Rozdział ~31

4.1K 258 35
                                    

Z GÓRY PRZEPRASZAM...!!

*POV Justin*

Byliśmy już prawie pod domem, kiedy zacząłem się drzeć do Mika żeby jechał szybciej bo jest coraz gorzej. Już wiem skąd od Johna wzięło się tyle krwi. Poza raną od pistoletu, mial ranę kłutą. To ta rana tak krwawiła. Kolejnym problemem stał się jego oddech. Był słaby i płytki.

Kurwa John stary nie zostawiaj mnie bracie!

Jego twarz pozbywa się jakichkolwiek kolorów. Na zewnątrz byłem w miarę opanowany, ale w środku panikowałem jak małe dziecko, które zgubi mamę w sklepie. Nareszcie stanęliśmy pod domem. Nie czekając dłużej, Tonny pobiegł mi otworzyć drzwi, Mike pobiegł powiedzieć Ari co ma zaraz zrobić a ja wziąłem Johna na ręce i szybkim krokiem udałem się do wnętrza domu. Shawty kazała mi go zanieść do jego pokoju. Tak jak prosiła, tak zrobiłem. Małe ciało brunetki podążało tuż za mną. Stanąłem przy drzwiach a Ariana otworzyła mi drzwi. Położyłem przyjaciela na łóżko i odszedłem kilka kroków. W tym czasie ciemnooka pobiegła do łazienki po apteczkę. Kiedy wróciła do pokoju i stanęła przy nim, stwierdziłem, że będzie lepiej, jak zostawię ją samą. Odwrociłem się w ich stronę ostatni raz. Myślałem, że będzie mu oczyszczać rany czy coś w tym styl, a ona stała nad nim pochylona i wyraźnie czegoś nasłuchiwała.
- Emm skarbie, co robisz? - Pierwszy raz byłem przy takiej sytuacji i nie miałem pojęcia co ona robi. Jej ciemne oczy spojrzała w moje i wtedy dostrzegłem w nich smutek, łzy i współczucie.

Kurwa niech to nie będzie to o czym myślę!

- Justin... - Ona była przerażona tą całą sytuacją. Tylko czekałem na dalszą część jej wypowiedzi. Ona jedynie się odsunęła i zagryzła dolną warge.
- Kurwa dlaczego mu nie pomagasz?! Dlaczego nie oczyszczają mu ran czy coś tam?! - Nie chciałem na nią krzyczeć, ale emocje wzięły nade mną górę. Z jej oczu zaczęły wydobywać się pojedyńcze łzy. Chcąc naprawić swój błąd, podszedłem do niej i mocno przytuliłem.
- Nie pomagam mu bo on nie oddycha Justin - w jej głosie można było usłyszeć tak wiele emocji. Strach, przerażenie, współczucie... Słysząc te słowa poczułem, jakby ktoś sprzedał mi potężnego kopniaka w brzuch. Ten sukinsyn odebrał mi kolejną ważną osobę w moim życiu. Poczułem jak wzmacia swój ucisk na mojej talii. Schowałem twarz w jej włosy. Jedna łza wypłynęła z mojego oka. Nic dziwnego. To tak jakbym stracił brata. I w tym momencie przypomniało mi się coś co mnie wkurwiło i to porządnie. Natychmiast wyrwałem się z uścisku Shawty i zbiegiem na dół. Odnalazłem wzrokiem Tonniego i podszedłem do niego. Siedział do mnie tyłem na stołku barowym.
- To przez ciebie kurwa John nie żyje! - Wykrzyczałem na pół domu, zrzucając go z siedzenia. Na jego twarzy malowało się zdziwienie.
Och biegaczek, nie wiesz o czym mówię? To ja ci kurwa zaraz przypomnę! Złapałem za kołnierzyk jego bluzki i podnioslem jego ciało.
- O czym ty pierdolisz Bieber?! - W końcu zebrał w sobie wystarczająco dużo odwagi aby się odezwać.

