał wybuchnąć wielkim śmiechem. Na szczęście, w porę do niego podeszłam, i zakryłam mu usta dłonią.
- Proszę Tonny, zrób to dla mnie i siedź cicho. Ja nic nie robiłam a ty mnie nie widziałeś. - Chłopak zdjął moja rękę że swoich ust i zaczął się " namiętnie " zastanawiać
- Prooooszę - powiedział słodkim głosikiem dodając do tego najsłodszą minę jaką umiałam. Chłopak widząc moje " starania " uśmiechnął się do mnie
- Dobra mała, ale w zamian robisz mi naleśniki. - Potargał mnie po włosach, po czy wystawił mi język, i jak gdyby nigdy nic, wszedł do kuchni. Przywołałam włosy do porządku. Odczekałam jakieś 2-3 minuty, i sama weszłam do pomieszczenia.
- Dzień dobry Shawty - w tym momencie na moją twarz wkradł się duży uśmiech. Ten cudowny, melodyjny głos zagościł w moich uszach. To chyba jedyny dźwięk, przy którym chce się budzić i zasypiać. Jego silne ramiona oplotły mnie, od tyłu w talii jednocześnie wyrywając mnie z rozmyślań.
- Dzień dobry - mój uśmiech ani na chwilę nie schodził z twarzy. Jus oparł brodę na moim ramieniu.
- Na co masz dzisiaj ochotę? - powiedział to w taki sposób, że już na kilometr było można wyczuć, że chce dzisiaj siedzieć w domu. Lekko się zaśmiałam.
- Na śniadanie. Umieram z głodu. - Wyrwałam się z jego uścisku i podeszłym do lodówki, wyciągając składniki na, obiecane Tonniemu, naleśniki.
- No ej, nie pozwoliłem ci odejść. Poza tym było mi wygodnie...- Justin powiedział to z oburzeniem 5-letniego dziecka. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Jeżeli chcesz coś zjeść to wybacz ale musiałam. - Udało mi się wydusić przez śmiech te kilka słów. Jus natomiast zrobił obrażoną minę i usiadł przy wysepce w kuchni. Kiedy ja krzątałam się po pomieszczeniu, on bacznie mnie obserwował. Każdy mój ruch. Kiedy już zrobiłam obiecane śniadanie, nałożyła wszystkim po kilka sztuk na talerz. Mike tylko się uśmiechnął, wziął talerz i wyszedł z kuchni. John to samo. Tonny podszedł do mnie, mocno mnie przytulił i dał buziaka w polik mówiąc 'dziekuję'. Zostałam w kuchni sama z Justinem. Nie wiedziałam czy zapytać tak w prost o ten wyjazd czy nie. Tak na prawdę wiedziałam, że jak się zapytam w prost to mnie okłamie. Wybrałam opcje drugą.
- Justin co robimy w tym tygodniu? - Tak zdecydowanie jestem ciekawa co mi odpowie. Czekałam chwilę aż to nastąpi. Ewidentnie zastanawiał się co powiedzieć.
- Wiesz Shawty muszę wyjechać na kilka dni. - Nawet nie spojrzał mi w oczy. Zrobiło mi się przykro, jednym zdaniem, o co bym teraz nie zapytała, on mnie okłamie.
- Ale musisz? Nie chce siedzieć sama...- mówię cokolwiek, ta rozmowa i tak dla mnie straciła sens.
- Ari uwierz, nie chcę ale muszę. Poza tym nie będziesz sama. Będzie przecież z tobą Mike, John i Tonny. Dasz radę księżniczko. - Uśmiechnął się tak, jakby chciał mi przekazać, że to on tutaj nie da rady. Kilka głupich łez zebrało się w koncikach moich oczu. Nie chciałam aby je zobaczył,więc włożyłam talerz do zlewu i bez słowa poszłam na górę do sypialni. Słyszałam jak Justin wstaje od stołu i zaczyna za mną iść. Przyspieszyłam kroku.
- Ariana co jest? - on się martwił. Niepotrzebnie.
- Nic, chce się położyć. - Musiałam coś wymyślić, żeby zostać samą, ale w tym momencie nic nie przychodziło mi do głowy.
- Ej mała... - Nie jestem w stanie z nim dłużej rozmawiać. Boję się, że jak to zrobię to się rozpłacze. Słysząc, że zaczyna coś do mnie mówić, szybko mu przerywam.
- Justin proszę chce się tylko położyć. - Nie walczył, wiedział, że i tak i tak to zrobię. Poszłam do sypialni. Zamknęłam za sobą drzwi i położyłam się do łóżka. Zaczęłam myśleć nad wszystkim. Nad tym jak mnie porwał, nad tym co się działo w piwnicy. Na samą myśl o tym kilka łez spłonęło po moich policzkach. Myślałam też nad tym co się wydarzyło w ostatnim tygodniu. Na chwilę terazniejszą zaczynam mu ufać. W głębi duszy liczę że dobrze robię, ale dlaczego nie powiedział mi po prostu prawdy? Nie wiem ile dokładnie już tak leżałam, ale wiem że sporo czasu bo za oknami zrobiło się już ciemno. Moje oczy już same zaczęły się zamykać. Nie walczyłem z tym i udałam się w krainę snów.Biegłam jakimś ciemnym korytarzem. Na końcu znajdowały się dwie pary drzwi. Kiedy w końcu udało mi się do nich dobiec, musiałam zastanowić się, które otworzyć. Wybrałam te po prawej stronie. W środku był pusty biały pokój, a po środku stał Justin. Gdy tylko usłyszał jak drzwi się otwierają, zwrócił się w moją stronę. Ten cudowny, śnieżnobiały uśmiech zagościł na jego twarzy. Zaczął powoli iść w moim kierunku. Kiedy już stał na przeciwko mnie, złapał moja twarz w swoje dłonie i złożył cudowny i pełen miłości pocałunek na moich wargach. Tak bardzo nie chciałam aby przestawał. Po dłuższej chwili oderwał się ode mnie, i spojrzał mi w oczy.
- Od dawna chciałem to zrobić Shawty. - Zawsze kiedy mnie tak nazywa mam ciarki. Już chciałam coś powiedzieć ale położył palec na moich ustach, blokując mi możliwość wypowiedzenia się.
- Proszę cię, nie mów nic, tylko idź i otwórz drugie drzwi. To co w nich zobaczysz, musisz wiedzieć, że zrobiłem to tylko dlatego, że cię kocham... - Otworzyłam szerzej oczy, i mocno się w niego wtuliłam. Kiedy je oczy, go już nie było. Zwróciłam się przodem do drugich drzwi. Stojąc przed nimi, złapałam za klamkę, i otworzyłam je. To co tam zobaczyłam przerazilo mnie. Ja siedziałam przywiązania do jakiegoś krzesła. Strasznie płakałam i krzyczałam. Obok mnie, na ziemi, leżał ledwo przytomny Justin. Jego perfekcyjna twarz była cała we krwi.
- To jak mała, on czy ty? - Nie znałam go.
- Nic mu nie rób, proszę!! Strzel we mnie, ale nic mu nie rób! - zaczęłam mocniej płakać i krzyczeć. Widziałam kątem oka, że Justin zaczyna się podnosić. Nieznajomy wycelował we mnie. W momencie kiedy kula miała wbić się w moje ciało, Justin mnie zaslonił. Przyjął ten pocisk za mnie. On mnie obronił...Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej. Byłam cała spocona i roztrzęsiona. Łzy spływały po moich policzkach. Obróciłam się w stronę pustego miejsca na łóżko. Na poduszce leżała mała karteczka. Przepraszam, musiałem. Wszystko Ci wytłumaczę jak wrócę. Dasz radę mała, wierzę w ciebie jak nikt inny.
O nie, nie, nie, nie! Muszę z nim porozmawiać, może jeszcze nie pojechał. Jak poparzona zbiegłam na dół. W salonie siedzieli wszyscy, tylko nie Justin. Nie było go już. Pojechał, nie zdążyłam...
CZYTASZ
Greedy//J.B
Fanfiction- Dlaczego mi to robisz? Dlaczego po prostu mnie nie wypuścisz? Przysięgam, że nikomu nic nie powiem. - ostatnie zdanie wypowiedziałam ze łzami w oczach i gulą w gardle. Wiedziałam doskonale że mnie nie wypuści... nie miałam już siły z nim walczyć...