*POV Ariana*

Nie wiedziałam o co chodzi, ale Justin tak po prostu wybiegł z pokoju. Dalej do mnie nie docierał fakt, że John nie żyje. Nie rozmawiałam z nim nie wiadomo jak dużo, ale wiele mu zawdzięczam. Choćby na przykład mój związek z Justinem. Z rozmyślem wyrwał mnie krzyk mojego chłopaka. Poszłam w jego ślady i zbiegiem na dół. Justin stał w kuchni, przywierając do ściany Tonniego. Nie miałam bladego pojęcia o co im chodzi, ale wiedziałam, że muszę jakoś kontrolować sytuację, tak aby nie obudzić w nim w stu procentach Killera.
- Gdybyś nie zostawił go samego na górze, a potem nie wyszedł, nie byłoby teraz tej sytuacji! Miałeś z nim tam być, a nie go zostawiać samego! - Z oczu Justina buchała złość. Nie dziwię mu się. Z tego co usłyszałam krew się we mnie zagotowała.
- Ty co zrobiłeś? - ujawniłam swoją obecność kierując w stronę chłopaka to jakże proste pytanie.
- Powiem Ci mała co odpierdolił. Zszedł do nas na dół, sam bez Johna, i powiedział, że jest czysto i nigdzie nie ma Nestora. - Justin musiał przerwać opowiadanie zdarzeń, ponieważ Tonny zaczął się mu wyrywać. Brakowało mu powietrza. Przez chwilę poczułam mus stanięcia w jego obronie, ale jak przypomniało mi się co powiedział Justin, odepchnęłam tę myśl na chwilę na bok. -Zapytałem go wtedy gdzie jest John. Powiedział, że chciał się upewnić czy nikogo nie ma i jeszcze przeszukuje górę. Następnie powiedział, że nie ma tu j tak co robić i zaproponował, żeby wrócić do samochodu i tam na niego poczekać. - Tym razem Justin zamiast mocniej go przydusić rzucił go na ziemię. Tonny próbował złapać oddech. - Powiedziałem żeby poszli a ja zostanę i poczekam na Johna, mimo że to była działka tego imbecyla! - Chcąc nico go uspokoić, podeszłym do niego i polozyłam rękę na jego ramieniu, lekko je gładząc. - Usłyszałem odgłosy szarpaniny więc pobiegła na górę. Kiedy już znalazłem odpowiednie drzwi on leżał na ziemi nieprzytomny a Nestor był chyba zadowolony ze swojego dzieła. Od razu rzuciłem się na niego. Sam też raz albo dwa oberwałem. Następnie rzucił się na broń, która leżała koło nas i zanim się podniosłem, on już stał z pistoletem wychowany w klatce Johna. Chcąc go ratować rzuciłem się na Nestora, ale strzał i tak padł. Udało mi się potem zabić raz a dobrze tego gnoja, a Johna zabrałem di samochodu. - Domyślam się o co mogło chodzić Justinowi. Mial wyrzuty do Tonniego, ze nie był z Johnem od początku do końca, tylko go zostawił samego.
- Nie wiedziałem, że Nestor tam jest! Przysięgam! - Jego tłumaczenie, jak dla mię było w jakimś małym stopniu dobre. Ale tylko w małym. Natomiast nie dla Justina. Chłopak zaśmiał się cicho na te słowa i spojrzał z pogardą na leżącego na ziemi towarzysza.
- Gówno prawda. Do chuja mi teraz są potrzebne twoje tłumaczenia. - Justin kopnął w brzuch Tonniego, na co ten skulił się z bólu
- Justin przestań - chciałam go jakoś uspokoić. Nie chciałam, żeby pomimo zaistniałej sytuacji skrzywdził bardziej niebieskookiego. - Miałeś z nim być do samego końca, a nie spierdalac do samochodu! Padło kolejne uderzenie. Nie miglam a to patrzeć. Od razu miałam przed oczami tamten wieczór gdzie mnie tak skopał.
- Justin uspokój się! Wyrzywając się na Tonnym nie przywrócisz Johna do życia! - Moje słowa podziałały. Justin zostawił w spokoju Tonniego i cały w nerwach wyszedł przed dom.

Pomogłam chłopakowi podnieść się z podlogi i usiąść z powrotem na stołku.
- On ma rację - wiem, ze Justin ma rację. Nie dziwi mnie to.
- Wiem, że ją ma... Ale z drugiej strony skąd mogłeś wiedzieć, że Nestor jednak tam będzie - jego twarz przybrała dziwna minę. On coś ukrywał ale chciał mi o tym powiedzieć.
- No właśnie sęk w tym, że wiedziałem...

*********************
Przepraszam!!
Wiecie jak ciężko było mi napisać ten rozdział?! Zżyłam się z Johnem...
Ale jak myślicie, skąd Tonny wiedział, że Nestor tam będzie?

Greedy//J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz